Aiden
Stałem przed szybą, trzymany za ręce z tyłu. Chciałem odwrócić głowę i nie patrzeć na to, co dzieje się po drugiej stronie, ale drugi z typków trzymał moją głowę. Słyszałem wszystko o czym rozmawiali, o ile można nazwać to rozmową. Dziewczyna powolnie zaczęła ściągać materiał, a mężczyzna patrzył na nią łapczywie. Niech ona tego nie robi. Mogą mnie pobić, ale niech ona nie da się omamić.
-Kaysa nie!- krzyknąłem, kiedy mężczyzna wstał.
-Oni cię nie słyszą- powiedział jeden z mężczyzn. Zagryzłem wargę, gdy zabrał jej bluzkę i podarł. Patrzyła przed siebie i nic nie robiła. Nie była w stanie. Podszedł do niej i dotknął jej ramienia. Drugą ręką przeczesał jej włosy i zmusił, żeby na niego patrzyła.
-Nie jesteśmy z Yellowpole- powiedziałem po raz kolejny.-Czego od nas chcecie?
-Udzielił ci ktoś głosu?- zapytał jeden z nich. Mężczyzna stojący przy Kaysie, patrzył na nią z widoczną chęcią. Brzydził mnie i jestem pewien, że dziewczynę też. Nagle uderzył ją w policzek. Kiedy upadła na ziemię, wyszarpałem się z uścisku i ruszyłem do szyby. Nie zdążyłem podbiegnąć, ponieważ odciągnęli mnie i rzucili na ziemię. Kopnęli mnie kilka razy w tułów. Splunąłem krwią na podłogę i podniosłem się ostatnimi siłami. Mężczyźni, delikatnie ujmując, wyciągnęli mnie z sali i zaprowadzili do poprzedniej, gdzie wcześniej siedziałem z Kay. Dosłownie wrzucili mnie do środka i zatrzasnęli drzwi. Z bólem brzucha i pleców usiadłem po turecku niedaleko ściany i czekałem aż przyjdzie Kaysa. Nie musiałem długo wyczekiwać. Dziewczyna chwiejnym krokiem weszła do pomieszczenia, zasłaniając się rękoma. Wstałem i ściągnąłem rozpinaną koszulę. Podszedłem do niej i zarzuciłem na jej ramiona materiał. Ubrała go i zapięła guziki. Miała opuchnięty policzek.
-Nie musiałaś tego robić dla mnie- wyszeptałem i mimo bólu, pomogłem jej usiąść. -Wszystko widziałem, byłem za szybą- wyjaśniłem, gdy na mnie spojrzała. Jej wzrok wyrażał pustkę.
-Wszystko okej?- spytała.
-Trochę mnie skopali- przyznałem.
-Dlaczego oni to robią? Kim są?- zapytała. Jej głos był słaby i nie wyrażał żadnych emocji. Kaysa jeszcze nigdy nie była tak wstrząśnięta. Nie wiedziałem co mam zrobić, żeby ją pocieszyć. Patrząc na nią wiedziałem tylko jedno- muszę nas stąd wydostać.
Żebra bolały mnie z każdym oddechem i najmniejszym ruchem. Oparłem się o ścianę i zamknąłem oczy. Kaysa siedziała niedaleko mnie skulona z przyciągniętymi kolanami do klatki piersiowej. Nie wiem co ten mężczyzna jej robił, kiedy mnie bili, ale nie pozwolę na takie traktowanie. Świat się zmienił na gorsze. Może to rodzaj pokuty? Zbawienia od grzeszników? Prychnąłem na swoje myśli.
-Co jest?- zapytała szatynka.
-Rozmyślam- odpowiedziałem.- Musimy się stąd wydostać, choćby nie wiem co-dodałem. Dziewczyna westchnęła. Otworzyłem oczy i kątem na nią zerknąłem. Teraz nogi miała wyprostowane, a ręce opadały wzdłuż jej ciała. Patrzyła przed siebie z zamyśloną miną. Widać było, że nad czymś mocno się zastanawia. Nie chciałem jej przeszkadzać, więc już się nie odzywałem. Zasypiałem, gdy drzwi do pomieszczenia otworzyły się. Gwałtownie otworzyłem oczy i wstałem, a Kaysa niespokojnie się poruszyła. Spojrzałem w stronę wejścia i nie mogłem uwierzyć w to, co zauważyłem. Sama postura zdradzała osobę. Lekki zarost, błękitne oczy i ciemne włosy. Stał tam i patrzył na mnie z ulgą.
-Aiden- wyszeptał i zamknąwszy drzwi, ruszył w moją stronę. Instynktownie cofnąłem się o kilka kroków i osłoniłem, stojącą już dziewczynę swoim ciałem.
-Nie podchodź- powiedziałem twardo. Wszystkie emocje i wspomnienia powróciły. Poczułem jak szatynka ściska moją koszulkę na plecach.
-Synu...- zaczął zrezygnowany.
-Nie jesteś moim ojcem!- przerwałem mu wściekły.- Czego chcesz?- zapytałem.
-Chcę cię przeprosić. O niczym innym nie marzyłem od miesięcy, a kiedy dowiedziałem się, że tutaj jesteś...- urwał.- Pomogę wam- zaoferował.- Uciekniemy stąd, wiem gdzie możemy się zatrzymać- przyglądał mi się z nadzieją. Przypomniały mi się słowa, które powiedziała Kaysa.
'Każde zachowanie ma swoją przyczynę'
-Jak mam ci zaufać? Po tym wszystkim? Po tym jak zabiłeś mamę i zostawiłeś mnie na pastwę losu?- zmarszczyłem brwi. Widziałem jak szklą mu się oczy i szuka odpowiednich słów.
-Aiden, spokojnie- usłyszałem szept Kay za plecami.
-Kaysa Ryeen tak?- mój ojciec spojrzał na szatynkę. Dziewczyna nic nie powiedziała, tylko patrzyła na mężczyznę swoim typowym, srogim wzrokiem.
-Daj nam dzisiaj spokój- powiedziałem.
-Zrobię wszystko, żebyś mi wybaczył- odezwał się po chwili ciszy i wyszedł z pomieszczenia. Odetchnąłem z ulgą. Dziewczyna puściła moją koszulkę i spojrzała na mnie. Przetarłem twarz dłońmi, westchnąłem po raz kolejny i usiadłem.
-Chcesz o tym porozmawiać?- spytała cicho, siadając obok. Spojrzałem na nią. Na policzku tworzył jej się siniak, którego sam widok przyprawiał o ból.
-Nie jestem pewien, czy moge mu zaufać- powiedziałem, przenosząc wzrok na swoje dłonie.-Nadal go kocham, ale myślę, że byłoby o wiele łatwiej, gdyby tak nie było- przyznałem.
-Czasami człowiek zastanawia się co by było, gdyby zrobiło się coś inaczej. Kłopoty nie zawsze oznaczają coś złego, a złe decyzje nie zawsze przynoszą samo cierpienie- powiedziała, a ja spojrzałem na nią, nie kryjąc zdziwienia. Wzrok miała utkwiony w suficie i nie zauważyła, że na nią patrzę.- Życie lubi zaskakiwać, to jest jego ulubioną czynnością. Nie zmienia to faktu, że pionkami jesteśmy my i mimo wszystko, powinniśmy dostosowywać planszę według własnego uznania. Nie rzucamy sobie specjalnie kłód pod nogi, wiedząc, że na końcu czeka nas błaha nagroda- w końcu na mnie spojrzała, ale nie przerwała.- Więc skoro kłody lecą, a my nie wiemy jaka dokładnie jest stawka, to znaczy, że warto.
____
Ta Kay czasami umie powiedzieć coś mądrego :D
Jak relacje po połowie epizodu trzeciego?
CZYTASZ
Still alive
Science FictionPisane bardzo dawno temu. Ostrzegam przed masą błędów każdego możliwego rodzaju oraz dużą ilością niedociągnięć fabularnych. Obecnie pracuję nad nową wersją. Najwyższe notowania: • sci-fi - 01 w dniu 29.06.2021 ♥ • #zombie - 01 w dniu 08.06.2018 •...