Przemierzałam z Khorey'em zarośniętą łąkę na południe od stacji. Szukaliśmy Scarlett dopiero od kilku minut, a wszyscy byli przestraszeni jak nigdy dotąd.
-Nie mogła daleko pójść, jest wykończona- stwierdził Larom.
-Ale nie mamy pojęcia kiedy wyszła. Mogła to zrobić parę godzin temu, gdy wszyscy spali- powiedziałam. Bałam się o nią. Po znalezieniu odpowiednich leków pojawiła się szansa, że dziewczyna wróci do normalnego stanu, a ona tak nagle postanowiła zniknąć. Nie mogę pozwolić, żeby się poddała.
-Znałyście się przed tym wszystkim?- zapytał szatyn.
-Nie. Znałam się tylko z Aidenem- przyznałam.-Nie przepadaliśmy za sobą- dodałam. Rozglądałam się uważnie po okolicy, odgarniałam kataną gęstsze i wyższe krzaki, ale jedyne co znalazłam, to zagryzioną, martwą wiewiórkę i jednego sztywnego.
-Żartujesz? Teraz jesteście jak rodzeństwo- stwierdził. Spojrzałam na niego z ukosa.
-Pomagamy sobie, nic więcej. Sytuacja tego wymaga- powiedziałam.-Może to nieodpowiednia chwila, ale czym się zajmowałeś, kiedy to się zaczęło?- spytałam. Kątem oka zobaczyłam jak chłopak wzdycha.
-Studiowałem inżynierię, byłem na ostatnim roku, ale pojawiły się pewne komplikacje- przerwał, ponownie wzdychając. -Oskarżyli mnie i zamknęli w więzieniu- dokończył. Zatrzymałam się i stanęłam do niego przodem.
-Oskarżyli?
-Wiem jak to zabrzmi, ale ja naprawdę byłem...jestem niewinny- powiedział, a jego głos drżał.
-Khorey o czym ty do cholery mówisz?- podniosłam głos.-Za co cię zatrzymali?
Przetarł twarz dłońmi. Przez chwilę staliśmy w milczeniu. Nie mogłam pozwolić, żeby kryminalista przebywał w naszej grupie. Cierpliwie czekałam na odpowiedź. Chłopak schował broń i ruszył w moim kierunku. Niepewna jego czynu wymierzyłam w jego stronę kataną. Zatrzymał się i spojrzał na mnie wzrokiem pełnym bólu.
-Porozmawiajmy na spokojnie- zaproponował.
-Teraz musimy znaleźć Scarlett. Pójdziesz przede mną- powiedziałam, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Kiwnął nieznacznie głową i ruszył na południe. Kilka minut później zobaczyłam, że z okna na stacji ktoś miga latarką. To był znak, że mamy już wracać.
-Idziemy- zawołałam do Laroma, który ominął mnie bez słowa i zgodnie z umową szedł przede mną. Szybko wróciliśmy z nadzieją, że ktoś znalazł Scarlett. Zeszłam do podziemi, mając Khorey'a na oku. Chłopak usiadł na kocu pod ścianą.
-Znaleźliście ją?- zapytałam Dave'a, który stał, opierając się o blat.
-Tak, ale jest w kiepskim stanie- odpowiedział. Poczułam ulgę. -Aktualnie śpi, ale powiedziała, że jak przyjdziesz to masz do niej iść bez względu na wszystko- dodał. Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem i udałam się w kierunku pokoju dziewczyny. Weszłam po cichu. Obok śpiącej Scarlett siedziała jej mama. Spojrzała na mnie.
-Jak się trzymasz?- spytałam.
-Muszę być gotowa na wszystko- powiedziała, wstając.-A ty?- podeszła do mnie. Zanim odpowiedziałam, opuściła pomieszczenie. Zrezygnowana usiadłam na miejscu, gdzie wcześniej siedziała Karrie.
-Scarlett- dotknęłam delikatnie jej łydki, żeby się obudziła.
-Nie śpię, udawałam- wyszeptała.-Zanim zapytasz; chciałam ostatni raz zabić sztywnego. Chciałam poczuć, że mam jeszcze siłę i nad czymś kontrolę. Kaysa, wiem, że przywiozłyście leki, ale czuję, że jest już za późno.
-Nie możesz tak mówić- zaczęłam, ale od razu mi przerwała.
-Mówię, co myślę. Czuję, że to nastąpi niedługo. Jak Aiden?- spytała.
-Powiedziałaś mu?
-Jak wracaliśmy. On mnie znalazł i uznałam to za odpowiedni moment- wyjaśniła.
-Nie wiem, nie widziałam go- przyznałam. Poczułam jak dziewczyna łapie mnie za dłoń i delikatnie ją ściska.
-Cieszę się, że cię poznałam- wyszeptała i zamknęła oczy. Myślałam, że przymknęła je tylko na chwilę albo zasnęła. Jednak jej oddech ustawał.
-Scarlett?- szturchnęłam ją, ale nie reagowała.-Scarlett?!- ponowiłam. Ciągle ściskałam jej dłoń. W końcu jej uścisk zelżał aż zaniknął. Poczułam jak łzy spływają po moich policzkach.-Scarlett nie!- krzyknęłam z rozpaczą. Nachyliłam się nad nią i spojrzałam na jej bladą twarz.-Nie możesz nas zostawić. Nie rób tego!- załkałam. Do pomieszczenia wbiegł Aiden, a zaraz za nim pozostali.
-O matko, nie- wyjąkała Karrie, upadając na kolana. Zaczęła głośno płakać. Młody Foster podszedł do materaca, na którym byłyśmy ze Scar. Spojrzał na nią zaszklonymi oczami, ujął jej twarz w dłonie i złożył czuły pocałunek na czole. Uklęknął i złapał ją za drugą rękę, a głowę położył obok jej brzucha. Słyszałam jak szlochał.
-Scarlett obudź się!- powiedziałam przez łzy. Aiden spojrzał na mnie zmartwiony.
-Kaysa...- zaczął.
-To nie może być prawda! Nie znowu!- załkałam. Szatyn złapał mnie za wolną rękę i potarł moje knykcie. Wyrwałam się z uścisku i wybiegłam, nie zwracając uwagi na pozostałych.
CZYTASZ
Still alive
Science FictionPisane bardzo dawno temu. Ostrzegam przed masą błędów każdego możliwego rodzaju oraz dużą ilością niedociągnięć fabularnych. Obecnie pracuję nad nową wersją. Najwyższe notowania: • sci-fi - 01 w dniu 29.06.2021 ♥ • #zombie - 01 w dniu 08.06.2018 •...