3.4

1.1K 77 3
                                    

Notka od Autorki

Na początku, bo koniec mi zawsze ucina -,-

Co myślicie na temat ojca Aidena?

Kaysa

Otworzyłam powoli oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Aiden jeszcze spał. Dotknęłam policzka. Pieczenie ustało, ale pojawił się tępy ból, który był jeszcze gorszy. Nie mam wątpliwości, że teraz wielki siniak ozdabia moją twarz. Przeczesałam włosy palcami i usiadłam, opierając się o ścianę. Zaczęłam myśleć o ojcu Aidena. Jak tutaj dotarł i dlaczego dołączył do tych ludzi? Jest naszą jedyną nadzieją na ucieczkę. Wiem, że Aidenowi jest trudno, ale mam nadzieję, że rozważy wszystko. Na jego miejscu też miałabym wątpliwości. W końcu pan Foster zabił swoją żonę i zostawił syna samego. Jego wczorajsza postawa wyrażała co najmniej  skruchę. Czułam, że mówił prawdę, ale bardziej zastanawiało mnie to, dlaczego tak zrobił. I czy Aiden mówi stuprocentową prawdę.

Od zawsze doszukiwałam się najskrytszych szczegółów w ludziach. Brzmi to banalnie, ale jeśli dobrze się przeanalizuje najmniejsze sygnały ich zachowania, można dowiedzieć się bardzo dużo. Pan Foster był pewny swoich wypowiedzi, jakby czuł, że musi przekonać do siebie syna. Wiedział o skutkach swoich czynów, ale nadal nie chce powiedzieć ich konkretnej przyczyny. Boi się, że Aiden źle to przyjmie. Spojrzałam na chłopaka, który nadal smacznie spał. Natomiast on chętnie wybaczyłby ojcu, ale wykazane przez niego zasady mu nie pozwalają. Nie potrafi doszukać się sedna sprawy i podchodzi do tego z dystansem.

Głośno zaburczało mi w brzuchu. Wczoraj nic nie jedliśmy ani nie piliśmy. Mimo spokojnego snu, czuję się wyczerpana. Brak dostarczanej energii skutkuje szybkim spadkiem jakiejkolwiek siły. Podciągnęłam kolana do klatki piersiowej. Podwinęłam rękawy za wielkiej koszuli i położyłam dłonie na kolanach. W drugim końcu pokoju chłopak zaczął się poruszać. Usiadł i przeciągnął się. Syknął z bólu, łapiąc się za żebra.

-Jak się czujesz?- spytałam, nie patrząc w jego stronę. Moim punktem zaczepienia były szare kafelki na ścianie.

-Do dupy, a ty?- wychrypiał zaspany.

-Też nie za dobrze- przyznałam. Głód i pragnienie było okropne. Nie wiem ile siedzieliśmy w ciszy, ale czas dłużył się niemiłosiernie. Czoło opierałam o kolana i starałam się wymyślić coś, żeby uciec. Słowa Tysona powróciły do mojej głowy:

'Jedno z was puścimy wolno ze wszystkim, czego będzie potrzebować, pod warunkiem, że drugie zostanie i będzie mi służyć'

Dreszcz przeszedł moje ciało na wspomnienie jego dotyku. Jeśli Aiden nie będzie gotów zaufać ojcu, będę musiała rozważyć propozycję Tysona.

-Jak ma na imię twój tata?- spytałam.

-Dave- odparł niewzruszony. Mimo to, wiedziałam, że prowadzi wewnętrzną walkę.

Do pomieszczenia wszedł jakiś mężczyzna. To był jeden z tych, którzy nas tutaj przyprowadzili. Wziął mnie pod ramię i wyprowadził. Zanim wyszłam spojrzałam przelotnie na Aidena, który coś mówił. Nie zdążyłam zrozumieć, bo drzwi zostały zamknięte na klucz. Prowadził mnie tymi samymi korytarzami, którymi szliśmy wczoraj do sali przesłuchań. Wepchnął mnie do środka i wyszedł. Podeszłam do stołu, a za mną rozległ się dźwięk otwieranych drzwi.

-Znowu się spotykamy- ten skrzek. Tyson podszedł i dotknął mojego prawego biodra.

Przepraszam, ale dłużej nie wytrzymam. Odwróciłam się, zamachując się pięścią, która wylądowała na jego policzku. Głowa zatoczyła mu się do tyłu, a on złapał się za bolące miejsce. Spojrzał na mnie ostrym wzrokiem. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z konsekwencji. Trudno, trzeba w to brnąć. Cofnęłam się, napinając mięśnie. Chcę być gotowa na odparcie ataku. Wyprostował się, nie spuszczając ze mnie oczu.

-Ostro- skomentował.-Wiedziałem, że nie jesteś szarą myszką. Przydałabyś nam się. Może porokujemy?- uśmiechnął się szelmowsko. Nie poruszyłam się nawet o centymetr, kiedy on usiadł na krześle. -Rozsiądź się -wskazał dłonią na siedzenie po przeciwnej stronie stołu.

-Postoję-odpowiedziałam.-Czego od nas oczekujesz?  Nie jesteśmy ci nic winni- spojrzałam na niego. Uśmiechnął się złośliwie.

-Widzieliście za dużo.

-I co z tego?  Komu mielibyśmy powiedzieć? Szwendaczom? - zmrużyłam oczy. -Wypuść nas, a nigdy więcej się nie zobaczymy- oparłam dłonie na stoliku.

-Właśnie w tym problem, skarbie- przetarł dłonią żuchwę. -Nie zamierzam cię stąd wypuścić. Zaimponowałaś mi- splótł dłonie na brzuchu. Uniosłam brew do góry. Nie rozumiałam go. Usiadłam na krześle i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. Nie spuszczałam z niego wzroku. 

-Oboje wiemy, że kłamiesz - powiedziałam. Na jego twarzy przemknął grymas zaskoczenia,  który szybko zmienił się w cwaniacki uśmiech. -Co tutaj się dzieje do cholery? - mruknęłam wściekła.

-Jeśli ci powiem, będę musiał się ciebie pozbyć; raz na zawsze- odparł, prostując się.

-Jeśli zostanę, to prędzej czy później się dowiem- przechyliłam głowę w prawo. Grałam w jego chorą grę i zaczynało mi się to podobać. W tej rozmowie oboje byliśmy teraz na równi. Już nie jest taki pewny siebie, mimo że takiego udaje. Dzisiaj się nie boję.

Wstał i odwrócił się do mnie tyłem.

-Zastanów się nad moją ostatnią propozycją- powiedział przez ramię.

-Rokuje-odparłam, wstając. Na dźwięk odsuwanego krzesła, Tyson odwrócił się do mnie przodem.

-Zatem słucham-uśmiechnął się zachęcająco.

Aiden

Czekałem aż Kaysa wróci. Bałem się, że coś jej zrobią. Moją głowę zaprzątała sprawa z moim ojcem. Zaufać mu na nowo? Po tym co zrobił? Chcę wiedzieć dlaczego tak postąpił. Może wtedy zrozumiem i będę w stanie zaufać mu chociaż w najmniejszym stopniu. Prawdę mówiąc, kiedy go zobaczyłem, poczułem swego rodzaju ulgę. Ulgę, że żyje i nic mu nie jest. To,  co wczoraj powiedziałem jest kłamstwem. Nadal go kocham. I to jest w tym najgorsze.

Still aliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz