6.5

881 71 20
                                    

Od pięciu dni mieszkamy w podziemiach stacji kolejowej. Jest to piwnica z murowanymi ścianami i kafelkami na podłogach, składająca się z kilku pomieszczeń. W jednym zrobiliśmy prowizoryczną kuchnię. Ubikacje już były. Okolica była spokojna, a my skupiliśmy się na częściowo normalnym życiu. Khorey stara się pod każdym względem. Jest chętny do pomocy i zadomowił się w naszym towarzystwie.

Ostatnio Scarlett nie czuła się zbyt dobrze. Miała katar, mocne bóle głowy i pokasływała. To zwykłe przeziębienie, ale bardzo się o nią martwię. Karrie podaje jej leki i wszyscy pilnujemy, żeby brała tyle, ile musi. Dziewczyna siedzi w innym pokoju, bo nie chce zarazić pozostałych. Wygania innych, nie wpuszcza nawet Aidena. Ciężko jest patrzeć kiedy oboje się tak męczą.

Spojrzałam na Hope, która przyszła do mnie na czworaka. Uśmiechnęłam się do niej i usadziłam na moich kolanach.

-I co tam mała? - zagadnęłam. Poprawiłam jej blond włoski i spięłam grzywkę spinką, żeby nie leciała jej do oczu. Pokazała mi samochodzik, który trzymała w rączce. -Będziesz rajdowcem? Pasowałoby opanować tą umiejętność. 

-Mogę cię nauczyć- powiedział Khorey, który wszedł właśnie do pomieszczenia.-Byłem przykładnym kierowcą, nigdy nie dostałem mandatu- dodał. 

-Byłoby miło, dzięki- przyznałam. Zawsze przyda się dodatkowa osoba, która umie prowadzić. Hope podniosła ręce w kierunku chłopaka. Wziął ją na i posadził na swoim biodrze. Dziewczynka oparła głowę na jego obojczyku i wtuliła się w niego.

-Jaka z niej milusińska- stwierdził z uśmiechem. Odwzajemniłam gest i wstałam z podłogi. -Kiedy pierwsza lekcja?- spytał. 

-Może być nawet dzisiaj- przyznałam. 

-Jaka lekcja?- wtrącił Dave, wchodząc do pomieszczenia.

-Khorey nauczy mnie prowadzić- odpowiedziałam. Foster kiwnął twierdząco głową i wyciągnął jakieś narzędzia z półki. -A wy co robicie?

-Będziecie musieli poczekać z lekcjami, bo nasz kempingowiec aktualnie się do tego nie nadaje. Coś nie tak z silnikiem- przyznał. 

-Potrzebna wam pomoc?- spytał Khorey. 

-Na razie nie, dzięki- odparł i wyszedł.-Później cię zawołam!- krzyknął na odchodne. Chłopak chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu krzyk Scarlett.

-Wyjdź! Chcę zostać sama!

-Scarlett...

-Aiden wyjdź- powiedziała już ciszej. Chwilę później młodszy Foster wyszedł wściekły z korytarza i omijając nas bez słowa, opuścił podziemia. Wymieniłam spojrzenia z Laromem.

-Zajmij się Hope, ja pójdę do Scarlett- poleciłam, na co przytaknął. Zapukałam do drugich drzwi po lewo, które były w głębi korytarza.

-Aiden mówiłam ci, żebyś stąd poszedł- zmęczony głos dobiegł zza drzwi.

-Aiden wybiegł- odparłam. Chwilę później Scarlett stała w progu. 

-Był bardzo zły?- spytała. 

-Trochę- przyznałam.-Wpuścisz mnie?

-Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł- powiedziała, unikając mojego wzroku. 

-Scarlett martwimy się. Dlaczego się od nas odsuwasz?

Dziewczyna przepuściła mnie w przejściu. Weszłam do środka, a rudowłosa zamknęła za mną drzwi. Usiadłam na brzegu jej materacu, na którym się położyła. Nie wyglądała dobrze; była blada, oczy miała podkrążone, a usta sine. 

-Ile masz stopni gorączki?- spytałam. 

-Trzydzieści osiem i pół- westchnęła. -Kaysa... ja muszę ci coś powiedzieć.

Spojrzałam na nią, dając jej znak, żeby kontynuowała. Było po niej widać, że jest jej ciężko się zebrać. Cicho czekałam. Minęło parę minut, ale dziewczyna nadal nic nie powiedziała.

-Scarlett to, że masz gorączkę nie oznacza, że się przemienisz. To zwykłe przeziębienie, które musiałaś złapać w czasie podróży. Jeśli będziesz brała wszystkie leki, to szybko minie- starałam się ją pocieszyć. Prychnęła. 

-Kaysa ja umieram- stwierdziła. Nie wiedziałam skąd czerpie takie bujdy. Nie znoszę kiedy ktoś tak mówi. Jestem bardzo wyczulona na tym punkcie. 

-Nie mów bzdur- skarciłam ją. -Musisz odpoczywać. 

-Nic nie rozumiesz.

-To mi to wytłumacz. Chcemy ci pomóc, dbamy o ciebie, a ty tylko nas wyganiasz. 

Złapałam ją za rękę, którą ścisnęła. Po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. Przytuliłam ją i zaczęłam delikatnie pocierać dłonią jej plecy, żeby dodać jej otuchy. Nie rozumiałam dlaczego tak bardzo się bała. Byliśmy pewni, że wyzdrowieje i niczym innym się to nie skończy. Jednak ona zachowywała się jakby to był koniec. 

-Jestem chora...-zaczęła.

-To już wiemy, Scar- przerwałam jej. Odsunęła się ode mnie delikatnie i spojrzała na mnie. 

-Nie Kaysa, nie tak- zaprzeczyła.-Jestem chora na HIV. To przeziębienie jest dla mnie ostateczne. Cały czas brałam leki, ale ciężko teraz takie znaleźć, więc je oszczędzałam- z każdym zdaniem jej głos bardziej się załamywał.- Nie dam rady wyzdrowieć. Czuję, że to już koniec. 

Still aliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz