Po raz czwarty 2

54.1K 2.5K 258
                                    

-Tate, Tate wstawaj do cholery!- Ktoś drze mi się nad uchem.

-Chryste nie jestem głucha do kurwy!-Warczę

-Ale dzisiaj są nasze pierwsze zajęcia - mówi podekscytowana moja współlokatorka.

-Twoje pierwsze, a moje pierwsze po raz czwarty. Daj mi spać.

-Nie, miałaś mi wszystko pokazać.

Chryste ależ ona upierdliwa- jęczę w duchu. Muszę wstać, bo nie da mi żyć. Zwlekam się z łóżka i ruszam do naszej łazienki. Całe szczęście, że nasze lokum składa się z dwóch osobnych pokoi, kuchni z niewielkim salonikiem i łazienki. Jako jedyna posiadam taki apartament i moje współlokatorki zmieniają się jak rękawiczki. 

-Tate?

-Tak?

-Długo tak będziesz stać z ubraniami w ręku?

-Tak, dopóki nie ruszysz tyłka i nie zrobisz mi kawy- wrzucam ją z pokoju i sama ruszam do łazienki.

Po piętnastu minutach jestem gotowa i idę za zapachem kawy, która już na mnie czeka w kuchni. Kiedy wchodzę, Lulu obrzuca mnie spojrzeniem i podnosi jedną brew?

-W tym chcesz iść?

-A co, wstyd będzie ci iść z kimś tak ubranym?- Pytam wyzywająco, bo sama jest ubrana w zdzirowatą kieckę i szpilki. Śmiać mi się chcę, bo jest ubrana jak większość, pierwszoroczniaków,chcąc zwrócić uwagę samców. Jednak, żeby zdobyć swojego mate, to nie ubrania o tym decydują, ale co ja tam wiem. Wciąż jestem sama czym doprowadzam rodziców do furii. Poza tym to nie moja sprawa i nie moja bajka, kto w co się ubiera.

-Mogłabyś się przebrać?

-A po co? Czyżby jeansy, bluza i conversy nie mieściły się na twojej liście ubrań?- Mrugam do niej i wychodzę. 

Słyszę jak idzie za mną, bo jej szpilki stukają tak niemiłosiernie o podłogę, że mam ochotę wyć. Trzy lata tutaj, zrobiły ze mnie weterankę i uodporniłam się na głupotę innych, zwłaszcza na takie entuzjastyczne dziewczyny jak Lulu. Jest naprawdę fajna, ale już tyle miałam przeróżnych współlokatorek, że nauczyłam się do nich nie przyzwyczajać i trzyma je lekko na dystans.

 Trafiały mi się słodkie idiotki, suki i całkiem fajnie dziewczyny. Ale wszystkie je łączyło i łączy jedno- chcą swojej bratniej duszy nawet jeżeli nie łączą się z miłości. 

Ja też chcę, ale nie zwiążę się z pierwszym lepszym samcem tylko dlatego, że muszę spełnić oczekiwania rodziców. To ma być z miłości i z tego czegoś co niektórzy nazywają rażeniem pioruna. Babcia opowiadała mi, że właśnie tak zareagowała na dziadka, i byli ze sobą z miłości. Niestety moi rodzice są ze sobą z obowiązku, sparowali się dla dobra watah, ale prawda jest taka, że chcieli być najsilniejsi. A ja na razie jestem ich największym rozczarowaniem.  Może dlatego mamusia-och jędzą jakich mało-jest taką zimna suką i traktuje mnie jak przykry obowiązek.

W wielkiej auli jak co roku odbywa się przywitanie nowych członków tego przybytku zmiennych. Wchodzę i obserwuje innych studentów, w tym roku wyjątkowo jest pół na pół samców i samic. Będą mieli używanie i dlatego cieszę się, że mieszkam na poddaszu i nie będę słyszeć tych wszystkich jęków- "och tak, szybciej" "mocniej" itp. 

Siadam na samym końcu i obserwuję całe towarzystwo, które w większości stanowią pary. Ci co są wolni, to nowo przybili i są na pierwszym, drugim rzadziej na trzecim roku. Na ostatnim roku jedyną wolną osoba jestem ja. 

Patrzę na naszego rektora i jak co roku wciska głodne gatki. Powinnam się stąd ulotnić, rozglądam się i widzę jak ktoś do mnie macha. Jezu to znowu Lulu, więc jej kiwam tylko głową. 

Po pięciu minutach całe to gówno kończy się i jak najszybciej wychodzę stąd. Od jutra zacznie się rzeź niewiniątek czyli polowanie zaczną wszystkie wolne wilki, całe szczęście jestem nietykalna.

Czekając na ciebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz