5.2

908 77 17
                                    

Ohana spadła nam z nieba. Osiedle jest takie, jak mówił Simon. Dostaliśmy trzy domy; w jednym mieszkałem ja z tatą i Hope, w drugim Scarlett, Karrie i Eva, a w ostatnim Jeff, Oshee i Blase.

Szliśmy ze Scarlett po ulicach osiedla i rozmawialiśmy o tym, co ślina przyniesie nam na język. Rozmawiałem z nią swobodnie i tak też się czułem w jej obecności. Trzymaliśmy się za ręce od początku naszego spaceru.

-Czasami się zastanawiam co by było, gdyby apokalipsa się nie odbyła- powiedziała. -Myślałeś nad tym?- spytała.

-Tak. Teraz pewnie kończyłbym pierwszy rok w nowej szkole- przyznałem.

-Podobno chciałeś iść na adwokata- zagadnęła. Nie przypominam sobie, żebym jej o tym mówił. Spojrzałem na nią pytająco.-Kaysa kiedyś mówiła-wyjaśniła półtonem. Weszliśmy na trudny temat, więc od razu go zmieniliśmy.

-Zjadłbym spaghetti- przyznałem, a Scarlett się zaśmiała.

-Da się zrobić - powiedziała i zaprowadziła mnie do swojego domu.

Następnego dnia rano ja, Simon, Jeffrey i Marina jechaliśmy po zapasy. Kiedy mieliśmy wracać, kobieta kazała pojechać jeszcze do apteki. Stanęliśmy przed drzwiami.

-Tak właściwie, to po co tutaj idziemy? Mamy pełny zestaw leków- zapytał Jeff.

-Rose kazała poszukać płynów do kroplówek dla tamtej dziewczyny- wyjaśniła czarnowłosa. Wyłamali klamkę i weszliśmy do środka. Jeden szwendacz leżał na podłodze z odłamaną ręką. Simon szybko wbił mu nóż w głowę i zaczęliśmy rozglądać się po wnętrzu. Marina i Jeff poszli na zaplecze, a my pakowaliśmy leki do torby. Było ich niewiele, ale zawsze coś. Godzinę później Olivia zapisywała to, co wnosiliśmy do jednego z garaży. Była tam spiżarnia, a kobieta robiła rozpiskę wszystkiego, żeby mieć to jakoś uporządkowane. Ludzie tutaj są sprawiedliwi i rzadko kiedy się sprzeczają. To niemożliwe, że podczas epidemii oni zachowują tyle człowieczeństwa. Podziwiam ich.

-Kim jest ta dziewczyna?- spytałem z ciekawości Simona.

-Jakieś dwa tygodnie przed waszym przybyciem, Dwight, Klaus i Donna wracali ze zwiadu. Minęli na drodze jakąś osobę i w obawie, że to szwendacz strzelili do niej. Szczęście w nieszczęściu, Klaus nie trafił w głowę tylko w brzuch. Dopiero jak usłyszeli krzyk, zorientowali się, że to nie sztywny- wyjaśnił.

-Jak się nazywa?- zapytałem. Światełko nadziei zaświeciło się we mnie po raz kolejny, ale tym razem z większą siłą.

-Nie wiemy- podał pudło Jeffrey'owi. -Kiedy traciła przytomność, wymamrotała coś o stadzie i jakimś mieście...Woodry?- dodał. Puszki, które trzymałem omal nie wypadły mi z rąk.

-Loodry- szepnąłem.-Ona mówiła o Loodry, nie Woodry- powiedziałem głośniej. Mężczyzna spojrzał na mnie niezrozumiale. Położyłem puszki na podłodze w dostawczaku.-Zaprowadź mnie do niej, szybko!- złapałem go za przedramię. W milczeniu poprowadził mnie do jednego z domów. Wszedłem do środka i zobaczyłem tam Rose, czytającą książkę.

-W którym pokoju leży ta dziewczyna?- zapytałem.

-Pierwszym na lewo, ale nie możesz...- dalej nie słuchałem. Pobiegłem do pokoju i zobaczyłem Kaysę. W końcu ją zobaczyłem. Leżała na łóżku, podpięta do kroplówki i sprzętu, który odmierzał jej tętno i pokazywał na ekranie. Wyglądała inaczej, tak zmarnowanie. Jakby była na granicy życia i śmierci. Moje oczy się zaszkliły, kiedy podszedłem bliżej.

-Co jej jest?- wychrypiałem, gdy usłyszałem jak Rose za mną wchodzi.

-Kula zatrzymała się jej w jamie brzusznej i uszkodziła kilka narządów. Musiałam wyjąć ją i jej odłamki oraz pozszywać niektóre organy. Straciła dużo krwi- wyjaśniła.-Znasz ją?- spytała, stając obok mnie.

-Tak- przyznałem.

-Jest w śpiączce już prawie miesiąc- dodała.-Jej stan jest stabilny, ale nigdy nie wiadomo.

Siedziałem obok jej łóżka i jedyne co robiłem, to wpatrywałem się w jej bezwładne ciało. W głębi czułem, że robi wszystko, żeby się nie poddać. Zawsze była silna. Do mojej głowy wpadł czarny scenariusz; dziewczyna umiera i zamienia się w jednego z nich. Odruchowo ścisnąłem jej dłoń. Nie może mnie zostawić. Jest jedyną osobą, która jest ze mną od początku apokalipsy. Przeszliśmy razem więcej, niż kiedykolwiek bym przypuszczał. Ogarnęło mnie to samo uczucie, co na farmie Johann'ów, kiedy Babe usiłowała zabić Ryeen. 

-Bądź złośliwa jak nigdy, ale się obudź.

Still aliveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz