Przepychanki 9

43.9K 2.3K 139
                                    

Tate

To jakiś pierdolony koszmar, kiedy ten chłopak podszedł i się przedstawił, a jego zapach owiał mój nos, wiedziałam. Wiedziałam, że jestem na straconej pozycji. Za nic na świecie nie chciałam spojrzeć mu w twarz, jednak zmusił mnie do tego głosem alfy. Kiedy tylko spojrzałam w jego oczy, poczułam jakby raził mnie piorun- to za pewno o tym babcia mówiła. Jego oczy w kolorze granatowym, na chwilę rozbłysły drobinkami złota i to zwiastowało koniec, mój koniec. To był mój przeznaczony co wywołało panikę w moim umyśle i ciele, więc wyrwałam się z jego uścisku dłoni i po prostu uciekłam, jak ostatni tchórz.

Wiem, że mnie goni i boże muszę gdzieś uciec, schować się przed nim.  Jeszcze moja cholerna wilczyca buntuje się przeciwko mnie i jęczy głośno, że musimy do niego wracać, że to nasz mate. Nic z tego, nawet nie znam kolesia. Co ja pieprze? To jest chwila kiedy dusze wiedzą, że do siebie należą i wtedy nie ma znaczenia, kto ile się zna. Ale ja jestem inna, nie dam się tak łatwo. 

Mam jednominutową przewagę i postanawiam ukryć się w lesie. Wbiegam do niego i zmieniam się w wilka, to jest jedyny sposób, na szybką ucieczkę. Pędzę nad niewielki strumyk, ale nawet nie zdążam się do niego zbliżyć kiedy zostaje przygwożdżona do ziemi. 

~Puszczaj!- Rozkazuje mu w myślach.

-Nic z tego. Ode mnie się nie ucieka- warczy tak głośno, że moja wilczyca kładzie potulnie uszy i tym samym okazuje mu szacunek. Cholerna zdrajczyni.- Grzeczna samica. Od teraz jesteś moja kochanie i nie próbuj uciekać- gryzie mnie w delikatnie w ucho.

~Nie. Jestem niczyja.

~Wrócisz razem ze mną grzecznie czy mam cię oznaczyć tu i teraz?

~Nie zrobisz tego- skomlę.

~Zrobię!

No i to byłoby na tyle jeżeli chodzi o moją ucieczkę. Przynajmniej wiem że jego wilk jest koloru czarnego z poświatą granatu. Och kurwa, mam przesrane.

Zatrzymuję się na skraju lasu i szukam swoich porozrzucanych ubrań. Łapię je w zęby i udaję się za wielkie drzewo, mówiąc temu idiocie, że idę się ubrać. Kiedy jestem gotowa, wychodzę i widzę, że już na mnie czeka w niezbyt kompletnej garderobie. Przełykam ślinę, bo zaschło mi w ustach na widok jego klaty, same mięśnie. Ogarnij się dziewczyno- nakazuje sobie w myślach.

Mijam chłopaka i nawet nie zaszczycam go jednym spojrzeniem,bo mimo wszystko jestem wkurwiona.  Jeżeli myśli, że to w lesie ma jakieś znaczenie, to jest w ogromnym błędzie. Ten idiota równa się ze mną idąc ramie w ramie i próbuje złapać moją dłoń.

-Nie dotykaj mnie!

-Będę, bo jesteś moja.

-Nie jestem podpisana, więc nie jestem twoja- przyspieszam kroku.

-Nie wkurwiaj mnie!

-Odpierdol się ode mnie!-Krzyczę.

- Jesteś moją partnerką, mój wilk ciebie wybrał.

-A mój twojego nie- kłamię, bo moja wilczyca wręcz szaleje ze szczęścia, ale gorzej ze mną, jednak on nie musi tego wszystkiego wiedzieć. 

-Nie kłam- syczy, ale ja już nic nie mówię, bo właśnie doszliśmy prawie pod akademik i widzę idącego ku na Travisa.

Przyjaciel widząc mnie przyspiesza kroku, więc ja robię, to samo i po chwili rzucam się w jego ramiona, nie przejmując się tym idiotą za mną.

-Tak się bałem o ciebie kochanie- szepcze mi do ucha i zamyka w szczelnym uścisku i jak na zawołanie słyszmy warczenie.

-Puść ją, albo rozszarpię cię!- Ryczy Sed.

-Jeżeli go kurwa tkniesz, to przegryzę ci w nocy aortę kutasie- Odgrażam się.- Travis idziemy- ciągnę przyjaciela do budynku. Nie uszliśmy jednak daleko, bo Sed zagradza nam wejście do budynku.

-Czy ty czegoś kurwa nie zrozumiałeś? Czy ja mówię po chińsku?- Zwraca się do mojego przyjaciela.

Travis jest postawnym , dobrze zbudowanym mężczyzną i wiem, że może Seda zaskoczyć, bo ten chyba myśli, że jest niezwyciężony jako alfa. Przyjaciel zasłania mnie swoim ciałem, robi zamach i ten frajer leci na drzwi, które są tylko domknięte, więc wpada do środka. Jego zszokowana mina mówi wszystko. Dobrze ci tak skurwielu.

Zanim ten dupek się pozbiera, puszczamy się biegiem na nasze piętro. Dopadamy swoich drzwi i są otwarte, czyli Lulu jest w środku. Od razu po przekroczeniu progu, zatrzaskuję drewnianą powłokę i przekręcam klucz. 

-Nieźle mu przywaliłeś Travis.

-Wkurwił mnie- wzrusza ramionami. - Podejrzewam, że dopadł cię w lesie, bo po chwili za tobą wypadł, a ja jak tylko pozbierałem nasze rzeczy ruszyłem tutaj.

-Dziękuję- całuję go w policzek i patrzę w jego oczy i doznaję szoku.- Twoje oczy...

-Co z nimi nie tak? -Pyta zdezorientowany chłopak.

-Są-są  częściowo złote.

-Niemożliwe- kręci głowa, ale rusza do łazienki do lustra, a ja za nim. Spogląda w szklaną tafle i widzę szok na jego twarzy- Ale to niemożliwe. Jestem przecież człowiekiem. 

-Travis nie wiem, może twoi rodzice.... Może oni będą coś wiedzieć.

-Chyba powinienem odbyć z nimi poważną rozmowę- wychodzi z łazienki i wyciąga telefon. 

-Zostawię cię- szepczę i ruszam do swojego pokoju.

-Nie, zostań ze mną, albo pójdziemy razem do ciebie. Chcę, żebyś była przy mnie.

-Dobrze- wyciągam do niego ręką, którą przyjmuje.

-Kocham cię maleńka.

-Ja ciebie też wielkoludzie- i jak zwykle śmiejemy się z sami z siebie.

Czekając na ciebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz