Rozdział piętnasty
Świątynia w Delfach
Informacje o masakrze pojawiły się z hukiem i o mały włos nie rozwaliły Alei Pokątnej na pół.
Ludzie biegali po ulicach, rozgłaszając plotkę za plotką. Śmierć całej czarodziejskiej wioski w zupełności wystarczyła, by większość ludzi dostała szału, ale to sposób, w jaki zmarli, wywołał panikę.
Nokturn był szemranym miejscem, pełnym brudu i wątpliwej reputacji osób. Gdy pojawili się tam po raz pierwszy, Hermiona odwróciła się do Toma z niepokojem w oczach i krzykiem na ustach.
- Ciii, panno Hermiono – przerwał jej Tom, zanim zdążyła zacząć. – Chcesz walczyć? Cóż, to jest miejsce, w które Ministerstwo odsyła ludzi, których nie lubi. Nigdzie nie znajdziesz lepszych wojowników. Chodź. To niedaleko.
Skręcili w Aleję Nokturnową. Była o wiele dłuższa, niż Hermionie z początku się wydawało. Odchodziło od niej kilka innych uliczek. Im dalej szli, tym mniej brudu i plugastwa widzieli. To bardzo zaniepokoiło Hermionę.
- Tom? – Zatrzymała go na rozdrożu. – Gdzie my jesteśmy? I dlaczego tu jest inaczej?
Barman pociągnął ją na bok, ukrywając ich w bramie.
- To Nokturn, Hermiono. Miejsce, do którego reszta czarodziejskiego świata wrzuca rzeczy, o których nie chce myśleć. Tu naprawdę nie wszystko jest paskudne. Utrzymują teren najbliższy Pokątnej w takim stanie, by utrzymać z dala ciekawskich.
- Nie rozumiem.Wyraz politowania przemknął przez jego twarz.
- Wiem, że nie, panno Granger. Wyjaśnię po drodze, bo nie powinniśmy za długo przebywać w jednym miejscu. W pobliżu są niebezpieczne typy. – Po tych słowach wziął ją za rękę i poprowadził dalej, kontynuując.
Burdele znajdowały się na Alei Lawendowej, jak jej powiedział. W aptece sprzedawano wszelkiego rodzaju mroczne eliksiry i inne tego typu rzeczy. Ku jej zaskoczeniu, nie wszystkie sklepy zajmowały się nielegalnym handlem. Niektóre, jak stwierdziła, skupiały się na chorobach, do których czarodziejski świat się nie zniżał. Eliksiry na problemy psychiczne. Eliksiry na choroby, na które nie było magicznych leków. Nawet alergie, jak się zorientowała, były czymś podejrzanym w świecie, w którym coś, co nie było doskonałe, musiało być dewiacją.
W końcu Tom poprowadził ją niewielką ścieżką, która wiodła pomiędzy dwoma wysokimi budynkami. Była wilgotna, ciemna i bardziej niż trochę przerażająca. Hermiona trzymała go mocno za rękę, aż do nieoznaczonych drzwi w kamiennej ścianie.
Zapukał kilkukrotnie; jeśli to był kod, Hermiona go przeoczyła. W odpowiedzi drzwi otworzyły się i niski człowiek rzucił się na Toma.
- Tommy! – Mężczyzna sprawił, że Hermiona puściła rękę barmana. – Tommy, nie widzieliśmy cię od wieków!
Tom poklepał go po plecach, a potem odsunął go od siebie.
- Alex, chcę ci kogoś przedstawić.
Gdy się rozdzielili, Hermiona lepiej zobaczyła mężczyznę. Był niski, szczupły i miał niepokojąco kobiecy wygląd. Jego włosy były brązowe, ale zebrane za czarną opaską. Hermiona ze zdziwieniem zauważyła, że miał na sobie makijaż.
Alex odwrócił się, by na nią spojrzeć. Otwarty, przyjazny wyraz twarzy natychmiast zniknął.
- Kolejna stracona dusza? – zapytał.
- Nie całkiem. – Tom westchnął. – Słuchaj, możemy wejść do środka? Wszystko wyjaśnię.
CZYTASZ
Wiara [DRARRY]
FanfictionUpływających wakacji Harry nie mógł zaliczyć do najprzyjemniejszych, pomimo tego, że Dursleyowie przestali go dręczyć psychicznie czy zaganiać do fizycznej harówki. A to wszystko dzięki dyrektorowi, który, działając zapewne w dobrej wierze, wysłał l...