Siedząc w lepkim brązowym fotelu, Lucjusz wpatrywał się z chłodnym rozbawieniem w Hermana Tremble, naczelnego redaktora Proroka Codziennego. Tęgi mężczyzna pocił się i co rusz przykładał wilgotną już chusteczkę do czoła.
- Musi pan... musi pan zrozumieć, że my w Proroku tylko przekazujemy czytelnikom relację...
- Musi? - mruknął Lucjusz, unosząc brew. - Nikt nie mówi Malfoyowi „musi", Tremble. - Poruszył się nieco na swoim miejscu i założył nogę na nogę, ciesząc się widokiem całkowitego przerażenia na twarzy rozmówcy.
Herman zbladł i uśmiechnął się żałośnie, zaciskając palce na chusteczce.
- Proszę o wybaczenie, panie Malfoy. - Lucjusz uśmiechnął się drwiąco i pstryknął palcami, popędzając mężczyznę. - Proszę zrozumieć, panna Skeeter jest jednym z naszych najznamienitszych dziennikarzy...
- Który nie publikuje niczego poza bzdurami i kompletnymi kłamstwami - dokończył Malfoy, wbijając w niego lodowate spojrzenie. - Teraz jamam pełną kontrolę nad tą gazetą, Tremble, i nie chcę nigdy więcej widzieć tu tej kobiety. Tak samo, jak podburzających spekulacji na temat pana Pottera, domu Slytherina i ich sojuszników. - Uśmiechnął się wyzywająco do grubego mężczyzny. ¬- Proszę spróbować choć raz się wysilić i przekazać prawdę, panie Tremble. Szkoda by było, gdybym musiał poszukać zastępstwa na pana miejsce... pana i każdego z reporterów, którzy tu pracują... - Lucjusz pociągnął nosem i odsunął zbłąkany kosmyk włosów od oczu, spoglądając na redaktora z podejrzliwością.
Herman pobladł jeszcze bardziej i przełknął ślinę, opuszczając ramiona.
- O... oczywiście, panie Malfoy. Takie artykuły nie pojawią się więcej. - Wziął głęboki wdech i kontynuował: - Ale z całą pewnością panna Skeeter...
- Nie. - Herman ucichł i skinął głową, chwytając ręką brzeg biurka. - Ma zniknąć stąd do jutra, niech mi Merlin świadkiem. Zrozumiano?
- Tak, proszę pana - odpowiedział Tremble niemal szeptem.
- Wyśmienicie. - Lucjusz po raz ostatni wbił w mężczyznę lodowate spojrzenie, po czym powoli się podniósł. - Oczekuję jutro wiadomości. Proszę zrobić to niezwłocznie, panie Tremble. Nie lubię zwlekania i nie chciałbym być zawiedziony.
Wyszedł z pokoju z cichym szelestem szat. Nie mógł jednak go opuścić wystarczająco szybko. Jaki patetyczny i drobnomieszczański, zadrwił z jasnobrązowego dywanu, który ciągnął się przez biuro redakcji. Gdzie nie spojrzeć, zero smaku.*
Rozluźnił się, kiedy wszedł do Klubu, jednego z najstarszych miejsc spotkań dżentelmenów w magicznej Anglii. Malfoyowie byli jego członkami od dnia założenia.
Kierownik lokalu, powitawszy go przy drzwiach, wziął jego płaszcz i odprowadził do odosobnionego pokoju.
Lucjusz z westchnięciem opadł na jeden z luksusowych foteli, a obok pojawił się bezszelestnie kelner i zaproponował mu szklaneczkę porto. Malfoy ujął ją i upił łyk, spłukując z języka gorzki posmak Proroka Codziennego.
- Porto o dziesiątej rano? Nie mogło pójść aż tak źle.
Lucjusz odwrócił się do drzwi i na jego twarz powoli wypłynął szeroki uśmiech na widok stojącego w nich Severusa. Mistrz eliksirów w końcu pozbył się swojej burej koszuli i był ubrany w elegancko skrojone szaty, a po jego ustach błąkał się uśmieszek. Smakowicie, Lucjusz przebiegł oczami po całej postaci, dostrzegając echo młodzieńca, którym Severus niegdyś był; zanim cholerny Dumbledore i parszywy Czarny Pan nie zniszczyli wszystkiego. Odpędził od siebie żal - miał przy sobie Snape'a teraz i tylko to się liczyło.
- Severus. - Mistrz eliksirów wsunął się do pomieszczenia i usiadł koło Lucjusza. - Myślałem, że miałeś dziś zajęcia?
Snape wzruszył ramionami i odwrócił głowę. Znajdowali się w jednym z mniejszych prywatnych pokoi, utrzymanym w niebiesko-szarej tonacji. W kominku płonął ogień, przepędzając chłód mglistego poranka.
- Dyrektor zdecydował się dać uczniom dzień wolny na „odnalezienie się w nowej sytuacji" i by mogli uczestniczyć w spotkaniu żałobnym upamiętniającym tych uczniów, którzy już nie wrócą - wyjaśnił, strzepując kłaczek z oparcia fotela, po czym złożył dłonie na kolanach.
Lucjusz skrzywił się i pociągnął kolejny łyk porto.
- Jakiż on wielkoduszny.
- Wątpię. - Cięty ton Severusa sprawił, że Lucjusz uważniej mu się przyjrzał. Mistrz eliksirów westchnął i pochylił się do przodu, ukrywając twarz w rękach. - Chce, by Potter zażył po raz kolejny eliksir pod koniec tego tygodnia.
- Co? - Porto wylało się z szklaneczki, kiedy Lucjusz oderwał ją nagle od ust, wpatrując się w Severusa z niedowierzaniem. - Tak szybko? Jest szalony?
- Raczej zdesperowany. - Snape potarł twarz, po czym oparłszy się, chwycił naczynie z dłoni Lucjusza i pociągnął z niego solidny łyk. - Zmusiły go do tego niedawne ataki. Nie ma innego wyjścia - stwierdził drwiąco i wlał do ust resztkę alkoholu, krzywiąc się nieco z powodu pieczenia.
Na twarz Lucjusza wypłynął grymas, gdy uniósł on dłonie do skroni.
- Nie ma innej opcji? - Severus odpowiedział milczeniem. - Niech to cholera. - W drzwiach ukazał się kelner, więc Malfoy zamówił dla nich butelkę szkockiej.
- Jak poszło spotkanie w Proroku Codziennym? - spytał Snape, nalewając sobie drinka i przyglądając się bursztynowemu płynowi pod światło.
- Postawiłem sprawę jasno; Skeeter ma zniknąć do jutra i mają mi przekazywać przed drukiem każdy numer do zatwierdzenia. Tremble nie był zachwycony.
- Wyobrażam sobie, ale przynajmniej jedną rzecz mamy z głowy i nie musimy się już nią martwić.
Lucjusz westchnął.
- Prawda, ale ta cholerna kobieta... - Odłożył drinka na bok. - Jeśli o nią chodzi, to dla chcącego nic trudnego. Uciszyliśmy Proroka, ale jaki mamy wpływ na niezależną prasę?
Severus poruszył się sztywno.
- Małe wydawnictwa, niewielkie nakłady. - Obrócił w dłoni wielościenną szklaneczkę, palcami przebiegając po brzegach i łączeniach szkła.
- Tak, prawda. - Lucjusz nalał sobie kolejną porcję alkoholu. Pociągnął łyk i przechylił głowę z boku na bok, próbując nieco rozluźnić mięśnie szyi. Zerknął na Severusa, który wciąż nie opróżnił swojej szklaneczki, po czym z błyszczącymi oczami wyciągnął różdżkę. Znał idealny sposób na rozluźnienie się - taki, któremu, jak dobrze wiedział Severus, nie będzie miał nic przeciw.
Gdy prostym zaklęciem zamknął i zablokował drzwi, mistrz eliksirów spojrzał na niego, unosząc brew.
- Cóż - Lucjusz wstał i wyciągnął Severusowi szklaneczkę z dłoni - jest dopiero dziesiąta rano. - Odłożył oba drinki na małym stoliku obok, a gardłowy śmiech Snape'a był jedyną odpowiedzią.
CZYTASZ
Wiara [DRARRY]
FanfictionUpływających wakacji Harry nie mógł zaliczyć do najprzyjemniejszych, pomimo tego, że Dursleyowie przestali go dręczyć psychicznie czy zaganiać do fizycznej harówki. A to wszystko dzięki dyrektorowi, który, działając zapewne w dobrej wierze, wysłał l...