1. Lack of Evidence

2.4K 215 29
                                    

Nie sądziłem, że ludzie zaczną się szybko schodzić, a jednak. Po niespełna dziesięciu minutach, przed sekretariatem stało już pięć osób. Trzech chłopaków i dwie dziewczyny. Jeden z nich zapytał mnie czy widziałem Panią Stelle, na co odpowiedziałem twierdząco. Weszli do środka i po siedmiu minutach wyszli razem z Judith. Wraz z jedną dziewczyną z grupy stanęła obok mnie, gdy reszta poszła w stronę sali.
-Więc to jest Gerard i tak jak mówiłam, chciałbym żebyś go oprowadziła. - Powiedziała Stelle. Fajnie, spiskowali sobie na mój temat tam w środku. Wstałem podałem rękę, a dziewczyna się przedstawiła.
-Ja jestem Anita. -Miała śniadą cerę, długie ciemno brązowe loki i wręcz czarne oczy. A jej uśmiech? Ładny, aczkolwiek na tyle szeroki, że lekko przerażający. Ogółem wygladała na bardzo sympatyczną.
Pokazała mi wiele zakątków szkoły, oprowadziła niemal wszędzie. Zadawała tez dużo pytań takich jak 'Skąd jestem'. Dowiedziałem się, że jednak istnieją ludzie, którzy nie przepadają za komiksami, i wręcz nie chciało mi się wierzyć, że mówi prawdę. Czasem zapadała niezręczna cisza ale starała się panować nad sytuacją i od razu zagadywała. Więc gdy obeszliśmy już całą szkołę, powiedziała, że leci na salę, a ja zostałem sam. Właściwie to dobrze, bo już nie miałem siły rozmawiać. Musiałem pójść do łazienki odkąd tu przyszedłem, ale najpierw nawet nie wiedziałem gdzie się znajduje, a potem... Bałem się jej przerwać gdy mówiła. To głupie. Już nie mówiąc o przyczynie kierowania sie do łazienki, uwaga: włosy spadały mi na twarz. Nie chciałem wyglądać jak idiota, który cały czas pedalsko przeczesuje włosy palcami, gdy poznam resztę. W łazienkach było lustro, co więcej i lepiej, niezbite lustro. Nie to co w starej szkole. Kierując się na pierwsze piętro, zauważyłem, że wiele osób już przyszło. Luzie rozsiadali się na ławkach wzdłuż korytarza, aczkolwiek na tym, którym przemierzałem do łazienki na końcu, nie było wiele osób. Oczywiście co to by był za dzień bez spojrzeń. Znalazłem się już w łazience, podszedłem do lustra i maniakalnie zacząłem przekładać pasma włosów. Stojąc tam jak debil, usłyszałem kroki tych samych wysokich butów co rano, i w tym samym momencie z jednej z kabin wybiegł chłopak. Zaczął nerwowo myć ręce ale nie przyglądałem się szczególnie. Dosłownie parę sekund potem, do łazienki weszła owa wychowawczyni. Spojrzała na mnie, a potem na chłopaka i powiedziała
-Czy Tobie na mózg padło, żeby już pierwszego dnia robić sobie problemy, Iero? -Patrzyła na niego trochę zła i trochę zrezygnowana. Chłopak skończył myć ręce, odwrócił się i powiedział
-Proszę Pani, dlaczego pani od razu mnie o coś oskarża? Chyba mam prawo iść do łazienki i z niej korzystać, następne umyć ręce, prawda?
-Nie pogrywaj ze mną. To, że na tym korytarzu nie ma jeszcze -podkreśliła -kamer, znaczy że możesz kłamać?
-Nie ma pani żadnych dowodów na to żebym robił tu cokolwiek, poza tym co powinienem. Poza tym, skąd Pani wiedziała, żeby mnie tutaj szukać?
-Błagam cię, Frank. Wystarczyło, że Anita mi powiedziała, że cię widziała, gdy zapytałam o obecność. Znam cię na tyle, że wiem, że tu paliłeś. Śmierdzi w całej łazience.
-Przepraszam, że sie wtrącę -dodałem nagle -ale musze przyznać, że papierosami tu śmierdziało, gdy przyszedłem, a dopiero potem przyszedł.. - Spojrzałem na chłopaka obok. Pani Stelle przybrała poważną minę i przymrużyła oczy. Dopiero po tym zorientowałem się, co ja właściwie powiedziałem, i przede wszystkim po co.
-Jesteś pewien? -Spojrzała na mnie poważnie.
-T-tak. -Odpowiedziałem, a raczej wydukałem
-Dobrze. Gratuluje Frank, ominie cię dzisiaj wizyta u dyrektora, ale wiedz, że choćby raz cię przyłapię i wylatujesz z tej szkoły. A skoro oboje już załatwiliście swoje, jak myśle, potrzeby, zapraszam na korytarz. -Jej mina była już o wiele bardziej spokojna niż wcześniej. Chyba uwierzyła. Po co ja ryzykowałem?
Wyszliśmy gęsiego na korytarz i skierowałem się, aby zjeść na dół. W pewnej chwili chłopak, którego najwidoczniej uratowałem, podbiegł do mnie, i zaczął iść moim tempem, mówiąc
-Boże, dzięki stary.
-Nie ma problemu. -Stanąłem w miejscu gdzie nie było ludzi.
-Jestem Frank, jak już pewnie wiesz.
-Gerard. -Podaliśmy sobie ręce. Frank miał czarne włosy, prawie do ramion. Duże brązowe oczy i dwa kolczyki. Jeden w nosie, a drugi w dolnej wardze. Zauważyłem też podkrążone oczy, i wyglądał jakby chyba długo nie spał.
-Ty... Jesteś nowy? -Zapytał, stojąc naprzeciwko mnie.
-Łatwo zauważyć, co? -Powiedziałem, unosząc swoje kąciki ust, przez Frank sie zaśmiał.
-Cóż, tak. Która klasa?
-Z tego co wiem to trzecia b.
-No to jesteśmy razem w klasie -Powiedział, ponownie uśmiechając się.
Mieliśmy jeszcze troche czasu, aby porozmawiać. Dowiedziałem się o dziwo wielu rzeczy, bo dobrze się dogadywaliśmy. W ciagu 15 minut udało nam się zrecenzować wiele gatunków filmowych jak i muzycznych. Podobny gust sprawił, że ewidentne sie trochę polubiliśmy.
Na korytarzu rozbrzmiał dzwonek, więc z Frankiem poszliśmy pod naszą sale. Każda inna klasa juz weszła do swoich sal, oprócz mojej, bo pani Stelle się spóźniała. Stałem z moim nowym kolegą kawałek dalej od reszty, dzięki czemu mogłem im się przyjrzeć. Frank opowiadał mi o niektórych, jacy są, z kim sie zadają i wiele innych, ciekawych rzeczy. Tak samo oni patrzyli się na mnie jakbym był jakąś atrakcją w zoo. W końcu zjawił sie ów wychowawca. Wszyscy zaczęli wchodzić oprócz mnie, przez co Frank odwrócił się i zapytał o co chodzi. Wytłumaczyłem, że chcę wiedzieć gdzie, kto siedzi, aby się nie wpychać w razie czego, i przede wszystkim sprawdzić, czy będzie miejsce dla mnie. Frank wywrócił oczami i zaproponował, żebym usiadł z nim, bo siedział sam. Zgodziłem się i pośpiesznie wszedłem do sali. Frank przeszedł przez wszystkie ławki i zatrzymał się przy ostatniej, w rzędzie pod oknami. Właściwie to dobrze, przynajmniej jasno. Ludzie uwielbiali gwałcić mnie wzrokiem, gdy tylko sięgałem po coś do torby, którą miałem a kolanach.
-No nie. -Szepnąłem do siebie.
-Coś się stało? -Frank zapytał, patrząc przed siebie
-Wziąłem wszytsko co mi było potrzebne, a nawet parę zbędnych rzeczy, a zapomniałem o pierdolonym długopisie -Spojrzałem na tablicę bez celu, wyszukując w niej wszechświat.
-Prosz. - Powiedział Frank kładąc przede mną swój długopis. Uśmiechnąłem się ładnie w ramach podziękowania, zaczynając przepisywać plan, który widniał na tablicy. W pewnej chwili zauważyłem coś niepokojącego. Stelle. Patrzyła ona na mnie jakby chciała się przemóc do czegoś, ale nie mogła. Czułem co to zwiastuje.

-Mam nadzieję, że przepisaliście, bo mam już kolejną wiadomość. Otóż, jak zdążyliście już zauważyć -Stelle spojrzała na mnie. No kurwa nie, znowu te cholerne podteksty do włosów? -mamy w klasie nowego ucznia. - Błagam, Gerard, nie rumień się. Pani, pokazując ruchem dłoni bym wstał, co zrobiłem, kontynuowała. -To Gerard. Bądźcie mili, możliwie na ile umiecie. -Stałem tam jak debil, rozglądając się po klasie i nieszczerze uśmiechając. Zauważyłem jak Frank nerwowo się rusza, spoglądając na każdą osobę w klasie. Po chwili mogłem już usiąść i dzięki Bogu. Nie było chyba źle. Wiele osób się do mnie uśmiechnęło.

Lekcja mijała, Stelle gadała. Mimo, że gadała na temat, jej głos był cholernie specyficzny, taki... Usypiający. Gdy minęła lekcja wszyscy pośpiesznie wybiegli na wolność. Tylko Frank spokojnie i powoli się pakował. Gdy zauważył, że ciągle nad nim stoję, już gotowy zapytał gdzie mieszkam. Jak okazało się niedaleko niego, tylko jakby na innej przecznicy. Tak czy tak mogliśmy wrócić kawałek razem.

***

-No, Gerard, jestem pod wrażeniem.-Powiedział Frank, kiwając głową, jakby zgadzał się sam ze swoimi słowami.
-Jak to? -Zapytałem przyćmiony.
-Pamiętasz chłopaka w bordowej bejsbolówce? -Pokiwałem głową na znak zrozumienia -To Buzz. Jeden z tych klasowych ameb. Jest typowym podrywaczem i próbuje być liderem. Myśli, że może wszytsko, przez co wyśmiewa innych. Chyba już każdego wyśmiał w tej klasie, począwszy ode mnie, aż do jego przygłupich kolegów. -Patrzyłem na niego dalej nic nie rozumiejąc. Frank widząc to, kontynuował. -Cóż, być może zauważyłeś ale wiele osób cię obserowowało, przez co jego też. I wiesz co? On tylko patrzył na ciebie i to wszystko. Normalnie, to już dawno rzuciłby jakimś komentarzem, bo on poprostu nie umie się zachować i opanować. -Spuściłem głowę w dół i starałem się zrozumieć co Frank w ogóle mi właśnie przekazał. Nagle ten stanął, a ja szybko odwróciłem się zdziwiony.
-To tutaj. Wiesz, skręcam. Mój dom jest na końcu ulicy i trochę w prawo.
-Um, okay. To do jutra? -Zapytałem
-Jasne, to cześć. -Uśmiechnął się i podniósł dłoń w geście pożegnania. Poszedłem w swoją stronę, czyli nadal prosto. Jakoś się nie dziwiłem, że wcześniej go nie znałem, mimo, że mieszkał blisko. Przystanek autobusowy, z którego jeździłem do szkoły był w zupełnie inną stronę, a wychodzenie z domu... Nie miałem kiedy ani z kim.

Znalazłem się w domu. Tata jak zawsze siedział na kanapie z gazetą, mama w kuchni, a brat Mikey u siebie. Chyba nawet nie usłyszeli, że wszedłem, bo nikt nie wysilił się na przywitanie cholernym "cześć". Bez zastanowenia wpełzłem na górę, od razu do siebie. Rzuciłem się na łóżko, a po chwili wszedł mój brat.
-I jak w szkole? -Zapytał, stojąc w drzwiach.
-Naprwadę cię to interesuje, czy jest ci mnie szkoda, że rodzice nie poświęcają mi czasu? -Zapytałęm, podnosząc głowę.
-Hm... - Mikey złapał się za brodę, myśąc. -Ani to, ani to. Bardziej prawdopodobne jest to, że się nudzę, nie uważasz? -Zapytał, śmiejąc się
-No tak, w końcu po co się kimś przejmować. -Wywróciłem oczami
-Oj, nie pieprz już, tylko mów. -Odrzekł, i usiadł obok mnie na łóżku.
Zacząłem opowiadać o nowym koledze i wyglądzie szkoły. Po chwili i ten zaczął się chwalić, że po szkole poznał dziewczynę i wyciągnął od niej numer. Mikey był młodszy dwa lata, a mimo to jeszcze nie chodził do liceum. Normalnie poszedłby do mojej szkoły, gdyby nie fakt, że nie zdał. Ale nie przez głupotę, bo tej definicji nie znał. Był sprytny, przebiegły, mimo to był najlepszym bratem na świecie, a nie zdał przez problemy ze zdrowiem. To był ciężki rok, który musiał odpuścić. Trudno się mówi.

Reszta dnia była nudna jak cholera. Cały dzień przesiedziałem, grając na konsoli. Wieczorem, gdy kładłem się spać, myślałem jeszcze trochę o Franku. Wyobrażałem sobie jutrzejszy dzień, myśląc nad tematami do rozmowy. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.

See u tomorrow? | Frerard Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz