1.2

2K 123 8
                                    

Warta Helen dobiegła końca. Dziewczyna obudziła mnie i poinformowała, że nikt się nie kręcił w okolicy. Po połowie mojej warty, wpadłam na pomysł. Jak najciszej wyciągnęłam nożyczki z mojego plecaka i rozpuściłam moje kasztanowe włosy. Od zawsze uwielbiałam ich kolor i to, jak układały się w fale. Sięgały mi do pasa. Złapałam połowę z nich i szybko odcięłam trzy- czwarte ich długości. To samo zrobiłam z resztą. Teraz sięgały mi do ramion. Przeczesałam je palcami i związałam w kucyk. Pod moimi stopami leżały pasma kasztanowych włosów. Westchnęłam i zebrałam je. Wyrzuciłam do kosza w kuchni i wróciłam do salonu, gdzie spali Aiden i Helen.

Rozważałam możliwości walki i tego jak najlepiej się do takich dostosować. Uzasadnienie obcięcia moich włosów było proste: zakażony nie będzie mógł mnie za nie złapać. Oczywiście mogłam związać je w koka, ale wolę nie ryzykować. Nie zawszę będę miała na to czas, ewentualnie podczas ucieczki mógłby się rozwalić.

Warta dobiegła końca. Obudziłam Aidena i nic nie mówiąc, położyłam się.

Nazajutrz każdy z nas zjadł jakiś owoc. Poszły na pierwszy ogień, żeby nie zdążyły się zepsuć.

-Gdzie idziemy?- zapytał chłopak.

-Na północ- odpowiedziała Helen, uważnie mi się przyglądając.- Obcięłaś włosy?- spytała.

-Tak, przeszkadzały mi- powiedziałam i wzięłam swój plecak.- Ty też powinnaś- dodałam, ale dziewczyna się skrzywiła.

-Niby dlaczego?

-Będzie mniejsza możliwość, że zakażony cię za nie złapie- odpowiedziałam.

-Będę uważać- stwierdziła i wzięła swoją torbę.

Z broniami w dłoniach ruszyliśmy polami na północ. Pierwszym przystankiem było miasteczko Axminbury. Leżało jakieś piętnaście kilometrów stąd. Znajduje się tam nasza szkoła.

-Kaysa?- zaczęła Helen, kiedy przeszliśmy kilka kilometrów. Zauważyłam, że dziewczyna nie lubiła siedzieć w ciszy. - Czy... czy ty...- widać było, że boi się zadać pytanie. Chyba uważa mnie za ostrą.- Czy ty nie idziesz po Evelyn?- wydusiła z siebie. Przez moment wstrzymałam powietrze, ale nie zatrzymałam się. Przymknęłam oczy, żeby odgonić od siebie złe wspomnienia.

-Nie- rzuciłam.

-Dlaczego? Przecież się przyjaźnicie- wtrącił się Aiden. Spojrzałam na niego kątem oka.

-Evelyn nie żyje- wyjaśniłam, starając się, żeby mój głos nie drżał. Chyba mi się udało.

-Przepraszam- wyszeptał, a Helen załkała. Znali ją, bo wszyscy chodziliśmy do jednej klasy.

Nasza klasa stanowiła jedność. Mimo tego, że niektórzy się nie lubili, skakali sobie do gardeł, a każdy miał inny charakter, to staliśmy za sobą murem. To dość dziwne i rzadkie zjawisko.

To co im powiedziałam na temat Evelyn było prawdą. Dziewczyna umarła osiemnastego dnia epidemii. Wtedy dowiedzieliśmy się, że wirus rozprzestrzenia się o wiele szybciej niż przypuszczano. Wysoka gorączka, którą dostała pięć dni przed śmiercią była pierwszym objawem przemiany. Walczyła dzielnie, ale wiedziała co ją czeka. Kiedy miała dość, pożegnała się ze mną i na moich oczach strzeliła sobie w głowę. Na samo wspomnienie chce mi się płakać, ale trzeba przywyknąć do takich sytuacji. Teraz tak już będzie.

Miałam plan. Chciałam iść z Aidenem i Helen do Axminbury, a później iść swoją drogą. Zadecydowałam, że muszę iść po Percy'ego. Jest moim przyjacielem, a nawet więcej. Trzy dni temu dostałam od niego wiadomość, że będzie na mnie czekać w Donnovan, wiosce oddalonej o zaledwie kilometr na zachód od Axminbury. Nie chciałam ryzykować życia Myszki i Fostera. Po półtorej godziny drogi usłyszeliśmy strzały. Kucnęliśmy i podeszliśmy do najbliższego drzewa.

Still aliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz