14. Frank

1.3K 156 20
                                    

Jedząc kolację tak naprawdę zastanawiałem się, jak to zrobić, żeby zmieścić się w pokoju. Dam mu spać na moim łóżku, a sam ułożę się na podłodze? Nie wypada, żebym jego wysyłał na ziemię.
Gdy weszliśmy do mojego pokoju, zacząłem rozbierać łóżko. Wszędzie było pogaszone, a Mikey spał, co dawało wrażenie, że jest zbyt spokojnie. Usłyszałem nawet krople deszczu, delikanie stukające w szybę.
-Weźmiesz moje łóżko, w porządku?
-A ty? -Zapytał
-Gdzieś się rozłożę. Prawdopodobnie podłoga to dobre rozwiązanie.
-No coś ty. W takim razie weź łóżko.
-Przestań, jesteś gościem. -Powiedziałem. Dobra, było widać, że chciał spać na jednym łóżku ze mną, a mi to nie przeszło przez myśl. Właściwie moglibyśmy ale... Byłoby dziwnie. Jesteśmy co prawda razem, ale od razu ze sobą spać? Nie wiem, wolałem przeczekać na podłodze.
Dałem Frankowi koszulkę, żeby miał w czym spać i poleciał do łazienki, a ja przygotowałem swoje miejsce do spania. Słychać było, jak deszcz pada coraz mocniej i w dali grzmi, a było już grubo po północy. Długo czekałem, aż się umyje, więc gdy już leżałem na swoim "posłaniu", zacząłem czytać komiksy. Nie długo, po przeczytaniu paru stron, wparował zadowolony, oświadczając, że się umył. Doceniłem słowami "Brawo" i nadeszła moje kolej. Nie myłem się długo i za chwile byłem z powrotem. Zgasiłem światło i ułożylismy się na swoich miejscach. Nie wiem kiedy usnąłem, ale wiem kiedy się przebudziłem. Mocne walnięcie burzy, obudziło nas obu. Nie należało to do przyjemniejszych rzeczy.
-Frank? -Zapytałem
-Tak?
-Mogę?
-Chodź.
Momentalnie byłem już obok niego. Burza była silna, mimo pory roku. Nie mogliśmy spać i żeby załagodzić stres, zaczęliśmy rozmawiać. Szczerze, nie byłem zmęczony. Leżałem na boku, podpierając głowę o dłoń i słuchałem Franka. Lubił odlatywać głęboko, gdy mówił, patrząc nie wiadomo gdzie. Gdy tak na niego spoglądałem, wychwyciłem parę szczegółów na jego twarzy. Na przykład dziurkę po kolczyku w wardze. Szkoda, że go zdjął, bo przez to sam nie wiedziałem czy to dziura po kolczyku, czy dziura w moim sercu. Powoli się przybliżałem. Krok po kroku, aż ten uciszył się i spojrzał na mnie. Delikatnie nachyliłem się nad nim, przymknąłem oczy i zbliżyłem się swoimi ustami do jego. Nieśpiesznie musnąłem jego usta pocałunkiem, który mi oddał. Nie odsunąłem się daleko, aczkolwiek na tyle, by móc spojrzeć mu w oczy. Mimo panującej ciemności w pokoju, błyszczały się. Kolejny raz zbliżyłem się ustami, które tym razem delikatnie oplotły jego wargi. Frank zrobił to samo. Wszytsko było powolne, leniwe. To był pierwszy raz kiedy się całowaliśmy, a ja to pamiętałem. Lekko niepewnie, wepchnąłem mu język do buzi. Nie wiedziałem do końca, czy tego chciał. Jednak nie było problemu i Frank od razu pozwolił na zdominowanie siebie. Rękę złożyłem na jego potylicy, natomiast jego ręka powędrowała na moje plecy. Praktycznie nad nim wisiałem, czule całując się z nim we własnym łóżku. Czas mijał i mijał, a my nie przestawaliśmy. Wręcz przeciwnie, zaczęliśmy się kręcić na łóżku, przyjmując różne pozycje. Przeszły mnie ciarki, gdy w końcu Frank odważył się włożyć rękę pod bluzkę, dotykając moje ciało. Jeździł w tą i z powrotem, miziając mnie po plecach. Po tym posunięci, minęło pięć minut, gdy całowanie się, zakończył delikatny pocałunek. Wróciliśmy do pozycji wyjściowej i ułożyłem mu się na torsie. Nadal jeździł mi po plecach ręką, a ja dostawałem kolejnych dreszczy, lecz przestał w pewnym momencie. Prawdopodobnie nie był pewny czy mi się podoba, więc poprosiłem o więcej i już z większą energetycznością, wykonał moje żądania. Ja również zaszalałem. W miejscu, gdzie miałem głowę, umieściłem rękę, tylko że pod bluzką. Miał bardzo delikatną skórę i miłą w dotyku. Niestety, musiałem jeszcze wstać, by zamknąć drzwi na zamek, z prostego powodu. Gdyby wyszło, że Mikey postanowiłby wpaść rano do mojego pokoju i zobaczyłby dwóch, przytulających się facetów, chyba by popadł w depresję. Mimo zamiarów, zszedłem jeszcze na dół po picie. Gdy wróciłem Frank już spał. Po cichu położyłem się obok niego, objąłem i też próbowałem zasnąć. Nie wychodziło mi. Myślałem jak będzie rano. Gdy wstaniemy, będziemy rześcy, i przemyślimy wszystko. A co jak mnie zostawi jutro? Płakał raczej nie będę, ale nie będzie to miłe. Leżałem i marzyłem, wyobrażałem sobie przyszłość i myślałem o planach. Zrozumiałem, że przegiąłem, gdy zobaczyłem, że za oknem robi się jasno. Wtedy szybko i na siłę starałem się zasnąć. 
Obudziło mnie łaskotanie. Frank bawił się moimi żebrami, sprawiając, że zacząłem się wyginać.
-W końcu się obudziłeś. -Powiedział dość wesoło -Nudzę się od pół godziny.
-Czemu mnie nie obudziłeś wcześniej?
-Tak jakoś. -Podejrzanie się uśmiechnął. Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi przez Mikey'ego. Trochę się wystraszyłem, bo jeśli będzie chciał wejść, może być niezręcznie. Ten jednak tylko zapukał, krzycząc żebym wstał, i poszedł na dół. Poczułem się dobrze, z myślą, że wszystko co się stało wczoraj nie było tylko chorym snem. Nie chciało nam się wstawać, więc leżeliśmy jeszcze chwilę, rzucając w swoją stronę spojrzenia. Szczerze? Nie sądziłem, że to będzie takie swobodne. Myślałem, że będzie dość niezręcznie i dziwnie, a tu luz. Leniwie się zebraliśmy z łóżka i zeszliśmy na dół. Dobrze, że Mikey nie był podejrzliwy, gdy ujrzał Franka. Normalne, że śpi u mnie, gorzej, że ze mną. Zrobiliśmy szybkie śniadanie, które wspólnie zjedliśmy, a następnie Frank udał się do domu. Ja natomiast pojechałem wraz z bratem do mamy. Wraz ze wszytskimi potrzebnymi rzeczami, byliśmy w szpitalu koło 9:30. Mama już nie była pod narkozą, ale spała. Tak czy tak, siedziałem niedaleko niej, żeby być, gdy tylko się przebudzi, aż sam zasnąłem na szpitalnym krześle. Obudził mnie Mikey, który rozmawiał z mamą. Od razu wstałem i delikatnie ją przytuliłem. Wyglądała na zmęczoną i była załamana. Pocieszałem ją cały czas, słowami Franka. To się stało i nie odstanie i, że nie warto o tym myśleć, a żyć dalej. Kobieta próbowała wziąć do serca moje słowa, jednakowo to, ciągle czuła się okropnie. Potem niestety kolejny raz, zostawiłem z problemem Mikey'ego samego, gdyż sam padałem. Wróciłem do domu, i resztę popołudnia oraz noc przespałem.
Rano czułem sie lepiej, mimo, że miałem iść do szkoły. Byłem przynajmniej wypoczęty. Co do szkoły, to nie myślałem nad tym, a wypadałoby. Nie wiedziałem jak sie zachowywać. Czy ujawnić, że jestem z Frankiem? Czy lepiej poczekać do końca roku. Mimo, że tutaj ludzie byli inni, na pewno pojawiliby się tacy, którym by to nieodpowiadało. Wyszykowałem sie z Mikey'im i każdy wyszedł w swoją stronę. Spotkałem pod drodze Franka, co było dla mnie dobrym momentem na zapytanie, co on uważa. Właściwie to nie wiedziałem co zrobić, gdy do niego podszedłem, na szczęście on przejął inicjatywę i dał mi spokojne buzi w usta. Jednak jego szczery uśmiech, był znacznie lepszy niż, suchy pocałunek. Co innego jakby był mokry...

-Nie wiem. Myśle, że powinnismy poczekać. Wiesz, nie wiadomo co sie stanie. -A, zerwiemy na przykład? Zadałem sobie pytanie w myśli po słowach Franka.
-Rozumiem... -Powiedziałem lekko zawiedziony.
-Gee, prawda jest taka, że większość by nam żyć nie dała... -Dodał. Próbował wybrnąć z myśli, które wywołał słowami.
-Wiem. Ludzie są dupkami.
-Nawet nie wiesz jak bardzo. Masz dziś czas?
-Jade po lekcjach do szpitala, ale pod wieczór myśle, że bym miał.
-Jeśli będzie Ci sie chciało, moglibyśmy sie, no wiesz, spotkać czy coś...
-Jasne, że by mi się chciało. -Powiedziałem lekko wyrywkowo, ale nie żałowałem swoich słów. Ustaliliśmy, że w szkole pozostaniemy przyjaciółmi. To było z jednej strony łatwe, z drugiej trochę nie. Łatwe, gdyż nie okazywaliśmy sobie jeszcze, głebokiej więzi. Natomiast zauważyłem, że za często się na niego gapię i mogło to źle wyglądać. Obojgu nam było trochę cieżko. Frank na lekcjach miał ochotę załapać mnie za rękę, ale nic z tego. Dopiero schodząc do szatni, piwnicy, i upewnieniu się, że nikt nie idzie, mogliśmy sobie pozwolić na jakiegoś całusa. Co i tak było nowością. No i Megan. Lubiłem ją ale stała się uciążliwa, gdy ciągle wtrącała się między nas. Próbowała ze mną rozmawiać, odpychąc Franka. To było dziwne, bo było ewidentnie widać, że przesadza, jednak nie odpuszczała. Niedawne słowa Franka były prawdą, podobałem jej się. Natomiast to miało swoje dobre strony. Pierwsza, to były jej starania. Próbowała złapać kontakt wzrokowy za wszelka cenę, co było dość zabawne. I druga, Frank robił się zazdrosny, a gdy był w takim stanie, wyglądał jak zdenerwowany szczeniak. Jednym słowem, wyglądał uroczo.
Dzień minął szybko. Przez moją nieobecność musiałem zostać następnego dnia po lekcjach, i nadrobić to, co miałem do nadrobienia. Dodatkowo test. Prosto po szkole udałem się do szpitala. Znowu przesiedziałem połowę dnia, aż Mikey zwolnił mnie z obowiązku i mogłem jechać do domu. Umówiliśmy się, że ja ze względu no to, że kończę wcześniej od niego, będę jeździł po szkole, a Mikey trochę pózniej i będzie pozostawał do wieczora. Mogłem wrócić i spotkać się z Frankiem, lub pouczyć na jutro. Postanowiłem połączyć obie te czynności i zaprosić go do siebie. Mieliśmy najpierw się pouczyć, a potem ewentualnie coś porobić.
Przyszedł o 18:30 i rozłożyliśmy się w salonie. Mimo tego co mieliśmy robić- uczyć się, zaczęliśmy przeglądać kanały i tak jakoś wyszło, że pozostał mecz.  Nie byłem wielkim fanem sportów, ale mecze nawet przyjemnie się oglądało. Olaliśmy naukę, zapominając o niej i jak na facetów przystało, wypadało iść do sklepu po jakieś jedzenie. Zgodni także byliśmy, że jedno piwo nic nam nie zrobi. Jakiś czas temu obiecałem sobie, że nie będę się upijał, ale jednym przecież się nie upiję.


Pierwszy raz od dawna, mogę położyć się na łożku, nie będąc zestresowana i powiedzieć sobie "Nie mam nic do roboty". :')
I wtedy migrena, oblewa mnie swym moczem ❤️

See u tomorrow? | Frerard Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz