U progu szaleństwa #2

7K 619 80
                                    

   Harry był zagubiony. I cierpiał. Jęcząc z powodu zalewającej go fali niesamowitego bólu, skulił się w kłębek i owinął ręce wokół głowy. Błagam, niech to się skończy. Błagam, rozmyśliłem się. To boli, straszliwie boli. Boliboliboliboliboliboli...
— Och, Harry. — Usłyszał głos wołający jego imię i mimowolnie zaczął mu się przysłuchiwać. — Harry, rozluźnij się. Odepchnij ból od siebie, zapanuj nad nim. Już w porządku. Tylko się uspokój...
Ból powoli ustępował i po chwili chłopak był w stanie się wyprostować. Po raz kolejny przebywał w umyśle Voldemorta. Och, nie, Merlinie błagam, dlaczego... Przed sobą zobaczył małą dziewczynkę. Siedziała obok, a tkanina białej sukienki układała się wokół niej fałdami. Na jej twarzy było widać ślady łez, jeszcze błyszczące wilgocią. Wyciągnęła rękę i oparła na jego ramieniu.
— Ty... dlaczego... — odezwał się Harry cicho zachrypniętym głosem. Wytarł ręką twarz i próbował usiąść. — Dlaczego tu jesteś?
Mała uśmiechnęła się do niego.
— Jestem teraz częścią niego, Harry. On ma moje serce. Nie mogę stąd odejść.
Harry potrząsnął głową, marszcząc brwi.
— Ale jak...?
— Czarna magia, Harry. Najmroczniejsze zaklęcia pozwalają uwięzić czyjąś duszę w przedmiocie na tak długo, jak zapragnie rzucający czar. To właśnie ze mną zrobił. — Zdjęła dłoń z jego ramienia i opuściwszy wzrok, wygładziła sukienkę.
— Ale dlaczego...? — zdumiał się, przyciągając kolana do piersi i otaczając je ramionami.
Na twarzy dziewczynki zagościł śmiertelnie poważny wyraz. Spoglądała na niego przez chwilę, po czym skinęła głową, jakby chcąc dodać sobie otuchy.
— Moja rodzina od wieków strzegła Księgi Żywej Śmierci. Tę księgę powierzył nam sam Pan Śmierci, co było zarówno nagrodą, jak i przekleństwem. — Wokół zapanowała cisza, jakby znaleźli się w środku małej bańki. Jeśli się skupił, mógł zupełnie wyłączyć się z otoczenia, koncentrując tylko i wyłącznie na małej postaci przed nim. Wpatrywał się w nią, nie chcąc przez przypadek utracić tego małego królestwa spokoju.
— Ale dlaczego postanowił uwięzić twoją duszę? — Pociągnął nosem i potarł podbródkiem o kolano. Dziewczynka odwróciła głowę, a na jej twarzy rysowało się zbyt wiele emocji, by był w stanie je odczytać.
— A z jakiego powodu robi tuziny innych rzecz? Bo go to bawi? Bo jest szalony? Nie potrafię udzielić ci konkretnej odpowiedzi na to pytanie, ale mam pewne podejrzenia.
— Jakie?
— Jestem ostatnią z mojego klanu. — Ponownie wbiła w niego spojrzenie fosforyzująconiebieskich oczu. — On wie, że kiedy uwolni moją duszę, Pan Śmierci dowie się, co robi z jego Cwn Annwn. I nie będzie tym zachwycony.
— Ile masz lat? — Pytanie zaskoczyło Harry'ego, nie miał zamiaru zadać go głośno, ale zrobił to mimowolnie. Jednak, ku jego zdziwieniu, dziewczynka się uśmiechnęła.
— W chwili śmierci miałam osiem, ale kiedy... umarłam, cząstki mojego klanu, mamy, taty, wstąpiły we mnie. Znam ich teraz lepiej niż wtedy, gdy byłam dzieckiem — powiedziała zasmucona. Harry, nie będąc pewnym, czy dziewczynka przyjmie tę mizerną próbę dodania otuchy, wyciągnął ku niej ręce. W następnej sekundzie mała załamała się i wtuliła w niego całkowicie. — Tęsknię za rodzicami.
— Ja też — przyznał Harry, mrugając.
— Boję się i nie chcę być tu dłużej — załkała.
— Dowiem się, jak cię stąd uwolnić — wyszeptał Harry, głaszcząc jej ciemne włosy i tuląc ją mocno, aż w pewnym momencie poczuł, jak jej łzy zaczęły przesiąkać przez jego szatę.
— Nie dawaj obietnic, których nie możesz dotrzymać.
— Znajdę sposób, znajdziemy go, zobaczysz. Musisz mieć w nas wiarę, w dyrektora, profesora Snape'a, Draco, Syriusza, dziewczyny... w nas wszystkich. Znajdziemy sposób, obiecuję.
Przez kilka kolejnych długich chwil siedzieli w ciszy, wtuleni w siebie.
— Jak masz na imię? — spytał Harry, głaszcząc ją po plecach.
— Erin McVir z klanu McVirów.
— A więc, Erin, ja jestem Harry, chociaż już o tym wiesz. — Poczuł, jak uśmiecha się, przytulona do jego klatki piersiowej.
— Do czego mu potrzebna Księga Żywej Śmierci? Nie wiesz może? — spytał, poważniejąc.
Erin odsunęła się od niego i odgarnęła kosmyki włosów z opuchniętej od płaczu twarzy. Pociągnęła nosem i potarła oczy, marszcząc brwi.
— Voldemortowi udało się schwytać parę Cwn Annwn, może o nich słyszałeś, to ogary piekielne. Nie mam pojęcia, jak bardzo czarnej magii musiał do tego użyć, ale to zrobił. Jednak nie umie nad nimi zapanować, może je tylko trzymać schwytane. Chciał zdobyć Księgę, bo był przekonany, że tam znajdzie wskazówki, jak je zmusić do posłuszeństwa.
— A znajdzie?
— Nie wiem. Moja rodzina nigdy nie przeczytała Księgi.— Wzruszyła ramionami.
Harry westchnął i potarł dłońmi twarz.
— A gdybyśmy skontaktowali się z Panem Śmierci i powiadomili o planach Voldemorta?
Erin przygryzła dolną wargę, myśląc.
— Nie wiem, czy w ogóle można się z nim tak łatwo skontaktować, on jest bogiem...
Otaczająca ich bańka spokoju została roztrzaskana przez falę wściekłości, która zalała ich niemal jak powódź, pozbawiając tchu. Harry rzucił się i chwycił Erin, kiedy głos Voldemorta rozbrzmiał wokół.
— ZABIJCIE WSZYSTKICH! ZASZLACHTUJCIE DZIECI, A ICH MIĘSEM NAKARMCIE MATKI! NIECH SIĘ DOWIEDZĄ, CO CZEKA PLUGAWYCH ZDRAJCÓW!
Harry wzdrygnął się, czując coraz większe mdłości na samą myśl o tym, co Voldemort rozkazał zrobić. Erin zaczęła się wić w jego objęciach, odpychając go z całej siły.
— Idź, Harry. Odejdź proszę. Musisz. On mnie niebawem wezwie i nie chcę byś widział mnie... w takim... stanie...
— Wezwie cię? Dlaczego?
— Bo magia McVirów jest bardzo potężna i potrzebuje mojej istoty, by otworzyć Księgę. Proszę Harry. Jeśli cię tu zobaczy, dowie się. Idź!Już!
— Ale...
— Obiecałeś, że mnie uwolnisz, ale stąd nie możesz tego zrobić! Idź i dotrzymaj danego słowa! — W końcu udało jej się wyrwać i spoglądała na niego niemal z szaleństwem w oczach.
— Ale...
— Idź, proszę. Zobaczymy się znowu, Harry, a teraz idź i... uwolnij mnie. — Zamarł, słysząc jej błaganie. Po chwili skinął głową i poczuł znajome naglące uczucie.
— Odnajdę cię jeszcze, obiecuję. — Wyciągnął rękę ku szybko oddalającej się postaci.
— Wiem. Przykro mi, Harry. Wiem.
Po raz ostatni mignęła mu wyraźnie mała postać unosząca się w oceanie nienawiści, a potem pochłonęła go ciemność.

Wiara [DRARRY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz