Epizod IV:
Niepewna przyszłośćW połowie nocy zatrzymaliśmy się niedaleko miejsca, gdzie wywieziono Aidena. Było chłodno, a wiatr sprawiał wrażenie, że temperatura była niższa niż w rzeczywistości. Włączyłam latarkę i rozejrzałam się po okolicy.
-Chodźmy- powiedział Dave, a ja ruszyłam za nim.
-Myśli pan, że nadal jest niedaleko? -spytałam, dorównując mu kroku.
-Mów mi Dave. Na pewno daleko nie poszedł -stwierdził. -Nie dotrzemy tam po ciemku, poczekajmy tutaj do rana-dodał po chwili.
-Jeśli coś mu się stanie? Jest sam- zatrzymałam się.
-Wierzę w niego. Nie wiem jak radził sobie po tym wszystkim, ale nigdy się nie poddawał - przez światło odbijające się od księżyca widziałam jego wyraz twarzy. Był smutny i żałował. Posłałam mu uśmiech, mimo że mógł go nie dostrzec. Usiedliśmy pod drzewami. Mężczyzna podał mi batona i butelkę wody z plecaka, który nosił. Większość zapasów zamknęliśmy w bagażniku.
Nad ranem poszliśmy w wyznaczone miejsce i jedyne co napotkaliśmy, to ciało szwendacza. Rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiegokolwiek śladu chłopaka.
-Gdzie mógł pójść?- zapytał Dave, nie kryjąc strachu. Zastanowiłam się. Co zrobiłabym, gdybym została rozdzielona z kimś, kto jako jedyny został mi na tym świecie? To chyba najgłupsze pytanie jakie mogło zaistnieć.
-Poszedł w stronę Yellowpole- powiedziałam. -Pewnie idzie szybko, musimy wrócić do auta i pojechać w tą samą stronę.
Po niecałej godzinie siedzieliśmy w aucie i analizowaliśmy mapę.
-Spójrz- wskazał coś na papierze.- To pasmo wyżyn może go spowolnić. Nie ma szans, żeby już je przeszedł- kontynuował. Pasmo ciągnęło się daleko na północ, więc nie okrążył go od tamtej strony. Z południowej też nie dałby rady, ponieważ ciągnie się łukiem w stronę morza na zachód i z każdą milą robił się coraz wyższy.
-Zatem jedziemy trasą 6G i zamiast mostem, zjeżdżamy do podnóża. Później asfalt zmienia się w zwykłą, polną drogę, którą jedziemy dwadzieścia kilometrów. Wchodzimy na kilkanaście metrów i wypatrujemy Aidena- powtórzyłam wszystko dla pewności. Przytaknął i ruszyliśmy zgodnie z planem. Jeszcze tego samego dnia byliśmy na miejscu. Weszliśmy na jakieś dwadzieścia metrów i rozpaliliśmy ognisko.
-Jak ty i Aiden...?- mężczyzna nie wiedział jak sformułować pytanie. Usiadłam po turecku bliżej ogniska.
-Jakieś dwa dni po tym jak pan... -zacięłam się, ale nie musiałam kończyć.-Na pewno zna pan Helen-potaknął. -Ona chciała po niego wrócić, a ja muszę przyznać, że nie bardzo- kontynuowałam.
-Mogłabyś mi wszystko opowiedzieć? Od Aidena prędko się nie dowiem- westchnął. Posłałam mu pocieszający uśmiech i opowiedziałam mu od początku. Od momentu wejścia do ich rodzinnego domu, przez uniknięcie pierwszego stada sztywnych, życie na gospodarstwie, po naszą konfrontację. Chciałabym, żeby między nimi było wszystko w porządku. Wiem, że sytuacja jest trudna, ale mogliby spróbować. Na kilometry widać było żal i wyrzuty sumienia.
-Czy mogę wiedzieć, co stało się tamtego dnia?- spytałam nieśmiało, kiedy wzięłam od mężczyzny podgrzaną zupę.
-Lauren, moja żona, chciała zostać i poczekać, ale ja, jako policjant, wiedziałem o Yellowpole wcześniej niż inni. Chciałem zabrać tam całą rodzinę jak najwcześniej i bezpiecznie żyć-westchnął. Teraz nadszedł najcięższy moment.-Możesz mi nie uwierzyć, ale to nie ja dźgnąłem ją nożem. To ona wpadła w furię i wymachiwała rękoma- widziałam jak w oczach gromadzą mu się łzy. Mimo to, kontynuował: -Aiden wszedł, kiedy wyciągałem ostrze. Kazałem mu się spakować i czekać w aucie, ale mnie nie słuchał. Powiedział, że mam odejść-skończył. W gardle czułam gulę. Na widok płaczącego Dave'a, łamało mi się serce. To, co powiedział miało sens, ale nie mogę mu od tak uwierzyć. Chcę, ale muszę wyciągnąć dokładną wersję zdarzeń z punktu widzenia jego syna. Nigdy nie pomyślałabym, że osobiście poznam ojca Fostera, a co dopiero, starała się pomóc im w relacjach.
-Pomogę wam- powiedziałam półtonem, odkładając pustą puszkę. Mówiłam szczerze. Czułam, że muszę coś z tym zrobić, jakby to był jeden z moich celów.
Mężczyzna uśmiechnął się do mnie blado.
-Wiesz, Aiden zawsze jak wracał ze szkoły mówił coś typu: "Ryeen dzisiaj mnie wkurzyła...", "Ryeen chamsko się zachowała...", ale nigdy nie wspominał, że ta "Ryeen"- przy moim nazwisku zrobił dłońmi cudzysłów.- ma dobre serce.
-Mało kto dostrzega pewne szczegóły- odparłam.-Oboje myliliśmy się co do siebie-przyznałam i spojrzałam w stronę przerzedzonego lasu oraz łąki pod wzgórzem. Siedziałam tam przez chwilę, aż dostrzegłam ciemną posturę pomiędzy ostatnimi drzewami. Do tej pory widzieliśmy pojedynczych szwendaczy, których wyróżniał chód, ale teraz ta osoba szła normalnie. Kiedy przeszła kilkanaście metrów, przystanęła i spojrzała w naszą stronę.
-To Aiden? -spytałam. Dave spojrzał przez lornetkę, którą zapewne ukradł ludziom Tysona.
-Tak! -powiedział, a ja poczułam ulgę. Wstałam i slalomem zbiegłam z góry. Nie czekając na starszego Fostera, pobiegłam w stronę Aidena. Im bardziej się do niego zbliżałam, tym bardziej miałam wrażenie, że coś jest nie tak. W końcu stanęłam z chłopakiem twarzą w twarz. Był zgrzany, cały spocony, a jego skóra przypominała białą kartkę papieru.
-Aiden wszystko okej? - spytałam. Patrzył na mnie nieprzytomnie spod zmrużonych oczu.
-Chyba tak bardzo chciałem cię znaleźć, że mam już halucynacje- wyszeptał.
-To nie halucynacje, jestem tutaj- dotknęłam jego ramienia. Jego oczy otworzyły się szerzej i przyjrzały mi się.
-Kaysa, to niemożliwe- wymamrotał.-Źle się czuję- powiedział po chwili, a jego ojciec znalazł się przy nas.
-Musimy go zabrać do bezpiecznego miejsca-powiedziałam, przykładając dłoń do czoła chłopaka. Ma gorączkę.
-Wiem dokąd-powiedział Dave. Wzięliśmy na pół przytomnego Aidena pod ramiona i zanieśliśmy do auta. Jego plecak schowaliśmy do bagażnika, a chłopaka położyliśmy na tylnych siedzeniach. Ułożyłam jego głowę na moich kolanach, a starszy Foster ruszył.
CZYTASZ
Still alive
Science FictionPisane bardzo dawno temu. Ostrzegam przed masą błędów każdego możliwego rodzaju oraz dużą ilością niedociągnięć fabularnych. Obecnie pracuję nad nową wersją. Najwyższe notowania: • sci-fi - 01 w dniu 29.06.2021 ♥ • #zombie - 01 w dniu 08.06.2018 •...