Pytia

3.2K 255 31
                                    

Rozdział piąty

Pytia*

Eksplozja wzięła ich z zaskoczenia.

Dzika magia przedarła się przez pokój, rozbijając okna i łóżka, i sprawiając, że ogień wybuchnął w kominku. Draco poczuł, jak jego ciało podnosi się z łóżka, jak gdyby strząsnęła go z niego ogromna ręka.

Nie! Uderzył o ścianę, a świat zadrżał, gdy jego głowa odskoczyła w tył z głośnym trzaskiem. Osunął się na ziemię, bezradnie patrząc, jak błyskawica łukiem wyrzuciła chłopaka z łóżka, wybijając dziury w ścianach i suficie.

Harry… Chciał po niego sięgnąć, ale jego ręka go nie słuchała. Harry… Światło pulsowało po pokoju; niebieskie, zielone, czerwone, a potem białe. Nad ciałem chłopaka wzniosło się coś na kształt skrzydlatego węża. Kłapał swym wielkim dziobem, a jego ohydne szpony wyglądały tak, jakby szykowały się do ataku.

Magia wezbrała w Draconie. To się tak nie skończy.Usiłował wstać, ale jego nogi nie reagowały. Nie pozwolę ci go ode mnie zabrać! Wyszedł mu naprzeciw swym umysłem, swą magią, wszystkim w nim, co mogło uznawać Harry'ego za jego własność.

Ostatnie ślady Eliksiru Wizji w organizmie Dracona z rykiem powróciły do życia.

~~~~~~

Wizje przemknęły przez umysł Harry'ego. Przed nim unosiła się mroczna próżnia. Jej krawędź była delikatna i wsuwała się pod jego stopy. Ścieżka była wąska; tak wąska, że ledwie ją widział. Wiła się przez jaskinię, szara i kręta, zagubiona pośród przebłysków przyszłości, które miały nadejść, które nadchodziły, które mogły nadejść i które nigdy nie nadejdą.

Usiłował zaczerpnąć powietrza. Dzika magia ryknęła wokół niego, naciskając, naciskając i naciskając. Nie mógł zrobić nic innego, jak tylko wykonać krok, a potem następny i kolejny, aż znalazł się na ścieżce. Nie ośmielił się spojrzeć w dół.

Kobieta w bieli leżała w piasku za nim. Jej różowozłote włosy leżały w kałuży wokół jej głowy. Nie miał zamiaru jej skrzywdzić… Nie chcę nikogo krzywdzić! Zadrżał i spróbował się cofnąć. Dzika magia ryknęła, a on zamarł w miejscu.

Wtedy wokół niego pojawiły się ramiona. Ciepło naparło na jego plecy, a znajomy zapach wypełnił nozdrza.

- Trzymam cię, Harry. – Otoczył go cichy głos. Silne ramiona ustabilizowały go, trzymając go, gdy prawie upadł.
- Draco… – Uchwycił się obejmujących go rąk.
- Nie pozwolę ci upaść, Harry. Trzymam cię i nigdy nie wypuszczę. – Silne ramiona pociągnęły go w tył. Wąska ścieżka urosła pod ich stopami, aż w końcu była dość szeroka, by Harry odzyskał równowagę.

Obrócił się w ciasnym uścisku i ukrył twarz w zgięciu pomiędzy szyją a ramieniem Dracona.

- To nie koniec – powiedział.

Dłoń przebiegła po jego włosach i przyciągnęła go bliżej.

- Wiem – powiedział blondyn. – Ale ja tu będę. Pamiętasz? Powiedziałem ci, że nigdy nie odejdę. Nie pozwolę, byś przechodził przez to sam.

Harry zacisnął dłonie na koszuli drugiego chłopaka.

- To nadchodzi – udało mu się powiedzieć. Wtedy ogarnęła ich dzika magia i zabrakło powietrza dla słów.

~~~~~~

Lucjusz trzymał swego syna w ramionach. Liczył każdy oddech, który sprawiał, że wąska klatka piersiowa unosiła się i opadała. Magia jego syna sprawiała, że jego ręce prawie wibrowały.

Wiara [DRARRY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz