19. Nearly

1.2K 160 25
                                    

Gdy w końcu znalazłem się w szpitalu, gdzie również był Mikey, musiałem opanować swoje zadowolenie. Recepcjonistka wypisała wszystkie potrzebne papiery, dała receptę na leki i mogliśmy iść. Mikey zamówił taksówkę, a ja wyprowadziłem mamę ze szpitala. Była słaba, przez wszystkie podane jej antybiotyki, więc podtrzymywała się mnie. Taksówką wróciliśmy do domu, gdzie i tak musiała leżeć, tyle że już pod naszą opieką. Wszystko o dziwo przebiegło sprawnie i po godzinie już znajdowaliśmy się w swoim domu. Siedziałem na dole i z Mikey'im gotowałem obiad. To było na prawdę dziwne, ale nawet nie było tak źle.
Mama była wykończona i stała się zobojętniała. Rzadko się odzywała i nie chciała jeść. Rozumiałem ją, nie było łatwo ale powinna to zostawić za sobą. Ja na przykład otworzyłem nowy rozdział. Nazywa się Frank. Ale co mogłem zrobić?

Obudziłem się z większą chęcią do życia, niż reszta domowników. Zebrałem się, wyszedłem do szkoły, spotkałem równie zachwyconego Franka i znaleźliśmy się w placówce. Na jednej z przerw zadzwoniliśmy do Raya, z którym mieliśmy się spotkać, ustalając godzinę. Padło na szesnastą. W czasie lekcji, udało nam się też dogadać ze Stelle, abyśmy mogli pożyczyć salę na próby. Dopiero gdy powiedziałem, że będą dwie gitary elektryczne i perkusja, zgodziła się. Była wręz zadowolona naszym zaangażowaniem.
Po lekcjach od razu udałem się do Franka. Gdy doszliśmy, była 15:00, więc nie opłacało mi się iść do domu, by zaraz wyjść.
-Myślisz żeby powiedzieć Rayowi? -Zapytał Frank
-O czym?
-O nas.
-Nie wiem. Może na razie poczekajmy. -Uśmiechnąłem się, załapałem Franka z potylice i przycisnąłem do siebie, zostawiając mokry ślad pocałunku na jego czole. Nie spodziewałem się ale chłopak zrobił zdziwioną minę i rzucił mnie na łóżko, wypijając się w moje usta. Niestety pocałunki nie trwały długo, gdyż przerwał nam dzwonek do drzwi. Frank oświadczył, że zaraz wraca i zostawił mnie w pokoju. Za chwile pojawił się z Rayem, który podał mi rękę na przywitanie i usiadł niedaleko.
Temat, dla którego zjawiliśmy się, pojawił się szybko. Negocjowaliśmy na początku o samym koncepcie.
-To musi być coś chwytliwego. -Powiedziałem. -Wiecie, nie piosenka o miłości, autach czy czymś takim. Coś co moglibyśmy śpiewać zarówno do uczniów jak nauczycieli. -Zabraliśmy się za koncept, a następnie powoli pisaliśmy pierwsze słowa. Pomysł był dobry i siedzieliśmy nad nim do 23:00, aż zlepiliśmy pierwszy szkielet. Uznaliśmy, że pora się zbierać. Nie mogłem porządnie pożegnać się z Frankiem, bo Ray był przy nas, aczkolwiek mogłem go choćby przytulić.
Ray miał przyjechać do naszej szkoły, gdy skończymy lekcje, wraz ze sprzętem.
Mało spałem, co spowodowało, że byłem zmęczony. Mimo tego wszystkiego, funkcjonowałem poprawnie. Cały dzień, wraz z Frankiem nie mogliśmy się doczekać, by znaleźć się już na sali i spróbować ułożyć minimum podkładu. I gdy w końcu naszedł, byłem tak zadowolony, widząc Raya ze sprzętem, że mało nie rzuciłem się na Franka z ekscytacji. Na początku Ray uprzedził nas, że jego kolega Bob pojawi się dopiero jutro, tak jak perkusja. Nie da się wszystkiego załatwić z dnia na dzień.
Na sali byliśmy tylko my, Pani Judith i jakiś pomocnik, który mimo zapewnień Raya, że się zna na podpinaniu sprzętu, zaoferował pomoc. Czekaliśmy aż wszyscy wyjdą, gdyż nie chciałem bawić się w publiczność. Więc po upewnieniu wychowawczyni, że damy sobie radę, zaczęliśmy bawić się sprzętem. Na początku, Frank miał zaprezentować Rayowi jak gra, by ten mógł stwierdzić na jakim jest poziomie i na odwrót. Usiadłem na brzegu sceny i słuchałem jak Frank wygrywa nieznaną mi melodię. Był świetny, co zauważył tez Ray. Z przykrością musiałem stwierdzić, że wyższy był lepszy, ale nie wiele. Bawili się wspólnym graniem jeszcze trochę, aż zauważyli, że się nudzę. W końcu usiedliśmy na krzesłach, układając się wspólnie w trójkąt i negocjowaliśmy nad piosenką. Raz Ray proponował podkład, raz Frank, co dawało trochę nielogiczną całość, ale nie spierałem się. Wszystko nie trwało długo, aż zabraliśmy się do porządnej pracy, gdyż mieliśmy określony czas- Niecałe trzy godziny lekcyjne, do czasu, aż Stelle skończy swoje ostatnie zajęcia. Nie było źle jak na pierwszy raz, do czasu, gdy Ray poprosił, bym zaśpiewał początkowy tekst, by mógł zwyczajnie usłyszeć jak śpiewam. Maksymalnie się zestresowałem i troszkę mnie zatkało, gdyż nie umiałem zacząć. Frank widząc jak ciężko mi idzie się za to zabrać, spojrzał mi w oczy i sam zaczął śpiewać początek, wymuszając, bym i ja do niego dołączył. Dzięki temu było mi łatwiej. W końcu zamilkł i słychać było jedynie mnie. Ray zaczął się do mnie uśmiechać z aprobatą, co prawdopodobnie znaczyło, że mi dobrze szło.
-No brawo, Gerard. -Odezwał się głos przy wejściu na salę, zaraz po tym, gdy skończyłem. Byłem tak zażenowany, że nawet nie chciałem się odwracać, by sprawdzić kto to był. -Nie sądziłam, że mówicie na poważnie. -To była Stelle. Cholera, musiała się czaić? Podeszła bliżej i zadowolona uśmiechnęła się do nas. -Nie przeszkadzam i wracam na lekcje. -Odrzekła, udając się w stronę wyjścia. Przewróciłem oczami, powoli przechodząc w irytacje, jednak za chwile znowu zaczęliśmy, już z minimalnym podkładem Raya.
Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę, ludzie zaczęli wychodzić z klas, co powodowało szum, więc przerwaliśmy, by chwile odpocząć. Pozostały nam niecałe dwie godziny. Oczywiście cholerni uczniowie, próbowali się dostać na miejsce naszej próby, zaciekawieni zagłuszonymi dźwiękami, które słyszeli na lekcjach. Jednak żadnemu z nich się to nie udało.
Po przerwie zaczęliśmy od nowa. Melodię, która nam się spodobała, Ray odtwarzał co chwile, szukając lepszych dźwięków, aż wyszło całkiem nieźle. Pokazał Frankowi chwyty jakie stosuje i po paru próbach, razem zagrali połowę utworu. Potem przeszliśmy do tego, by nie grali we dwójkę tego samego, a żeby Frank zagrał podkład, a Ray podtrzymywał melodie. Minęła następna godzina, co oznaczało przerwę przez dziesięć minut i połowę następnej lekcji. Połowę, gdyż Stelle kończyła już po drugiej godzinie, lecz musiała jeszcze coś załatwić w papierach, co nam dało 25 minut popisu. Przy ostatniej, trzeciej godzinie, miałem spróbować zaśpiewać, co nie poszło już tak źle jak ostatnim razem.
To na prawdę dobrze brzmiało. Brakowało jedynie poprawek w tekście, perkusji i ewentualnych zmian w gitarach. Ray nawet zaproponował, aby pewne momenty, Frank śpiewał wraz ze mną. Ten na początku się nie zgadzał. Fakt- Mieliśmy śpiewać dla paru różnych szkół, a wiadomo jaki był, mimo to, gdy usłyszał, że z jego wokalem brzmi to jeszcze lepiej, zgodził się. Nie było łatwo, ale przebrnęliśmy przez początki, jednak musieliśmy zakończyć, gdy już ubrana Stelle, czekała w drzwiach. Pozwoliła zostawić nam instrumenty w magazynie, oświadczając, że nic im się nie stanie. Wyszliśmy wraz z nią ze szkoły, cały czas wysłuchując jej aprobaty w stronę mojego śpiewu. Irytujące. Nie mogła chwalić chłopaków, gdyż nie słyszała ich gry, przez co stałem się ofiarą. Nie to, że byłem ignorantem. Rozumiem pochwalić kogoś, tylko że ona tym waliła co chwilę. Do zrzygania.
Zanim jednak rozeszliśmy się do domów, poszliśmy we trójkę na pizzę. Głód męczył nas już od drugiej godziny. Przesiedzieliśmy śmiejąc się i dzieląc pomysłami wręcz parę godzin. Gdy już się pożegnaliśmy i udaliśmy w swoje strony, zaczęło się powoli robić ciemno, mimo wszystko było jeszcze sporo czasu do nocy, więc Frank przyszedł do mnie.
Wpadliśmy do mojego pokoju, a ja bez chwili odetchnienia, przyciągnąłem chłopaka do siebie, namiętnie całując. Frankowi spodobał się ten pomysł i sam zaczął przygważdżać mnie do ściany. Czułem jego rękę na moich plecach. Lekko się wystraszyłem, gdy zjeżdżała niżej i niżej, w kierunku moich spodni, jednak nie poprzestałem w całowaniu się. Przeszły mnie delikatne dreszcze, gdy ten opuszkami palców, znalazł się pod bokserkami. Jeździł po linii mojej bielizny, wywołując u mnie niekontrolowane odruchy. Serce zaczęło mi bić szybciej i szybciej, co mogłem zaobserwować też u Franka, który zaczął zachowywać się coraz brutalniej. Nasze oddechy były bardzo nierówne. Frank wręcz zachłystał się powietrzem. W końcu złapał mnie za nadgarstek, który przygwoździł kluczowo do ściany, na wysokości moich bioder i oderwał się od moich ust, zjeżdżając pocałunkami w dół, napotykając szyje. Odchyliłem głowę dla większej przyjemności. Jednak po chwili zaczął przygryzać moją szyję, co spowodowało, że cicho jęknąłem. Przeszedł bardziej w bok, co umożliwiłem mu po odchyleniu głowy w lewą stronę. Poczułem jak zasysa ją, powoli doprowadzając mnie do obłędu. Długo bawił się tamtą stroną, czego dowodem, była wyrazista malinka. Jednak miałem dość tej zabawy. Odepchnąłem go od siebie, przez co Frank posłał mi wystraszone spojrzenie, jednak uśmiechnąłem się jedynie i popchnąłem go jeszcze raz, dzięki czemu opadł na łóżko. Tym razem to ja przejąłem kontrole. Załapałem jego nadgarstki, umieściłem nad głową i sam zająłem się zabawą z jego skórą. Odważyłem się, zjeżdżając z pocałunkami niżej, aż podniosłem bluzkę, i zacząłem zostawiać pocałunki na torsie. Bardzo chętnie do tego podszedł, gdyż po chwili, sam zdjął z siebie przeszkadzającą bluzkę, prosząc o więcej. Więc torturowałem go dalej. Wszystko roznosiło się po ciele, mniej więcej do miejsca, gdzie powinien mieć łokcie. Co jakiś czas podnosiłem wzrok, aby upewnić się, czy robię dobrze. Jego zamknięte oczy i co chwile otwierające się z zachwytu usta, mówiły same za siebie. Uśmiechnąłem się do siebie i kontynuowałem. Moje opadające włosy, które również niezawistnie gładziły go po delikatnej skórze, pomagały mi doprowadzać go do stopniowego szaleństwa. Czułem się dobrze jak nigdy, aż zaryzykowałem i zszedłem trochę niżej. Gdy powoli zjeżdżałem w stronę pępka, Frank wyginał się coraz bardziej. Z każdą chwilą, w której mój język wędrował niżej, wyjękiwał coś głośniej i głośniej. Aż dotarłem do linii jego bokserek. Wtedy wyrwał swoją rękę, której właściwie już nie przytrzymywałem, i chwycił mnie za włosy, lekko szarpiąc. Jednak nie próbował mnie powstrzymywać, wręcz przeciwnie. Jeździłem językiem w tą i z powrotem, wraz z granicą jego bielizny. Oddychał szybciej i szybciej, dostając przy tym niemal palpitacji serca. Nie wiem co się między nami wtedy działo, ale nie potrafiłem się zatrzymać. Z dołu, jego ciało było takie cudowne, mimo, że zdążył się lekko spocić. Zabrałem obie ręce i zacząłem bawić się zapięciem od spodni. Nie koniecznie chciałem je od razu rozpinać, ale bardzo pasowało mi drażnienie się z nim. Jednak z czasem, wszystko się robiło coraz bardziej poważne. Coraz bardziej chciałem go odpiąć, nie obawiając się niczego. I odpiął bym, gdyby nie trzask z dołu.
-Kurwa! -Krzyknęła mama płaczliwym głosem. Teraz kobieto? Podniosłem się na łokciach i zrobiłem minę na zasadzie "chyba sobie żartujesz", przez co wywołałem u Franka chichotanie. Spojrzałem na niego, głęboko odetchnąłem i powoli wstałem, przy okazji zostawiając pocałunek na ustach chłopaka. Wyszedłem z pokoju, schodząc na dół, by sprawdzić co się stało. Mikey po chwili dołączył do mnie i będąc już w kuchni, ujrzałem matkę, podpierającą się o blat, jedną ręką trzymającą się za głowę z bezsilności. Na podłoże leżały potłuczone talerze. Mikey zapytał co się stało, a ta zirytowana krzyknęła
-Nic! -Udała się na górę. -Mam dość tego popieprzonego domu!
-Idź za nią -Powiedziałem Mikey'emu. -Ja posprzątam -Uśmiechnąłem się przyjaźnie, na co Mikey równie miło odpowiedział i poleciał za mamą.
Gdy wszystkie talerze, a raczej ich resztki były już w śmietniku, wróciłem do pokoju, gdzie siedział Frank, z założoną już bluzką. Nie wiem czy to niezadowolenie malowało się na mojej twarzy.
-Wybacz -Usiadłem obok niego.
-To nie twoja wina. -Odrzekł. -Jest trochę późno, będę leciał.
-Um, jasne. -Rzuciłem. -Odprowadzić cię? -Zapytałem.
-Nie trzeba, dam radę.
-W porządku. -Nie wiedziałem czy patrzyć mu w oczy czy nie. Przed chwilą panowało pożądanie, a teraz raczej niedosyt. Wymieniliśmy się jeszcze paroma pocałunkami i wyszedł.
Nie mogłem spać przez połowę nocy. Myślałem, czy kiedyś do tego wrócimy.


Dobra, jestem przerażona xD
Spokojnie- jeszcze to dokończą.

See u tomorrow? | Frerard Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz