Starcie 28

33.2K 1.9K 270
                                    

Dedykacja dla klubu morderczyń :)

Tate

Ja chyba śnie. Do Jadalni wpadają inni zmienni na czele z moją siostrą, która rzuca się na Seda i w tym samym czasie inni atakują mojego ojca, ojca Seda i Travisa. Brat stoi zdezorientowany, więc pokazują mu, żeby się schował i się nie odzywał, tak jakby go tu nie było.

Ruszam na odsiecz mojemu partnerowi, jednak drogę zastępuje mi moja matka. Jakim cudem do cholery ona tutaj się znalazła? 

Rzuca się na mnie i w ostatniej chwili uchylam się od jej ciosu w twarz, który jednak lądu na moim ramieniu. Uderzenie jest tak duże, że odchylam się do tyłu. Zanim jestem w stanie się wyprostować zostaję złapana za ramiona i pchnięta z taka siłą, że ląduję na placach po drugiej stronie jadalni. W trakcie spotkania z podłogą, moją głowa uderza o deski, aż przeszywa mnie ostry ból. Lekko potrząsam głową w celu pozbycia się otępienia, po czym wstaję z oporem, jednak od razu zostaję złapana za gardło i przyciśnięta do ściany.

-Teraz kurwa umrzesz- matka syczy prosto w moja twarz.

-Pusszczaj- ledwo mogę mówić.

-Zdechniesz tak jak twój wybranek- zaciska swoją dłonie coraz bardziej na mojej szyi. Próbuję użyć rąk do odepchnięcia mojej matki, jednak niezbyt mi to wychodzi, gdyż ledwo mogę oddychać. Mój mózg ma za mało tlenu i jeszcze chwila a odpłynę. 

Ostatkiem świadomości podnoszę rękę nad głowę i to jak się okazuje jest moje zbawienie. Nade mną na ścianie wiszą zbiory ojca. Broń z różnych epok. Zawsze dziwiłam się po co jemu to wszystko, ale teraz całowałabym go po stopach, za  cała tą kolekcję. Macam palcami w celu zlokalizowanie czegokolwiek i jak się okazuje natrafiłam na najlepszą kolekcję taty.

Zahaczam palcami i obluzowuje metalową tarczę. Łapię ją w niezbyt dobry sposób, ale musi mi to wystarczyć i modlę się w duchu, żeby mi nie upadła. Ostatkiem sił biorę zamach i walą matkę metalem w głowę.

 Uderzenie na chwile ją ogłusza, więc odruchowo poluzowuje uchwyt na moim gardle, co  daje mi możliwość złapania niewielkiego oddechu. Robię powtórny zamach i walę ją centralnie w twarz , na co chwieje się i robi kilka kroków w tył.

Dopiero teraz łapię potężny haust powietrza, odchylam głowę w prawo i widzę w zasięgu ręki broń, która może uratować mi życie. Chwała ci tato za umieszczenie jej tutaj. Sięgam po nią, ale jej ciężar powoduje, że upada z brzękiem na podłogę, a moja ręka podąża za nią. Kurwa ależ to ciężkie.

-Zapłacisz mi za to suko!- Słyszę krzyk matki i podnoszę głowę do góry. 

-Zapierdolę cię, nie jesteś już moją matką- warczę do niej ,ale czuję jak boli mnie krtań.

-Zostaw Tate!- Mój brat ryczy i rzuca się na naszą rodzicielkę, co jest błędem, bo widzę jak matka rzuca nim o ścianę, a moje serce staje.

Nie robię nic, tylko obserwuję brata, a kiedy widzę jak próbuje się podnieść tzn., że nie jest najgorzej i cała moja uwaga skupia się w tym momencie na Katrinie O'donnell. 

Jest już martwa, nawet jeżeli ona on tym nie wie, to za chwile straci jakże swoje marne życie. Za wszystkie rzeczy jakie zrobił całej mojej rodzinie, za Draka, za napaść na Sedrica. Za porwanie mnie i odseparowania od mojego mate. 

-Zginiesz marnie- wypowiadam te słowa i czekam na jej reakcje, co następuje błyskawicznie.

Rzuca się w moją stronę  z wypisaną furią w oczach, może gdybym jej nie znała zrobiłoby to na  mnie wrażenie, ale nie dzisiaj i nie teraz. Zbieram wszystkie siły jakie mi jeszcze pozostały i podnoszę topór, który nie wiedzieć czemu teraz wydaje się jakby był dla mnie stworzony. 

Patrzę hardo mojemu przeciwnikowi w oczy i w momencie kiedy moja matka, próbuje mnie dopaść, z mojego piersi wydobywa się przeraźliwe wycie, a moje ręce bezwiednie robią zamach. Srebrne ostrze przecina powietrze trafiając w jej szyję i wchodząc gładko w jej jasną skórę. Patrzę, ale wszystko widzę jak w filmie, klata po klatce jak w zwolnionym tempie.  Jej głowa odpada od reszty ciała i spada głucho na podłogę. Krew broczy w każdą stronę, a jej bezgłowie ciało upada swobodnie tuż obok. 

Na ten widok robi mi się słabo oraz mam mroczki przed oczami, a moje ręce  wypuszczają z łoskotem topór, chwieję się i lecę. Czuję czyjeś dłonie na swoim ciele, a następnie następuje nicość.


*******************************

Macie upragnioną scenę mordu. Zapewne nie jest taka jak się spodziewaliście, ale jakoś stos,lwy,szczury nie wchodziły w grę, bo to nie Średniowiecze, a szkoda;))))


Czekając na ciebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz