4.2

1K 76 9
                                    

-Jak ma na imię?-zapytał Aiden.

-Nie wiem, nie powiedziała mi, ale może tobie powie- odparłam ironicznie, a chłopak wywrócił oczami.

-Głupie pytanie, głupia odpowiedź-skwitował Dave. Spojrzałam na małą, którą już ubrałam. Była śliczna. -Więc jak ją nazwiemy?- podszedł do nas. W trójkę patrzyliśmy na niemowlaka, który miał nikły uśmiech.

-Hope?- zaproponował Aiden.-Od nadziei, bo tego nam trzeba-wyjaśnił.

-Podoba mi się-przyznałam. -A zatem, kto wróci się do wioski i znajdzie coś dla Hope?- spojrzałam na facetów. Oboje mieli nieobecne miny.-Albo któryś z was jedzie, albo zostajecie z nią beze mnie-upomniałam.

-Ja pojadę-zgłosił się Dave.-Wiem co będzie potrzebne. 

Starszy Foster odjechał autem, a Aiden zamknął bramę zrobioną z siatki. Ja nosiłam Hope na rękach i chodziłam po bezpiecznym terenie. Weszłam na molo i usiadłam na jego końcu. Nogi zwisały mi swobodnie ku wodzie, ale nie dotykały jej. Spojrzałam przed siebie. Jeśli wypłynęłoby się z zatoki, trafiłoby się na otwarte morze. Morze, na którym są lub byli moi rodzice oraz młodsza siostra. Tak bardzo chciałabym ich jeszcze zobaczyć. Boli mnie świadomość tego, że jest to niemożliwe. Ludzie, którzy dali mi najlepsze chwile w życiu nie żyją. Jestem sama jak palec. Aiden ma przynajmniej ojca, z którym, mam wrażenie, niedługo dojdzie do porozumienia. Ja na swoim koncie mam śmierć dziadków, najbliższej przyjaciółki,  zaginięcie rodziców i siostry, śmierć Percy'ego i Helen. Nie wspominając o Jody, którą bardzo chciałam uratować. Spojrzałam na Hope, która nieco się wierciła. Poprawiłam ją w moich ramionach.

-Bądź moim powodem do życia-wyszeptałam, patrząc na nią.

-Będę-usłyszałam za sobą głos. Aiden usiadł obok mnie i spojrzał w taflę wody. Nie odezwałam się. Było mi głupio, że usłyszał moment mojej słabości. W tym świecie coś takiego nie powinno mieć miejsca.

-Nie myśl o tym- powiedział.

-O czym? - dopytałam. Nie wiedziałam o co mu chodzi.

-O poddaniu się- spojrzał na mnie. W jego oczach dostrzegłam cień nadziei i niepewności. 

-Nie myślałam o tym-zaprzeczyłam. Spojrzałam na Hope. Patrzyła, a raczej starała się patrzeć na Aidena.-Chcesz ją potrzymać?- spytałam. Zerknął na małą.

-A jak ją upuszczę?- zawahał się.

-Wytłumaczę ci- podałam mu Hope.-Prawą rękę daj na spód, a dłonią podtrzymuj jej główkę. Lewą rękę ułóż wokół jej ciała tak, żeby głowa delikatnie opierała się o zagięcie w łokciu, a dłonią, żebyś trzymał ją za nóżki- pokierowałam go, a on robił wszystko zgodnie z moimi wskazówkami. Bał się, ale po chwili uśmiechnął się delikatnie. Wróciłam do patrzenia w dal.

Nie myślałam o poddaniu się, to było coś innego. To rozpaczanie nad złymi krokami w przeszłości, które mają silne odzwierciedlenie w przyszłości. Nie chciałam i nie chcę się poddać. Chcę po prostu mieć cel, który utrzymywałby mnie przy swoim postanowieniu. Nigdy nie pomyślałabym, że w tych czasach zobaczę małe dziecko, które urodziło się po ogłoszeniu epidemii. To jest niemożliwe, żeby Hope miała więcej niż cztery-sześć miesięcy. W marcu ogłoszono epidemię, a pod koniec czerwca opuściłam moje rodzinne strony. Zastanawiam się jak teraz wygląda mój dom. Czy Snook działa w swoim obozie, czy już zginął. Odchyliłam głowę do tyłu i przymknęłam oczy, żeby odgonić niepotrzebne myśli.

-Kaysa?- zaczął Aiden półtonem.

-Tak?

-Hope zasnęła- powiedział, a ja wyprostowałam się i spojrzałam na dziewczynkę, żeby sprawdzić, czy mówił prawdę. Malutka oddychała miarowo i miała zamknięte oczy. Wyglądała jak aniołek.

-Zanieś ją do środka, ja poczekam na Dave'a- powiedziałam, wstając.

-Nie możesz iść ze mną?- uniósł jedną brew. Chciałam zapytać w jakim celu, ale jego wzrok wyjaśnił wszystko. Nadal się bał, że coś jej zrobi. Kiwnęłam głową w stronę budynku i poszłam pierwsza. -Gdzie ją położymy?- spytał, kiedy szliśmy korytarzem.

-Musimy przygotować jej coś tymczasowego- powiedziałam. Weszłam do schowka, gdzie były różne pudła. Wzięłam jedno z większych i poszliśmy do głównego pomieszczenia. Postawiłam pudło na stoliku i sięgnęłam po koc, którym się przykrywałam, kiedy było zimno. Wyłożyłam nim karton, a Aiden ułożył tam dziewczynkę. Mieściła się i miała wystarczająco luzu. Hope nadal smacznie spała, a mnie ogarniał spokój na jej widok.

-Dlaczego ona żyje, a jej matka i brat byli szwendaczami?- zapytał Aiden, patrząc na dziewczynkę.

-Myślę, że jej matka zostawiła ją, bo stwierdziła, że nie da sobie rady i wzięła tylko syna. Może była ugryziona i z czasem się zamieniła- odparłam po zastanowieniu.- A później- wzięłam głęboki oddech.

-Wiem, nie musisz kończyć- przerwał. Odgoniłam tamte obrazy z głowy i usiadłam pod ścianą. Aiden stanął przy oknie, żeby widzieć, czy jego tata już wraca. Ale Dave'a nie było już od kilku godzin.

Still aliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz