Kolejny tydzień upłynął w miarę spokojnie.
Teraz, dzięki pomocy Ślizgonów, Harry miał ochronę poza dormitorium, więc przynajmniej poza nim nie padał ofiarą upokarzających kawałów i docinków. Za to w wieży Gryffindoru atmosfera powoli stawała się gorąca. Drużyna Gryfonów, od kiedy zaczęło im się gorzej wieść na treningach, wyładowywała swoją frustrację na Harrym, Neville'u i Ginny. Ron był okropnym szukającym, jak doniósł któregoś dnia w bibliotece Draco z miną tak kompletnego przerażenia i obrzydzenia, że rozbawił tym zebranych do łez. Wyglądało na to, że rudzielec nie byłby w stanie znaleźć znicza, nawet gdyby od tego zależało jego życie.
W ciągu dnia u boku Harry'ego stale ktoś przebywał – podczas lekcji był otoczony Ślizgonami, a na posiłkach towarzyszyli mu Ginny i Neville. Z Blaise'em i Draco spotykali się popołudniami w bibliotece, by wspólnie się pouczyć lub wymienić najnowszymi wiadomościami. Ginny z czasem przywykła do ich towarzystwa. Na początku tej znajomości uważnie ich obserwowała, lecz w końcu uwierzyła w szczerość intencji Ślizgonów. Dziewczyna była zdeterminowana bronić Harry'ego za wszelką cenę. Niestety, nawet ona nie umiała uchronić przyjaciela przed nawiedzającymi go koszmarami.
Parę dni po tym, jak Harry przyjął Eliksir Wizji, wprowadził się do niego Neville. Ostatnio mieszkanie z Ronem stało się dość ryzykowne dla Gryfona – dwa razy znalazł swoje książki całkowicie zalane atramentem, a łóżko zasypane piaskiem. Oczywiście za tymi niemiłymi niespodziankami kryły się działania niewinnie uśmiechniętego rudzielca. Więc nie zważając na minę triumfu na twarzy Rona, Neville podjął decyzję o przeniesieniu się do pokoju Harry'ego. Czarnowłosy Gryfon początkowo podchodził do tego pomysłu z dużymi obawami, lecz ostatecznie nie wyjaśnił przyjacielowi powodów, dla których nie chciał dzielić z nim pokoju. Jednak Neville zrozumiał je doskonale już pierwszej nocy w nowym dormitorium, gdy ze snu wyrwały go krzyki Harry'ego.
Kiedy podszedł do jego łóżka, zobaczył, jak szlochając, rzucał się na posłaniu i najwyraźniej próbuje wydrapać sobie bliznę. Ten widok zmroził Neville'a do szpiku kości. Sekundę później do komnaty przez kominek wpadli pani Pomfrey, dyrektor i profesor Snape – wszyscy w nocnych szatach, także ewidentnie wyrwani ze snu. Oniemiały, obserwował ich działania wielkimi, przerażonymi oczami.
Profesor Snape i pani Pomfrey wlali siłą do gardła Harry'ego kilka różnych eliksirów i zmusili chłopca do ich przełknięcia, starając się równocześnie obezwładnić go na tyle, by nie mógł się bardziej okaleczyć. Gdy Harry się trochę uspokoił, pani Pomfrey została przy nim, cicho coś szepcząc, a profesor Snape, odwróciwszy się, zaczął rozmawiać z dyrektorem.
Neville, stojąc z boku, czuł się całkowicie bezsilny i niepotrzebny, podczas gdy pozostali krzątali się wokół jego przyjaciela. Jego obecność w pokoju trochę zaskoczyła dorosłych. Snape stwierdził, że trzeba go zobliviatować i już miał to zrobić, gdy od strony łóżka Harry'ego, który chwilami odzyskiwał przytomność, dobiegł słaby protest. I wtedy wydarzyło się coś naprawdę niewiarygodnego, przynajmniej w mniemaniu Neville'a – wyraz twarzy profesora Snape'a złagodniał i mężczyzna odstąpił od swojego zamiaru, pozwalając mu zachować nienaruszone wspomnienia. Na twarzy Snape'a rysował się upór i choć nadal spoglądał na chłopca ze złością, nie naciskał.
Neville nie wiedział, jak ma się do tego odnieść, więc po prostu wycofał się w głąb komnaty i uważnie go obserwował. Następnego dnia, podczas lekcji Mistrz Eliksirów był wredny jak zawsze, ale większość swoich ciętych uwag kierował teraz do reszty Gryfonów, pomijając raczej Neville'a i Harry'ego – swoich wcześniejszych pod tym względem faworytów. Ta odmiana nie umknęła uwadze ich współdomowników.
Inną osobliwością dla Neville'a była dziwna przyjaźń, jaka nawiązała się pomiędzy ich trójką a Ślizgonami. Kiedy już się przebiło przez tę ich bezduszną i złośliwą maskę, byli całkiem rozrywkowymi towarzyszami – zwłaszcza Blaise, w opinii Neville'a.
Zabini początkowo wydawał się być pełen rezerwy, ale po bliższym poznaniu okazało się, że jest bardzo pomysłowym kolegą, mającym w zanadrzu pełno trafnych i uszczypliwych uwag, które nieraz doprowadzały Neville'a do śmiechu podczas zajęć. Snape na swoich lekcjach połączył Gryfonów i Ślizgonów w pary, zapewniając w ten sposób Harry'emu opiekę Draco. Ron, ku swojemu wielkiemu przerażeniu, został zmuszony do pracy w pojedynkę, a Hermionie towarzyszyła Pansy, która wykorzystywała każdą, nawet najmniejszą okazję, by dopiec prefektce Gryfonów. Neville nauczył się w końcu kontrolować wybuchy śmiechu w klasie, za co jego współdomownicy mogli być mu tylko wdzięczni.
Harry wciąż był zdziwiony wsparciem, jakie okazywali mu Ginny i Neville. Ślizgonów w jakiś sposób tłumaczyło to, że rozumieli, przez co przechodził – przynajmniej takie odniósł wrażenie – jednak nie spodziewał się po nich aż takiej troski i opiekuńczości. W szczególności Draco zaskakiwał go bez końca. Blondyn wciąż był sarkastyczny i egocentryczny, ale kierował Ślizgonami tak, że żaden Gryfon nie był w stanie podstawić Harry'emu nogi czy wywinąć mu jakiegoś numeru. Harry uśmiechnął się, zdmuchując z czoła niesforne kosmyki. Draco w istocie był bardzo intrygującą postacią.
Otrząsając się z zamyślenia, Harry spojrzał na wiaderko trzymane w rękach, a potem na drzwi, nad którymi miał zamiar je umieścić. Rzucił okiem na Neville'a stojącego na czujce przy schodach. W całej Wieży panowały cisza i spokój, jak zwykle zresztą o tak wczesnej porze, idealnej do wdrożenia w życie planu Harry'ego.
Wiaderko było pełne obrzydliwie śmierdzącej, błotnistej wody. Po jej powierzchni pływało mnóstwo gnijących gałązek i liści. Zawartość została przyniesiona tego poranka z ogródka Hagrida. Kiedy Harry poprzedniego dnia na spotkaniu w bibliotece wyjawił pozostałym swój pomysł, Ginny aż zakrztusiła się ze śmiechu, po czym na jej twarzy pojawił się diaboliczny uśmiech. Wieczorem przemyciła przyjacielowi torbę pełną nieżywych pająków – niezwykle włochatych. Harry wzdrygnął się z odrazą – wolał nie myśleć, w jaki sposób je zdobyła. Ale do planu nadawały się wyśmienicie. Wytrząsnął zawartość torebki, aż włochate nóżki i odwłoki pokryły cienką warstewką całą powierzchnię cuchnącej wody.
Uśmiechnąwszy się pod nosem, zaczarował pojemnik, by lewitował obok niego, po czym wspiął się na krzesło i wyczarował pułapkę. Umieścił kubeł nad drzwiami tak, aby jego wspaniała zawartość oblała Rona, kiedy ten, spóźniony jak zwykle, wytoczy się z pokoju, chcąc iść na śniadanie. Czarnowłosy Gryfon odsunął się od drzwi, zmierzył całość krytycznym wzrokiem, po czym rzucił czar maskujący. Marszcząc nos, odwrócił się i zabierając po drodze Neville'a, ruszył w kierunku łazienek. Okropnie śmierdział.
*
Hermiona, siedząc na krześle przed biurkiem dyrektora, rozglądała się z zaciekawieniem, uważnie badając wzrokiem przeróżne zebrane tu sprzęty. Fawkes ją fascynował, lecz kiedy wkroczyła do biura dyrektora, feniks zupełnie ją zignorował, a gdy spróbowała go pogłaskać, zmierzył ją nienawistnym spojrzeniem. To idiotyczne, Hermiono. Doprawdy, przecież to tylko zwierzę. Potrząsnęła głową i zdegustowana swoimi idiotycznymi myślami, złożyła ręce na kolanach. Czekała na dyrektora.
Hermiona zawsze uważała się za inteligentną dziewczynę i była z tego dumna. Na początku myślała o Harrym w samych superlatywach, lecz Ron i jego rodzina wciąż uparcie twierdzili, że ich były przyjaciel jest zagrożeniem dla uczniów Hogwartu, kładąc szczególny nacisk na istnienie połączenia między nim a Czarnym Panem.
Ron – schyliła lekko głowę, oblewając się rumieńcem – cóż, Ron był dla niej ważny. Zdała sobie z tego sprawę podczas epizodu z Krumem. Zamiast cieszyć się towarzystwem Wiktora, myślami wciąż wracała do wysokiego rudzielca. Lubiła Rona i w tamtym okresie do niczego więcej nie była w stanie się przyznać, nawet przed samą sobą. Lecz podczas pobytu w Norze zauważyła, że jej uczucia się pogłębiły i kiedy ostatniego dnia wakacji Ron oficjalnie ją zapytał, czy zostanie jego dziewczyną, zgodziła się, zaskakując nie tylko jego, ale i siebie. A ten wyraz jego twarzy, kiedy powiedziałam tak, pomyślała, szczęśliwa, że włosy skutecznie ukrywają jej rumieniec.
Na twarzy dziewczyny ponownie pojawił się wyraz głębokiego zamyślenia, kiedy wróciła wspomnieniami do Harry'ego. Nie. To jest teraz Potter. Nawet nie wiem, czy kiedykolwiek znałam prawdziwego Harry'ego. Zacisnęła mocno usta. U Weasleyów miała dość czasu, by porządnie skupić myśli na osobie Chłopca, Który Przeżył. I, niestety, była zmuszona przyznać, że o wielu sprawach dotyczących Harry'ego nie miała pojęcia, i to ją zastanawiało.
Ten właśnie fakt sprawił, że ostatecznie się zgodziła z tym, co Weasleyowie twierdzili na temat jej byłego przyjaciela. W myślach wciąż wracała do wydarzeń ostatnich czterech lat, zastanawiając się, czy Harry, przy boku którego spędziła ten czas, był prawdziwym przyjacielem czy nie.Zawsze przed nami coś ukrywał, to było pierwsze stwierdzenie, jakie jej przyszło do głowy. O tym, jak traktowali go Dursleyowie, dowiedzieli się dopiero wtedy, gdy z powodu bezpośredniej interwencji Weasleyów nie mógł już dłużej tego ukrywać. Jednak najbardziej niepokojące było to, że nigdy nie wspomniał o swoich wizjach.
Hermiona była zmuszona stwierdzić, że Harry ułożył jakiś plan, dzięki któremu miał albo dołączyć do Voldemorta, albo samemu zostać kolejnym Czarnym Panem – żadne inne wytłumaczenie nie miało dla niej sensu. Sposób, w jaki traktowano go w dzieciństwie, z całą pewnością był jednym z bodźców, pomyślała. A ta jego nowa przyjaźń z Malfoyem tylko wydawała się potwierdzać jej domysły. Miała w nosie, co teraz mówiono o Malfoyach, w jej opinii zawsze pozostaną źli.
Kiedy Harry zaczął trzymać ze Ślizgonami i namawiać Ginny do nieposłuszeństwa wobec rodziców, Hermiona jako prefektka za najważniejsze uznała bezpieczeństwo Gryfonów. Na pierwszym spotkaniu, w którym brali udział uczniowie od piątej klasy wzwyż, jej pomysł wyrzucenia Harry'ego z ich Domu został przyjęty dość gwałtownie. Najwyraźniej coś takiego nie zdarzyło się nigdy wcześniej w historii Hogwartu. Hermiona sprawdziła te informacje i rzeczywiście taka też była prawda. W przeszłości zaistniał jeden, może dwa przypadki indywidualnych próśb o zmianę przydziału, jednak nigdy nie zostały one przyjęte. Nigdy też żaden z Domów Hogwartu nie składał wniosku o przeniesienie któregoś ze swoich mieszkańców, lecz Hermiona była zdecydowana osiągnąć cel.
Po dyskusji ze starszymi rocznikami zgodnie doszli do wniosku, że właśnie takie wyjście będzie dla wszystkich najlepsze. Gdy pozbędą się Harry'ego, zarówno Ginny, jak i Neville uwolnią się spod jego wpływu – ta dwójka była przyczyną zmartwienia praktycznie wszystkich w Domu Gryffindora, a szczególnie braci młodej Weasleyówny. Jedyną osobą, która miała jakikolwiek problem z całym planem, był Seamus.
– Ale... ale... ale... Po prostu nie możecie! On, Ha... eee... Ile razy Potter uratował szkołę? Jak możecie od razu go tak odrzucać? To znaczy, a co, jeśli się mylimy? Co jeśli nie oszaleje, nie przejdzie na drugą stronę i w ogóle? Co wtedy zrobimy? – Młody Irlandczyk zamarł, przeszyty ciężkimi spojrzeniami reszty zebranych. Hermiona przemyślała te pytania bardzo dokładnie. W jej mniemaniu dla Harry'ego nie było już odwrotu z drogi ku Ciemnej stronie, przecież wszystko na to wskazywało, jednak chciała rozproszyć obawy Seamusa.
– No cóż, jeśli Harry jest prawdziwym Gryfonem, wybaczy nam, prawda? – zripostowała. – W końcu każdy prawdziwy Gryfon wie, że ludzie popełniają błędy i potrafi im je wybaczać. Tak samo jak mamy świadomość, że każdy z nas musi działać w imię ogólnego dobra. Jeśli więc Potter jest Gryfonem na wskroś, zrozumie, że zrobiliśmy to, co uważaliśmy za najlepsze wyjście dla większości – kończąc, wzruszyła ramionami. Seamus przyglądał się jej z otwartymi ustami i zamknął je dopiero wtedy, gdy Dean dość boleśnie szturchnął go w żebra.
Resztę Domu bez problemów udało się przekonać do podpisania petycji i uzupełnienia listy wszelkich skarg, jakie mieli pod adresem Pottera. To wszystko miało na celu skłonienie dyrektora do współpracy. Hermiona raczej nie chciała być zmuszona do wykorzystania dość drastycznego planu awaryjnego, gdyby rozmowa z dyrektorem nie poszła po ich myśli. W duchu była całkowicie przekonana, że Dumbledore podzieli ich punkt widzenia i przychyli się do ich prośby.
Dyrektor w końcu wkroczył do gabinetu, trzymając w ręce filiżankę herbaty. Wyglądał na zmęczonego, jakby nie przespał całej nocy, jednak wesołe iskierki nie zniknęły z jego oczu. Hermiona, widząc ich migotanie, nabrała pewności siebie, bo przecież jako prawdziwy Gryfon musi ją zrozumieć i się z nią zgodzić.
– Och, panna Granger, jak mogę ci pomóc tego pięknego poranka? – spytał czarodziej i zająwszy miejsce w fotelu za biurkiem, poprawił okulary. Hermiona wyprostowała się na krześle.
– Dyrektorze, w imieniu mieszkańców Domu Gryffindora chciałam złożyć petycję – powiedziała, kładąc na biurku dokumenty, które wcześniej przygotowali. – Wszyscy głosowaliśmy i jednogłośnie zdecydowaliśmy, że chcemy, aby Harry Potter został usunięty z naszego Domu. Ma zły wpływ na uczniów i stanowi dla nich zagrożenie. Do prośby załączyliśmy listę nazwisk osób ją popierających, a także listę zażaleń, jakie mamy w stosunku do Harry'ego Pottera. – Dziewczyna, czując nerwowe łaskotanie w żołądku, splotła ręce na kolanach. Dyrektor przyglądał jej się przez dłuższą chwilę, a sympatyczny dotychczas wyraz twarzy został zastąpiony śmiertelną powagą. Spojrzał na leżące na biurku pergaminy i po chwili je podniósł.
– Zdajecie sobie sprawę, że coś takiego nie miało jeszcze miejsca w Hogwarcie od czasów jego powstania? – spytał, na co Hermiona przytaknęła.
– Tak, profesorze. Ale jesteśmy całkowicie przekonani, że Potter... – Umilkła, widząc podniesioną dłoń Dumbledore'a. Czarodziej przeglądał listę nazwisk i zażaleń, a Hermiona czekała w ciszy, czując, że jedna noga zaczyna jej niekontrolowanie drżeć ze zdenerwowania. Po kilku minutach mężczyzna skończył, odłożył pergaminy i spojrzał na nią sponad swoich okularów połówek.
– Na liście brakuje dwóch nazwisk – stwierdził, wywołując tym samym rumieniec na twarzy Hermiony. Dziewczyna wzięła głęboki wdech.
– Tak. Ginewry Weasley i Neville'a Longbottoma. Obawiamy się, że są pod zbyt dużym wpływem Pottera. Zwłaszcza Ginny. Otwarcie sprzeciwiła się woli rodziców, okłamała ich, odsunęła się od swoich dotychczasowych przyjaciół i całkowicie zsolidaryzowała się z Potterem i Ślizgonami. Neville także ostatnio zachowuje się bardzo dziwne. Właśnie między innymi ze względu na nich chcemy, by Potter został przeniesiony. Mamy nadzieję, że pozbawieni jego ciągłego towarzystwa Ginny i Neville oprzytomnieją i zaczną się zachowywać normalnie. – Hermiona wytarła dłonie w szatę. Intensywne spojrzenie dyrektora było naprawdę deprymujące. Straszy czarodziej ponownie zerknął na petycję, po czym oparł się w fotelu, splatając dłonie na brzuchu.
– I co postanowiliście na wypadek, gdybym odrzucił waszą prośbę? – Przyglądał się jej bez cienia sympatii. Hermiona zadrżała na myśl o mocy i umiejętnościach, jakie posiadał siedzący przed nią mężczyzna.
– Jeśli pan dyrektor się nie zgodzi, zdecydowaliśmy, że weźmiemy przygotowaną przez nas listę skarg na Pottera i przedstawimy ją Prorokowi Codziennemu do publikacji – wyszeptała dziewczyna. Wcale nie podobał jej się ten pomysł, ale Ron nalegał.
– Dla własnego dobra czarodziejska społeczność powinna wiedzieć, co Potter wyprawia w swoim dormitorium. Gdyby się tylko dowiedzieli... – przekonywał ją z przejęciem, a Hermiona poczuła wtedy niemałe zadowolenie, że jej chłopak zdecydował się choć trochę zainteresować okołopolitycznymi tematami. Jego zapał i rodzinne nazwisko mogą mieć duży wpływ na wiele spraw, które przyciągnęły jej uwagę w ciągu lata. Dyrektor ponownie spojrzał na leżącą naprzeciw niego listę.
– Zdajecie sobie sprawę, że jeśli zaniesiecie tę listę do Proroka Codziennego, życie pana Pottera znajdzie się w wielkim niebezpieczeństwie? Czarodziejski świat niedaleki jest od żądań, by umieścić tego chłopca w Azkabanie bez procesu i uwolnienia go tylko na chwilę, by mógł pokonać Voldemorta. Czy to właśnie chcielibyście mu uczynić?
Hermiona przełknęła ślinę.
– Jeśli będziemy zmuszeni, to tak zrobimy. Jesteśmy przekonani, że Potter już jest po Ciemnej Stronie, więc Azkaban najprawdopodobniej jest najlepszym miejscem dla niego. Albo jakieś inne miejsce odosobnienia, w którym można by go przetrzymać, dopóki jego osoba nie będzie niezbędna do wygrania wojny. On jest zagrożeniem dla młodszych mieszkańców naszego Domu, gdyż ma na nich zły wpływ, a wobec starszych już stał się niebezpieczny, używając przeciw nim klątw i uroków, o których wspomnieliśmy w liście. – Wskazała ruchem głowy plik pergaminów. Dyrektor westchnął i pochylił się, by sięgnąć po zapomnianą w trakcie rozmowy herbatę. Wymruczał zaklęcie i zapatrzył się w ponownie parujący napar.
– Panno Granger. Mimo tego, że całym sercem nie zgadzam się z twoją opinią na temat intencji pana Pottera, przychylę się do waszej prośby i usunę chłopca z Domu Gryffindora. Zmiana przydziału i przeniesienie zostaną wykonane w najbliższym czasie – wypowiedział te słowa smutnym tonem, niemniej jednak zdecydowanie.
– W najbliższym czasie? Dziś? Teraz? – naciskała dziewczyna. Chciała się pozbyć Pottera jak najszybciej. Dumbledore spojrzał na nią, delikatnie marszcząc czoło.
– Dobrze więc. Dzisiaj. Idź już, śniadanie właśnie się zaczyna. Zejdę za chwilę na dół i wydam odpowiednie oświadczenie. – Wskazał wzrokiem drzwi. Hermiona zadrżała lekko, czując chłód emanujący z całej postaci dyrektora, wstała i pospiesznie opuściła gabinet. Musiała jak najszybciej przekazać wszystko Ronowi.
*
Albus westchnął, widząc, jak młoda dziewczyna praktycznie wylatuje jak na skrzydłach z jego gabinetu. Przepełniony mrocznymi i niemiłymi myślami zapatrzył się w filiżankę. Zdawał sobie sprawę z tego, że to będzie duży cios dla chłopca. Taki, którego chłopak w żadnym wypadku teraz nie potrzebował. Ale nie mógł ryzykować tym, że Prorok Codzienny opublikuje leżącą przed nim listę. Magiczna społeczność, ledwo rzucając na nią okiem, zaczęłaby głośno domagać się głowy chłopca.
Odłożył filiżankę z głośnym brzęknięciem na spodek i opierając łokieć o biurko, potarł ręką usta. Harry, tak mi przykro, mój drogi chłopcze...Zamknąwszy oczy, wziął głęboki wdech. Miał nadzieję, że Harry będzie wystarczająco silny, by znieść taki obrót spraw i znajdzie w sobie odpowiednią ilość wiary i nadziei, by nie dać się pochłonąć nienawiści, która go otaczała. Będziemy zgubieni, jeśli ich nie odnajdzie. Wstał i westchnąwszy jeszcze raz, skierował się do półki, na której leżała Tiara Przydziału. Tak mi przykro, Harry.
*
Początek śniadania był istną sielanką, przynajmniej dla Harry'ego. Siedział z Ginny i Neville'em, a przed nim leżał otwarty podręcznik OPCM-u. Wtedy do Wielkiej Sali wparował wściekły i cuchnący nieziemsko Ron. Harry mógł go wyczuć, już z daleka. Rudzielec drżał na całym ciele i zauważywszy to, Harry musiał pochylić głowę, by ukryć uśmiech. Widać pająki nie uszły uwadze Rona.
– Ty... ty... cholerny dupku! Zabiję cię – wyrzucił z siebie rudzielec, spiesząc z morderczym błyskiem w oku w kierunku Harry'ego. Uczniowie obecni w Wielkiej Sali wskazywali go palcami i chichotali, zakrywając usta. Kiedy Ron sięgnął przez stół, Harry próbował się wycofać, ale przeszkodziła mu w tym ławka. Rudzielec złapał go jedną ręką za kołnierz i przyciągnął do siebie, zamierzając się drugą ręką do ciosu.
– Weasley! – Powstrzymał go okrzyk profesor McGonagall, idącej szybkim krokiem w ich kierunku. Ron opuścił pięść, lecz wciąż trzymał Harry'ego za szaty. – Co to wszystko ma znaczyć? – zapytała starsza kobieta, łapiąc oddech i spoglądając z dezaprobatą to na jednego, to na drugiego.
– Proszę zobaczyć, do jakiego stanu doprowadził moje szaty! Ustawił wiaderko pełne śmierdzącej wody, tak by na mnie spadło, gdy będę wychodził z komnaty – jęknął rudzielec, przy każdym słowie potrząsając Harrym. McGonagall zmarszczyła brwi.
– Weasley, puść go – rzuciła. Gdy Ron puścił jego kołnierzyk, Harry zachwiał się, lecz po chwili odzyskał równowagę. - Czy to prawda, Potter? – zwróciła się do Harry'ego. Przez głowę przeszła mu myśl, żeby skłamać, lecz wiedział, że z całą Wieżą nastawioną przeciw niemu wpakuje się tylko w jeszcze większe kłopoty.
– Tak. – Profesor McGonagall spojrzała na niego wielkimi ze zdziwienia oczami, po czym westchnęła i potrząsnęła głową.
– Dlaczego, Potter, zrobiłeś coś takiego? – spytała, jedną ręką gładząc przód szaty. Harry wzruszył ramionami i utkwił wzrok gdzieś ponad jej uchem.
– Ron i jego bracia wycinali mi podobne numery, więc chciałem się odegrać – odpowiedział. Kobieta splotła dłonie i zacisnęła usta.
– Potter, Gryffindor traci pięćdziesiąt punktów, a ty zyskujesz tygodniowy szlaban z panem Filchem, począwszy od dziś. I przeprosisz Weasleya, zrozumiałeś?
– Tak, pani profesor – wymamrotał. Odwróciwszy się do Rona, wbił wzrok w ramię wyższego chłopca. – Przepraszam – rzucił sucho. Na twarzy rudzielca pojawił się uśmieszek. Wtedy profesor McGonagall się do drugiego Gryfona.
– Weasley, ponieważ nie mam żadnych dowodów na to, że wcześniej dokuczaliście Potterowi w ten sposób, nie odbiorę wam za to punktów. Alejeśli was przyłapię na czymś takim, dołączycie do niego i pana Filcha i utracicie jeszcze więcej punktów, czy to jasne? – Uśmieszek Rona zastąpiło gniewne spojrzenie.
– Tak, pani profesor – mruknął, wpatrując się ze złością w Harry'ego. Minerwa spoglądała na nich z dezaprobatą.
Nauczycielka rzuciła na chłopca jedno z najmocniejszych zaklęć czyszczących, usuwając większość brudu i zapachu – jednak przy odrobinie wysiłku można było jeszcze wyczuć nutkę otaczającego Rona odoru.
– Bardzo dobrze. Mam nadzieję, że nic takiego się więcej pomiędzy waszą dwójką nie wydarzy. Potter, wracaj do swojego śniadania, a ty, Weasley, może usiądź przy drugim końcu stołu, dobrze? – Obserwowała, jak Ron zmierza do swoich braci i zajmuje miejsce koło nich. Rzuciła jeszcze okiem na Harry'ego, po czym odwróciła się i szeleszcząc szatami, wróciła do stołu nauczycielskiego.
Harry opadł na ławkę, boleśnie świadomy pełnych wściekłości spojrzeń, jakimi obrzucali go jego współdomownicy. Westchnął i wbił wzrok w talerz. Apetyt opuścił go całkowicie. Niech to szlag, pomyślał. To nie tak miało się skończyć. Podniósłszy głowę, zauważył, że przy stole Ślizgonów panuje całkowita cisza. Draco przyglądał się mu uważnie, a Blaise uniósł brew w niemym zapytaniu "czy wszystko w porządku?" Harry w odpowiedzi wzruszył ramionami i zaczął przesuwać widelcem jedzenie na talerzu. Nie cierpię szlabanów z Filchem, prychnął pod nosem, wbijając ze złością widelec w bekon. Cholerny sadysta. Ginny szturchnęła go nogą, wpatrując się w niego ze zmartwieniem.
– Dramatyzuję – stwierdził ze słabym uśmiechem.
– No cóż, jesteś nastolatkiem, więc ci wolno – odpowiedziała, podnosząc szklankę z sokiem dyniowym.
– A ty nie jesteś? – spytał, pochylając się i opierając głowę na dłoniach. Ginny wyprostowała się i spojrzała z góry na przyjaciela.
– Oczywiście, że nie – powiedziała z udawanym wyrzutem, rozweselając tym trochę chłopców. W tym momencie do Wielkiej Sali wpadła Hermiona. Podbiegła z uśmiechem do Rona i zaczęła mu coś szeptać na ucho. Widok radości rysującej się na twarzy byłej przyjaciółki przywołał Harry'emu wspomnienia chwil, które spędzali razem na wesołych pogawędkach i nauce. Poczuł bolesne ukłucie w sercu. Cokolwiek powiedziała, zachwyciła tym Rona, który chwycił ją i mimo okrzyków protestu zgarnął na swoje kolana. Wśród otaczających ich uczniów wybuchło nagłe ożywienie, kiedy razem z Hermioną zaczęli przekazywać im przyniesione przez dziewczynę wieści. Gdy Harry zauważył, że co rusz któryś z Gryfonów na niego zerka, jego serce zaczęły wypełniać obawy.
– Ginny? Czy ty wiesz, o co chodzi? – spytał szeptem, pochylając się ku dziewczynie. Zapytana rzuciła okiem na swoich braci i potrząsnęła głową.
– Nie mam pojęcia. Wiem tyle, co ty – że ostatnio dziwnie się zachowywali. Ale myślę, że niedługo się przekonamy – odpowiedziała. Harry zmarszczył czoło i zamknąwszy podręcznik OPCM-u, wrzucił go do plecaka. Czekając, aż Neville i Ginny skończą śniadanie, zaczął sączyć swoją herbatę.
Zimny dreszcz przebiegł mu po plecach, kiedy do Sali wkroczył dyrektor. Starszy czarodziej miał grobową minę, a w jego oczach nie było śladu zawsze tam obecnych wesołych iskierek. Harry zauważył trzymaną przez dyrektora Tiarę Przydziału i niemiłe podejrzenia zaczęły krążyć mu po głowie. Zerknął na siedzących przy drugim końcu stołu Gryfonów. O Merlinie, nie, jęknął, czując, że jego najgorsze obawy się właśnie potwierdzają – wszyscy obserwowali dyrektora z nieskrywaną radością. Harry spojrzał ponownie na mężczyznę i z rosnącym przerażeniem obserwował, jak starszy czarodziej podchodzi do stołu nauczycielskiego, po czym wstępuje na podwyższenie i zwraca się do uczniów.
– Czy mogę prosić o chwilę uwagi? – Głos dyrektora poniósł się po Wielkiej Sali, ucinając wszelkie rozmowy. – Dziękuję. Dzisiejszy dzień z całą pewnością zapisze się w kartach Historii Hogwartu. Zgodnie z prośbą mieszkańców Domu Gryffindora przychyliłem się do wniosku o usunięcie z ich grona Harry'ego Pottera. Panie Potter, proszę tu podejść. Tiara przydzieli cię do innego Domu. – Spojrzał smutno na bladego chłopca.
Harry poczuł niewiarygodny ciężar spojrzeń uczniów zebranych w Wielkiej Sali. Po kilku sekundach wstał i drżącą ręką chwycił swoją torbę. Spojrzał na Ginny i zauważył łzy w jej oczach. Chciał ją jakoś pocieszyć, ale zabrakło mu słów. Czuł się, jakby utknął w jakimś chorym koszmarze, zupełnie świadomy, że to, niestety, nie jest sen.
Z uniesioną wysoko głową i wzrokiem wbitym w postać dyrektora przeszedł na przód sali. Gdy dotarł na miejsce, Dumbledore uśmiechnął się do niego.
– Bardzo mi przykro, chłopcze, ale musisz mi uwierzyć, że to rozwiązanie było o niebo lepsze od alternatywy. – Harry nie odezwał się ani słowem. Przyglądał się tylko starszemu mężczyźnie, gdy ten nakładał mu Tiarę na głowę.
Ach. Potter, znowu się widzimy?
Wiesz, co się dzieje, więc będę bardzo wdzięczny, jeśli skończymy z tym od razu i mnie po prostu przydzielisz.
Proszę, proszę Potter. Nie bądź taki niemiły. Długo czekałam na odrobinę towarzystwa, a ty tak z marszu chcesz mnie odprawić? Harry poczuł nutkę rozbawienia, słysząc głos Tiary.
Ooo, i to jest ten chłopiec, którego spotkałam wcześniej, stwierdziła zadowolona z siebie. Harry drgnął zdziwiony. Czy ona powiedziała to tylko po to, by go rozweselić?
Oczywiście, Potter. Dobrze więc, czy tym razem nie będziesz kłócił się ze mną i pozwolisz się przydzielić tam, gdzie zdecyduję?, spytała Tiara trochę rozbawionym, i ciepłym głosem. Harry ostrożnie skinął głową.
Eee..., pewnie. To znaczy tak, pomyślał w odpowiedzi. Z góry wiedział, gdzie Tiara zechce go przydzielić i wcale się tym nie denerwował. W końcu Slytherin był ostatnio prawie moim drugim Domem, stwierdził w duchu.
Dokładnie, Potter. To od początku było dla ciebie najlepsze miejsce. Ale nieee... Ty po prostu musiałeś być w Gryffindorze. No cóż, wszystko dobre, co się dobrze kończy. Przygotuj się, młodzieńcze, ostrzegła. Harry zesztywniał, a w tym samym momencie głos Tiary poniósł się echem po sali.
– SLYTHERIN! – wrzasnęła. Na sali zaczęły rozlegać się szepty. Harry zdjął nakrycie z głowy, wręczył je dyrektorowi i zwrócił się do stołu Ślizgonów.
– Jeszcze chwilka, Harry, pozwól proszę. – Chłopak zatrzymał się i odwrócił do dyrektora. Czarodziej wyszeptał zaklęcie, wskazując różdżką na godło Gryffindoru, które zostało zastąpione zielono-srebrnym herbem Slytherinu. Harry wciągnął ze świstem powietrze – to zabolało. Bardzo. Zdeterminowany jednak, by nie stracić panowania nad sobą na oczach całej szkoły, zdusił szargające nim emocje. Spojrzał na dyrektora błyszczącymi oczami i zmusił się do słabego uśmiechu.
– Dziękuję, dyrektorze. – Powiedziawszy to, odwrócił się do stołu, przy którym siedzieli oniemiali Ślizgoni. Podszedł do Draco i westchnął z ulgą, widząc, jak z Blaise'em rozsunęli się, by zrobić mu miejsce. Malfoy wciąż wpatrywał się w niego wielkimi oczami, na co Harry tylko wzruszył ramionami i usiadł. Wzrok wbił w talerz, nie będąc w stanie spojrzeć na Ginny czy Neville'a. Wiedział, że jeśli to zrobi, naprawdę się załamie na oczach wszystkich. Czyjaś dłoń ostrożnie dotknęła jego własnej i Harry zerknął z zaskoczeniem na Draco. Blondyn wciąż nie spuszczał z niego zmartwionego spojrzenia. Były Gryfon właśnie otwierał usta, by go zapewnić, że dobrze się czuje, gdy przez hałas rozmów przebił się znajomy głos.
– Dyrektorze Dumbledore, proszę o zmianę przydziału! – W Wielkiej Sali drugi raz tego dnia zapadła cisza jak makiem zasiał, a oczy wszystkich zwróciły się ku stołowi Gryfonów, od którego wstała Ginny Weasley. Dziewczyna wbiła spojrzenie błyszczących od łez oczu w starszego czarodzieja, a na jej zaczerwienionej twarzy malowała się czysta determinacja.
– Ja także – dodał coraz bledszy Neville Longbottom, stając u boku przyjaciółki. Dyrektor przechylił głowę i przyglądał im się przez chwilę w milczeniu.
– Przychylam się do waszych próśb – odpowiedział po dłuższej chwili.
W Wielkiej Sali zapanował chaos.
CZYTASZ
Wiara [DRARRY]
FanfictionUpływających wakacji Harry nie mógł zaliczyć do najprzyjemniejszych, pomimo tego, że Dursleyowie przestali go dręczyć psychicznie czy zaganiać do fizycznej harówki. A to wszystko dzięki dyrektorowi, który, działając zapewne w dobrej wierze, wysłał l...