The Apology cz.2

2.7K 250 31
                                    

Jakimś cudem udało im się dojść do starej sypialni Sherlocka. Sherlock nie był do końca pewny detali, bo dobre dziewięćdziesiąt dziewięć procent jego mózgu utknęło w pętli: zanalizować dotyk Johna--> utracić zdolność myślenia--> restart--> ponownie zanalizować dotyk Johna. Kołdra została już odsunięta, a prześcieradło pod nią było sztywne i wojskowo-schludne- raczej robota Johna niż pani Hudson. John to planował. Przygotowywał. Sherlock powstrzymał dreszcz.

- Na łóżko- John popchnął Sherlocka do przodu, każąc mu położyć się płasko twarzą do dołu na białym materiale, a potem zaczął zdejmować swój sweter i koszulę. Nie patrzył na Sherlocka, kiedy się rozbierał- jego twarz nie wyrażała nic, patrzył na odległą ścianę, jak gdyby po prostu się przebierał. Sherlock obrócił głowę i oparł brodę na prawym ramieniu tak, że mógł oglądać nie ruszając reszty ciała. Czuł, że powinien coś powiedzieć, powiedzieć coś (co?), ale to był bezwzględny John, całkiem poważnie, i to było show Johna. John mógł dostać wszystko, czego chciał- był tutaj, a to wszystko, o co Sherlock mógł prosić. To było więcej niż na to zasługiwał.

Dwa głuche uderzenia, buty Johna odbijające się od twardej, drewnianej podłogi, kiedy zdejmował je jeden po drugim, potem szmer materiału i, niewątpliwie, dźwięk zamka w spodniach. Sherlock zamrugał, żeby odpędzić łzy, które pojawiły się niespodziewanie, ale bez skutku. Wszystko czego chce- cokolwiek-

- Hej.- John znieruchomiał nagle, jego spojrzenie zatrzymało się na zdecydowanie-zbyt-wiele-mówiącej twarzy Sherlocka, potem szybko wyszedł ze swoich spodni (białe, bawełniane majtki wciąż opinały jego biodra) i wpełznął do łóżka.- Hej, hej, hej. Sherlock. Już dobrze.

Delikatny dotyk Johna na ramieniu Sherlocka sprawił tylko, że łzy napływały szybciej. To było niedorzeczne, totalnie nielogiczne, żeby płakać z tego powodu- podjął decyzję, że zrobi wszystko, czego John będzie chciał, skąd więc ten nadmiar łzawienia? Nie był on, oczywiście, zgodny z wolą jego mózgu, ale Sherlock nie miał najmniejszego pomysłu co z tym zrobić.

- Przepraszam,- Wyszeptał John. Przesunął się tak, że leżał wzdłuż ciała Sherlocka, jedno ramie przerzucone przez jego plecy, dotykając jego gołej skóry od ramienia do biodra.- Za dużo? Cholera- nie chciałem cię przytłoczyć. Powiedz coś, Sherlock.

- Ja po prostu... potrzebuję chwili.- Sherlock przezwyciężył chęć zamknięcia oczu i zakopania twarzy w szyi Johna, tak by nie widział jego łez. - Potem możesz kontynuować- potrzebuję tylko chwili.

- Sądzę, że to nie o to chodzi.- John uśmiechnął się delikatnie, muskając palcami łopatkę Sherlocka, żeby móc czule przeczesywać jego włosy.- Nie chodzi o to czego potrzebujesz- potrzebujesz, żebym przestał być takim dupkiem i zaczął cię czytać tak jak ty zawsze czytasz mnie. Byłem tak skupiony na tym co ja sądzę, że się stanie, że nie zwracałem uwagi na to co się dzieje.

- Przepraszam,- wyszeptał Sherlock- Jestem ci to winien- jesteś zły i masz do tego prawo. Musiałem cię okłamać, ponieważ musiałeś wierzyć w to, że jestem martwy tak długo jak byłeś w niebezpieczeństwie, ale po pożarze, ja... mogłem powiedzieć ci prawdę przez internet, ale tego nie zrobiłem. Nie mogłem znieść myśli, że mnie odrzucisz i odejdziesz, a ja już nigdy więcej cię nie zobaczę. Przekonałem samego siebie, że to w porządku, że nie zezłościłbyś się gdyby William okazał się mną, ale ja... ja wiedziałem. I przyjmę cokolwiek jesteś w stanie mi dać. Dobroć, złość albo bezwzględną wściekłość. Po prostu- muszę wiedzieć, że istnieje możliwość, że któregoś dnia mi wybaczysz. Wreszcie.

John odsunął się gwałtownie, przesuwając na swoją stronę i pozostawiając dystans długości stopy między nimi.
- Naprawdę myślałeś, że byłbym do tego zdolny? Że użyłbym seksu, żeby cię ukarać? Ja nawet- do jasnej kurwa cholery.- Zamknął oczy i wypuścił głośno powietrze.

- Nie byłbyś pierwszy.- powiedział Sherlock cicho.

- Tak, tak podejrzewałem, co robi ze mnie jeszcze większego chuja za brak zrozumienia.- John sięgnął do twarzy Sherlocka, z wahaniem, potem przesunął czule palcami po jego zasinionym policzku.- Wiesz, wybaczam ci.- wymruczał.- Wciąż jestem zły- i szybko mi nie przejdzie- ale wiem, że ty to ty i taki zawsze będziesz i dobrze mi z tym. Zwolnijmy trochę, dobrze?

Sherlock przytaknął, nie ufając swojemu głosowi. Zamiast mówić, bardziej stanowczo przysunął twarz do palców Johna. John pozwolił dłoni objąć policzek Sherlocka, a palcom dotknąć ciepło jego skroni.

- Czy mogę cię teraz pocałować? - wyszeptał John.

O boże tak. Sherlock rzucił się do przodu przyciskając swoje usta do ust Johna, z większą ilością entuzjazmu niż finezji. Mógł słyszeć jak John śmieje się z niedowierzania pod naporem, jego usta rozszerzyły się w uśmiechu zanim skupił się na oddaniu pocałunku z większą wprawą niż ta, którą pokazał Sherlock. To było absolutnie wspaniałe. Pierś Johna była ciepła w miejscu, w którym go dotykała, jego usta delikatne, czułe i kuszące zarazem. Sherlock przestał próbować zorganizować nadchodzące bodźce i oddał się szybkości wszystkiego na raz, smakom i zapachom i dźwiękom i oh-tak-cudownemu dotykowi dłoni Johna i jego skóry i języka i zębów, jego oddechowi muskającemu twarz Sherlocka, kiedy w końcu się od siebie oderwali, żeby zaczerpnąć powietrza.

- Dobrze?- zapytał John z lekko wykrzywionym uśmiechem.

Sherlock tylko przełknął i się gapił. Było tyle nowych rzeczy o Johnie, w samych jego działaniach- jeśli tylko udałoby mu się to rozebrać kawałek po kawałku i zbadać jeszcze raz później-

- Hej,- powiedział John, zwracając na siebie uwagę Sherlocka.- Powiedziałeś, że ja mam wziąć kontrolę nad całowaniem, a ty będziesz prowadził, kiedy przejdziemy do... innych rzeczy.

- Penetracji odbytu, masturbacji i innych głównie homoseksualnych form współżycia.

John lekko się zaróżowił, ale nie odrzucił tego pomysłu.

- Tak, tego,- wybełkotał.- znaczy, nie musimy robić tego wszystkiego dzisiaj, jeśli nie chcesz.

- John.- Sherlock odwrócił się przodem do niego, tak, że John mógł zobaczyć dosyć oczywistą erekcję.- Znasz mnie- zawszę chcę robić wszystko. Wszystko na raz. Jest tyle informacji o tobie, których nie miałem jeszcze szansy zebrać i sądziłem, że nigdy mi się nie uda. Daje ci całego siebie- moje ciało to tylko opakowanie, wiem, że mówiłem ci to tysiące razy, ale dzisiaj daję ci też mój umysł. Wszystko co się dla mnie liczy. Nie będę nawet próbował zgadnąć, czego ode mnie dzisiaj oczekujesz, ale cokolwiek to jest- możesz to mieć. Cokolwiek.

John zamrugał, raz, drugi. Potem umieścił swoje ciepłe dłonie po obu stronach klatki Sherlocka i szarpnął, wciągając Sherlocka na siebie jednym ruchem. Ramiona Johna ciasno oplotły ramiona Sherlocka, trzymając go nisko i przyciągając cały jego ciężar do piersi Johna. Leżeli tak przez kilka sekund, zanim Sherlock nareszcie zebrał na tyle odwagi, żeby zrelaksować się w objęciach (bo takie to właśnie było, nowe, wygodne i piękne).

- Wszystko, czego chciałem, to żebyś żył- powiedział cicho John do szyi Sherlocka, jego głos dziwnie chropawy.- Reszta to tylko dodatek.

Postanowiłam nigdy więcej Wam nie obiecywać, że dodam rozdział w jakimś terminie, bo jestem leniwa i totalnie niezorganizowana :D Ktoś z Was słucha Eda Sheerana? Jego album X (multiply, nie iks :P ) towarzyszył mi przy tłumaczeniu drugiej części tego rozdziału <3 Następna, ostatnia ( ;( ), część The Apology będzie jak będzie, ale postaram się, żebyście nie musieli na nią czekać aż dwa tygodnie :P

&quot;Dear John&quot; by wendymarlowe (polish translation)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz