3.1

1K 90 0
                                    

Noc była w miarę spokojna. Na mojej warcie kręciło się tylko trzech szwendaczy. Stanęłam pod drzewem niedaleko śpiącego chłopaka i szturchnęłam go nogą w żebra. Przekręcił się na drugi bok i mruknął, żebym sobie poszła. Na jego zegarku widniała godzina siódma. Jeśli będzie tak jak do tej pory, jutro wieczorem powinniśmy być na miejscu.

-Aiden wstawaj!- szturchnęłam go nogą w to samo miejsce. Chłopak szybko usiadł, wzdrygając się. Spojrzał na mnie złowrogo i zmrużył oczy.

-Nie rób mi tak!- powiedział zły. Przewróciłam oczami i sięgnęłam do plecaka po coś do jedzenia. Wzięłam owsianego batona z kawałkami owoców. Podobno ma mi dostarczyć energii potrzebnej na cały poranek. To się okaże.

Wyruszyliśmy kilkanaście minut później. Staraliśmy się zachować dobre tempo i załatwiać szwendaczy szybciej, żeby być wcześniej na miejscu. Pierwszym punktem docelowym była Jesicca, następnie stamtąd będziemy kierować się tak, jak wskazywał Fletcher.

-Ciekawe jak tam będzie- zagadnął Foster.

-Wiadomo, że będziemy mieli schronienie. Mają nas szkolić, więc pewnie mają specjalne sprzęty- stwierdziłam.-Może nawet stroje- dodałam od siebie.

-Stroje?- zdziwił się.

-Takie ochronne, żeby nie ryzykować ugryzieniem podczas walki- wyjaśniłam.

-To byłoby dobre- przyznał.-Ciekawe, czy są tam domy, mieszkania, jakaś rozrywka albo coś w tym stylu- rozmyślał. -A ty jak myślisz?

-Powinny być. Przynajmniej ja tak sądzę- kończąc zdanie, sięgnęłam po katanę i przecięłam do połowy głowę podchodzącego sztywnego. Wyciągnęłam ostrze i schowałam je do pokrowca.

-Jak ty to robisz?- spytał, a ja spojrzałam na niego niezrozumiale.

-Co takiego?

-Ten refleks, siła i to wszystko- machnął rękami.

-Ćwiczyłam gimnastykę od podstawówki- wyjaśniłam. Kiwnął lekko głową i spojrzał przed siebie.

-Ja jedyne co trenowałem to grę na komputerze- cmoknął, a ja prychnęłam dezaprobatycznie. -Tata zawsze wyłączał mi korki w najmniej odpowiednim momencie- powiedział, a ja dostrzegłam na jego twarzy cień smutku. Wiedziałam, że nasza rozmowa toczy się ku niebezpiecznym torom.

-Wszystko dobrze?- spytałam.

-Myślisz, że mój ojciec żyje?- spojrzał na mnie. Jego niebieskie oczy wyrażały smutek, żal i zawód.

-Nie tyle co żyje, ale pewnie żałuje, że nie ma go przy tobie- powiedziałam. Nie to, że chciałam powiedzieć mu pierwsze, co przyszło mi do głowy. W takich sytuacjach przeważnie mówię jak sądzę.

-Nadal nie rozumiem dlaczego to zrobił- ściszył głos.

-Każde zachowanie ma swoją przyczynę, zazwyczaj głęboko ukrytą i niezrozumiałą dla osób trzecich- poprawiłam włosy w międzyczasie mówienia.

-Twoja rodzina...-zaczął.-Co z nią?- zapytał, nie kryjąc wahania, czy aby dobrze zrobił. Przez chwilę szliśmy w ciszy. Zadał pytanie, na które sama nie znałam odpowiedzi.

-Myślę, że są bezpieczni- odparłam, wymijająco. Ponad trzy miesiące nie mam z nimi kontaktu. Nie wiem, czy żyją i gdzie są. Szukanie ich byłoby jak poszukiwanie igły w stogu siana. Brakuje mi mojej małej Hayley, która przeszkadzała mi w każdej czynności domowej. Zawsze się o to denerwowałam, ale później bawiłyśmy się i śmiałyśmy na cały dom. Rodzice po południu rozmawiali ze sobą jak małolaty i przeważnie palnęli jakieś głupoty. Najlepsze było wspólne picie kawy przy telewizji. To był jedyny moment w dniu, kiedy spędzaliśmy go wszyscy razem. Rozmawialiśmy i żartowaliśmy. Na te wszystkie wspomnienia w moim oku zakręciła się łza. Poczułam uścisk chłopaka na  lewym przedramieniu. Objął mnie delikatnie i potarł dłonią moją rękę. Nie musiał nic mówić. Wiedziałam, że okazuje mi wsparcie. Po chwili odsunął się i szybkim ruchem wbił sztylet w skroń szwendacza, który powolnym krokiem zbliżał się do nas. Wciągnął ostrze i kucnął przy ciele mężczyzny.

-Miał broń- powiedział, odpinając pasek trupa. Był to specjalny pas na broń i amunicję. Wziął go do ręki i wstał. Sprawdził kieszonkę oraz pistolet.-Jest wszystko- spojrzał na mnie kątem oka.

-Szczęście w nieszczęściu- skomentowałam, a chłopak uniósł prawy kącik ust do góry. Schował wszystko do plecaka i ruszyliśmy.

Byliśmy zmęczeni i głodni. Szliśmy cały dzień z krótkimi przerwami. Kiedy słońce zaczęło zachodzić, z rozkoszą usiedliśmy na trawie. Chciałam sięgnąć po jedzenie do plecaka, ale Aiden szturchnął mnie i wskazał na coś przed nami.

-Tam za drzewami jest jakiś budynek- powiedział. Przyjrzałam się i musiałam przyznać mu rację. Wyblakłe niebieskie ściany prześwitywały pomiędzy pniami i liśćmi. -Sprawdzamy co tam jest?- spytał.

-Chodźmy. Może nam się poszczęści i będziemy mieli gdzie spać- zebrałam swoje rzeczy i ruszyliśmy w stronę budynku. Kilkadziesiąt metrów dalej znaleźliśmy się przed przydrożnymi ubikacjami. -Lepsze to niż nic- westchnęłam i złapałam za katanę. Chłopak otworzył drzwi i wszedł jako pierwszy.

-Zachowajmy resztki rozsądku, ja pójdę do męskiej, a ty do damskiej- zaoferował.

-Nie gadaj- westchnęłam pobłażliwie i weszłam do męskiego przedziału. Po otwarciu drzwi, do moich uszu dotarł dźwięk charczenia. W jednej z kabin był sztywny, którego szybko zabiłam. Poza nim nie było nic niepokojącego, ani przydatnego. Poszłam sprawdzić jak radzi sobie Aiden. Szatyn właśnie miał wychodzić z pomieszczenia.

-Czysto- powiedzieliśmy w tym samym czasie.

-Chodźmy do damskiej- powiedział i wrócił się.

-A może zachowamy resztki rozsądku i ty pójdziesz do męskiej, a ja do damskiej?- spytałam złośliwie, podążając za nim.

-Ty przedrzeźniłaś mnie słownie, ja przedrzeźnię ciebie zachowaniem- odparł i rozsiadł się pod oknem. Oparł się o ścianę wyłożoną kremowymi kafelkami i przymknął oczy. Zamknęłam drzwi i usiadłam obok nich, daleko od Aidena. Wciągnęłam batona-ostatnimi czasy mój ulubiony posiłek- i zaczęłam go jeść.

-Myślałaś nad tym co będzie, jeśli Yellowpole nas nie przyjmie?-spytał.

-Nie- westchnęłam, zdając sobie z tego sprawę.- A ty?- zapytałam ciekawa jego odpowiedzi.

-Trochę- odparł, a ja posłałam mu zachęcający wzrok, żeby kontynuował.-Moglibyśmy pójść dalej na biegun- napił się wody i zakręciwszy butelkę, przeturlał ją do mnie.

-Miejmy nadzieję, że Yellowpole nas przyjmie- powiedziałam, sięgając po butelkę.

§§§

Still aliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz