4. Guitar Trust

1.4K 161 20
                                    

Dogadałem się z Frankiem, że przyjdę do niego po obiedzie. Na szczęście jego rodzice po pracy mieli jechać do sklepu, więc nie musiałem się z nimi widzieć. Nie chciałem, nie wiedziałem właściwie czemu. Poinformowałem mamę, że poraz kolejny wychodzę jadnak ta mnie zatrzymała.
-Gerard, ojciec wyjeżdża w delegację na tydzień. -Była ewidentne czymś zmartwiona. Chyba nie wyjazdem taty, przecież co chwile go nie było.
-W porządku, to dość normalne. - Powiedziałem, patrząc na mamę z nadzieją, a zarazem trochę zdziwieniem. Zanim wyszedłem, poleciałem jeszcze na górę pożegnać się z ojcem. Przytuliliśmy się, chwilę pogadaliśmy i po chwili wyleciałem z domu. Zmierzałem pod wyznaczony adres. Miałem wrażenie, że to pomyłka, gdy przed oczami ujrzałem ogromny dom z pięknym ogrodem. Stałem przed ogrodzeniem chwilę, rozglądając się i dopatrując czy to na pewno dobry adres. Nagle drzwi się otworzyły i pojawił się Frank. Uśmiechał się i podszedł na boso, by otworzyć mi bramę. Wszedłem nie mówiąc nic, bo moja mina wskazywała sama za siebie.
Frank zaprosił mnie do środka, gdzie zdjąłem buty i wszedłem dalej. W sumie, układ pomieszczeń był prosty, podobny do mojego. Na przeciwko drzwi wejściowych były schody na górę. Na lewo ogromny przytulny salon, a na prawo kuchnia. Obok schodów znajdowały się jeszcze drzwi, prawdopodobnie do łazienki. Frank zaproponował coś do picia i po chwili szliśmy już na górę z dwoma szklankami i dużą butelkę coli. Zastanawiałem się jak wygląda jego pokój. Skoro słucha dobrej muzyki i generalnie jest inny od reszty, jego własny zakątek powinien być naprawdę niezły. Mógłbym sobie wyobrazić jego pokój, ale nie tak jak go zobaczyłem i szczerze mówiąc, troszkę mnie zatkało. Ujrzałem zupełny porządek. Wszytsko było poukładane i perfekcyjne.
-To przez rodziców. Mówiłem, że są pierdolnięci. Nie mogę mieć cholernego plakatu na ścianie.- Spojrzałem na niego ze współczuciem.- Dobra, ty siadaj przy biurku, jak widzisz leży laptop. Mam już parę rzeczy ale przeszukam jeszcze raz pokój, więc jak możesz to spróbuj zdziałać coś z tym co leży na łóżku.
-Jasne- Powiedziałem. Frank wyglądał na zmęczonego. Spojrzałem na przedmioty, którym zaraz miałem się oddać i po kolei zapisywałem. Głównie były tam stare płyty, którym się przyglądałem. Różne rodzaje konsol i inne. Musiał mieć fajne dzieciństwo, skoro miał tyle rzeczy i słuchał dobrej muzyki. Chętnie kupiłbym parę tych płyt, na przykład Iron Maiden. Minęło półtorej godziny, gdy skończyłem pisać i wystawiać na parę różnych stron, każdą z rzeczy, więc odwróciłem się i powiadomiłem o tym Franka. Ten dalej przeszukiwał wielką szafę.
-Ile w sumie by wyszło, gdyby wszytsko się sprzedało? -Zapytał Frank, wstając i podchodząc do mnie.
-Już -Powiedziałem, obliczając na telefonie. -koło tysiąca.
-To jestem w dupie. Ciemnej dupie. -Powiedział Frank, rzucając się na łóżko.
-A praca?
-Ile zarobie na ulotkach? Przecież ja nawet nie jestem pełnoletni. Nie mam miesiąca tylko cztery dni, a bez tego to trzy.
-Zawsze jakoś się układa. -Powiedziałem z nadzieją.
-Nie tym razem Gee. - Powiedział i splótł swoje dłonie. Ja głęboko westchnąłem i zacząłem myśleć. Nic, kompletnie nic nie przychodziło mi do głowy.
-No nic, tak czy siak dzięki, za zmarnowanie czasu. Serio, to dla mnie dużo znaczy.
-Przynajmniej mogłem jakoś pomóc. - Uśmiechnąłem się, bujając się na krześle. Miedzy ścianą a szafą wystawało coś czarnego, co przyciągnęło mój wzrok. Frank widząc to, powiedział
-A tak, to gitara. -Podszedł i wyjął ów gitarę.
-Grasz? -Zapytałem krótko.
-Kiedyś grałem. Nawet często, ale przestałem, gdy dla nikogo się to nie liczyło. I teraz sie kurzy. -Wgapiał się w instrument.
-Nie mozesz jej sprzedać?
-Nie chce oddawać jej w ręce byle jakiej osoby. -Spojrzał na mnie -W moich oczach ma dużą wartość, mimo, że często jej nie widuje. -Frank z powrotem usiadł na łóżku z gitarą.
-Zagrasz coś? -Zapytałem.
-Um... No nie wiem.. -Dość zabawnie się jąkał.
-No dawaj, czego się boisz?
-Trochę.. Się wstydzę. -Spojrzałem na niego niepoważnie. -No dobra. -Zaczął nastrajać czarną, akustyczną gitarę. Trzeba przyznać, była piękna. Pod kątem mieniły się jej ciemno brązowe odcienie. Skończył nastrajać, spojrzał na mnie niepewnie jeszcze raz, i zaczął grać dopiero, gdy posłałem mu pewne spojrzenie. Nie grał dobrze, grał wręcz cudownie. Uwielbiałem dźwięki gitary, nie ważne jakiej. Zamknąłem oczy i odpłynąłem wraz z graną melodią. Gdy je otworzyłem zobaczyłem uśmiechającego się Franka. Chyba cieszył się, że mi sie spodobało. Przerwał granie, a ja od razu skomentowałem
- Wow, Frank. Nie wiem co powiedzieć.
- Nie wiem nawet po co mi to wszystko, bo i tak nic z tymi 'umiejętnościami' -podkreślił sarkastycznie -nie zrobię.
-Zawsze chciałem się nauczyć grać ale rodzice w życiu mi nie kupili gitary -wywróciłem oczami -mówili, że za droga, a sam i tak niczego się nie nauczę -Frank, po tych słowach, widocznie się zamyślił na chwilę.
-Weź ją -Spojrzał na mnie.
-Co?
-Weź ją do domu. Nie jest ciężka. -Pewnie odpowiedział.
-Żartujesz sobie? -Zmieniłem na poważny ton.
-Nie. Sam przed chwilą powiedziałeś, że zawsze chciałeś mieć.
-Tak, ale przecież nie zabiorę ci gitary. Poza tym, mówiłeś, że nie chcesz jej oddawać.
- Mówiłem, że nie chce jej oddawać byle komu. A tobie może sie przydać -Patrzyłem na niego niepewnie. -No dawaj, Gerard. Jak chcesz nauczę cię czegoś zanim zginę.
-Przestań tak mowić. -Powiedziałem poważnie. Frank wstał i zaczął szperać w szafie bez końca. Po chwili znalazł duży czarny materiał, który wyjął i położył na łóżko. Był to futerał. Patrzyłem z przerażeniem jak chowa gitarę do środka.
Gdy wszystko było już pochowane i w pokoju zapanował jeszcze większy porządek niż mogłem sobie wyobrazić, Frank zaproponował pograć na którejś z konsol. Była dziewiętnasta, a rodziców Franka dalej nie było. Postanowiłem się zbierać. Zeszliśmy na dół, ubrałem buty i kolejny, niezręczny raz, stanęliśmy naprzeciwko siebie. Frank chyba nie wiedział co powiedzieć. Próbując coś z siebie wykrztusić, jedynie brzmiał jak dochodząca kaczka, więc powiedziałem proste "nie ma sprawy" które ułatwiło mu zadanie.
-Ej, właśnie! Gitara.- Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, Frank poleciał na górę. Po chwili pojawił się z dużym futerałem.
-Frank, tylko ją pożyczam na trochę, jasne?
-Jasne -Uśmiechnął się -Do jutra?
-Do jutra. -Znowu zbliżył się i bratersko mnie objął. Było jeszcze jasno, więc nie spieszyłem się. Podziwiałem wielkie domy owej okolicy.

***

Czwartek. Nie lubiłem tego dnia. Prawie wszyscy byli w domu, gdy zbierałem się do szkoły. Chaos, Mikey zajmujący łazienkę, narzekająca mama. Jak naszybciej postanowiłem uciec z domu do szkoły. Kolejny raz nie spotkałem Franka, ani na ulicy, ani w szkole. Znowu sie nie pojawił.
Na sztuce zawibrował mój telefon leżący na ławce, więc od razu sprawdziłem kto się dobija.
Nieznany: Cześć Gee, tu Frank. Mam w końcu telefon, byle jaki ale się trzyma. W każdym razie nie ma mnie w szkole, gdyż jestem chory. Zajebisty moment, co? 38 stopni, wiec nie mam jak się ruszyć... Wybacz.
Kolejny raz zapisałem jego numer.
Ja: Gratuluje... Wszystko zostaje w moich rękach z tego co widzę. Cóż mogę powiedzieć, zdrowiej.
Frank: Gerard, nie rób nic. Poważnie, nie oczekuje niczego od Ciebie, jasne?
Ja: A co innego mam robić, skoro ty jesteś uwięziony?
Frank: Kompletnie nic. I tak jakbym nie był chory, nic bym z tym nie zrobił.
Ja: Zobaczymy. Ja lecę, bo nauczyciel mnie chyba zje.
Frank: Leć.
Naprawdę, idealny moment sobie wybrał. Co teraz zrobić? Siedziałem zamyślony na każdej lekcji, udając, że notuję w zeszycie. Tak naprawdę, to pisałem możliwe opcje i skreślałem najgorsze. Powinienem się tym w ogóle przejmować? Chyba tak. To mój przyjaciel. Znam go pare dni ale przyjaciel. Dupa, nic nie znalazłem.
W domu, pierwszy raz od dawna, mama zapytała mnie choćby o samopoczucie. Kiedyś była inna. Troskliwa i w ogóle, a od paru tygodni było gorzej i nie wiedziałem nawet co się stało. Porozmawiam z nią o tym kiedyś, tak sobie obiecałem. Popołudnie spędziłem na oglądaniu filmów z Mikey'im, a wieczór zawalony miałem pisaniem prac na różne przedmioty. Padłem zmęczony i usnąłem po chwili. 


Więc, dzisiaj dwa rozdziały (przynajmniej mam nadzieję) ze względu na ostatnią ciszę, spowodowaną nauką 😒

Następny powiązany z jeszcze kolejnym, co da już 7 części ^^

Najlepiej by mi się to pisało w jednym długim rozdziale, bo przez takie numerowanie, mam wrażenie, że wszytsko dzieje się zbyt wolno.
No trudno. 😔

See u tomorrow? | Frerard Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz