Uspokój swoje hormony 55

28K 1.6K 115
                                    

Tate

Zbliżają się Świeta Bożego Narodzenia, a raczej będą za kilka dni. Cała uczelnia zaczyna pustoszeć sukcesywnie, wszyscy łącznie z wykładowcami wykruszają się i tylko takie niedobitki jak nasza czwórka jeszcze krążą tutaj. 

Oczywiście święta mamy spędzić u rodziny Sedrica i nie powiem, że się trochę tego nie boję, ale kiedyś muszę poznać resztę rodziny. W sumie poznałam tylko Alfę Blacka no i Lori, ale została jeszcze reszta...

-Gotowa?

-Co? Na co mam być gotowa?-Pytam, nie rozumiejąc o co chodzi brunetowi.

-Kochanie, widzę, że ta ciąża zaszkodziła chyba trochę twoim szarym komórką

-Jeszcze raz coś takiego powiesz, to pożałujesz- fukam na Seda.

-Dzisiaj mamy jechać do domu- mówi skruszony.

- Zaraz, zaraz. Jutro mieliśmy jechać, a nie dzisiaj ty przebrzydły kłamco- rzucam poduszką w niego.

-No trochę przesunąłem nasz wyjazd- drapie się po karku- bo mama nie może się nas doczekać.

- To nie zwalaj wszystkiego na ciążę- udaję oburzoną, ale widzę, jak mój partner podchodzi do mnie niczym łowca do zwierzyny, uśmiechając się lubieżnie.

-O nie. Nie, kochanie, nawet o tym nie myśl- kręcę głową.

-Nie myśl o czym?- Pyta i rzuca się na mnie.

-Wiesz dobrze jaskiniowcu.

-Skarbie właśnie sobie nagrabiłaś i pokarzę ci jakim jestem jaskiniowcem- rusza zabawnie brwiami, a ja wybucham śmiechem.

Ku mojemu zaskoczeniu wcale nie niesie mnie do sypialni tylko stawia mnie przy drzwiach wyjściowych. Podaje mi kurtkę i pomaga mi ją założyć, po czym wskazuje na buty, żebym je również założyła, a sam wciąga na siebie skórzana kurtkę. Wyprowadza mnie za drzwi i moim oczom ukazuje się Travis z Lori ubrani w kurtki.

- No nareszcie, ileż można czekać na księżniczki- buczy przyjaciel.

- Jeszcze jedno słowo, a tak ci przyłożę...-zaciskam dłonie w pięści.

- Tate uspokuj swoje hormony skarbie, bo nam wykończysz Sedrica.

Na jego słowa obracam się do mojego mate i mrużę oczy.

- Wykańczam cię? -Wręcz syczę swoje pytanie.

-Tylko w łóżku maleńka- odpowiada i składa na moich ustach namiętny pocałunek.

-Musicie? - Jęczy przyjaciel i obrywa z łokcia od Lori.

-Zamknij się, bo inaczej powiem, co działo  się w czwartek- robię mały szantaż , a widząc zmieszana minę Travisa, podnosze triumfalnie głowę i puszczam Lori oczko, na co ta się czerwieni.

- Można wiedzieć, o czym mówisz?- Słyszę pytanie tuż obok ucha.

- Powiem ci później kotek- ale mam nadzieję, że zapomni, bo to nie historia, dla jego uszu.

Wsiadam do auta Sedrica, a Travis z Lori  jedzie moim, bo ustaliliśmy, że lepiej jechać na dwa osobne, na wszelki wypadek.

Przed nami kilkugodzinna podróż, więc układam się wygodnie w fotelu i zapinam wkurzające pasy, ale jakoś przeboleję, że mnie lekko uciskają. Nie ujechaliśmy daleko, a ja czuję jak zamykają mi się powoli powieki i słyszę kojący głos ukochanego, mówiący, żebym sobie pospała.

Budzę się i patrzę zaspanymi oczami przed siebie, stwierdzając, że nie wiem gdzie jesteśmy. Ukazuje mi się długa aleja podjazdowa z oprószonymi śniegiem drzewami. Wszystko wygląda jakby żywcem wyciągnięte z bajki Disney'a, a ja dawno nie widziałam tak pięknej scenerii.

- Jesteśmy na miejscu kotek- Sedric mruczy i bierze mnie za dłoń.

-Chcesz powiedzieć, że ten dom, a raczej pałac jest twoim rodzinnym domem?- Wskazuje palcem- mimo iż to nieładnie- na wielki budynek na końcu drogi.

-Dokładnie, ale nie mój tylko nasz kochanie, przynajmniej na razie.

-Na razie? 

-Po skończeniu studiów przenosimy się tutaj kochanie, ale nasz nowy dom jest jeszcze niegotowy.

Przetwarzam słowa mojego ukochanego. Jaki dom? Jaki nasz?

- Sedric o czym ty mówisz?

- To miała być niespodzianka, bo zleciłem wybudowanie nam własnego domu na terenach należących tylko do mojej rodziny.

-Och- tylko tyle jestem w stanie powiedzieć, bo jestem totalnie zaskoczona i oszołomiona.

Raptem ktoś łapie za klamkę i szarpie za moje drzwi, więc delikatnie sama je otwieram i moim oczom ukazuje się na pierwszy rzut oka trzyletni chłopiec.

-O jany, ale mas bzuch!- Krzyczy do mnie, a ja zaczynam się śmiać, bo rzeczywiście urósł mi bardzo dużo przez ostatnie niespełna cztery tygodnie. 

Mój zielony sweterek jest mocno opięty, ale nie kupowałam żadnych nowych ubrań, gdyż stwierdziłam, że jeszcze zdążę. No, ale jak widać chyba się myliłam. Spoglądam na malucha i widząc jego wyciągnięte do mnie rączki, biorę go na ręce, a on przytula się do mnie.

-Czyś ty oszalała do cholery?!-Słysze krzyk Sedrica.

-Ale...

- Oddawaj mi Willa, nie możesz dźwigać- karci mnie- i nie warz się go więcej nosić na rękach.

-Będę robić co mi się podoba- warczę na niego.- Nie zabronisz mi.

- Jeszcze się okaże, KOCHANIE- podkreśla ostatnie słowo.

Mam go gdzieś, biorę Willa za rączkę i kieruję się do domu, a ten dupek może mnie cmoknąć. Nie zdąż nawet złapać za klamkę, a drzwi otwierają się i staje w nich kobieta średniego wzrostu, która bierze mnie w ramiona

-Tak bardzo się cieszę kochanie- przytula mnie mocno do siebie, po czym odsuwa się ode mnie. Patrzy na mój wystający brzuszek i widzę łzy w jej oczach. -Przepraszam, ale to ze szczęścia.

Uśmiecham się do niej przyjaźnie i już wiem, że to ona będzie dla mnie matką, która kocha bezwarunkowo. 

-Też się cieszę, że mogę panią poznać.

-Mój Boże, żadną panią. Jestem Lisa, ale nie obrażę się jak będziesz mówić do mnie mamo- mówi uśmiechając się.

Kładzie swoją dłoń na moim brzuchu, a ja spoglądam najpierw na umiejscowienie jej ręki, a następnie na twarz Lisy i widzę, jak jej oczy się rozszerzają.

-Och skarbie- ponownie mnie przytula.

-Mamo, oddaj mi moją kobietę- słyszę głos Sedrica za sobą, na co obie chichoczemy.

-A ty jak zwykle zaborczy synu- kręci głową.- Ale daj mi się nacieszyć wnukami...

Czekając na ciebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz