Urodzinowa zagadka

3.4K 288 129
                                    

Rozdział trzeci

Urodzinowa zagadka

Neville siedział na werandzie w domku swojej babci, gdy przybył Blaise. Z początku nie zauważył chłopaka – roślina, którą się zajmował, była w najlepszym wypadku temperamentna, a w najgorszym podła i złośliwa. Potrzebował całej swej koncentracji, by upewnić się, że przyjęła pokarm i się uspokoiła.

Gdy podniósł wzrok, uśmiechnął się. Koszula Blaise'a z krótkim rękawem była czerwona jak burzowy świt. Ślizgon przysunął się do Neville'a, chowając ręce za plecami.

- Cześć. – Neville nie miał możliwości widzenia się z Blaise'em przez tydzień. Wyższego chłopaka rodzice – cała czwórka, z czego Neville nie potrafił się nie śmiać w myślach – zabrali na wakacje na wybrzeże.
- Cześć. – Blaise usiadł obok niego na wytartym kamieniu. – Mam coś dla ciebie.
- Naprawdę? – Neville miał ochotę się kopnąć za pełne drżenia zdziwienie w swoim głosie. Odkaszlnął i odwrócił wzrok. – Nie… nie musiałeś. A poza tym ja nie mam nic dla ciebie.
- Nonsens. To twoje urodziny. – Blaise wyciągnął ręce przed siebie i podał mu prezent owinięty w ciemnozielony papier. Pochylił się i wycisnął pocałunek na ustach Neville'a. – Mam nadzieję, że ci się spodoba.

Neville wiedział, że jego twarz pokrywa się delikatną czerwienią. Blaise nigdy wcześniej nie ośmielił się go pocałować, a przynajmniej nie na werandzie jego babci. Wiedział, że starsza pani była w środku, przygotowując urodzinowy obiad. Obrócił niewielkie pudełko w dłoniach i próbował przestać się rumienić.

Blaise dotknął jego policzka i zachichotał.

- Za bardzo cię zawstydziłem?
- Co? Nie! – Neville podniósł wzrok. – Ja… dziękuję. Nie powiedziałem tego, prawda? Przepraszam. Dziękuję.
- Za co? Za prezent czy pocałunek?

Neville poczuł, że palą go uszy. Zerknął w stronę domu, ale nigdzie nie widział babci.

- Za oba – powiedział cicho.

Wyraz oczu Blaise'a był dla Neville’a trudny do odczytania.

- Otwórz swój prezent.

Neville obrócił pudełko w dłoniach i wyczuł krawędzie. Wsunął kciuk pod wstążkę i próbował pociągnąć tak, by jej nie rozerwać.

- Co ty robisz?

Spojrzał na Blaise'a.

- Otwieram.
- Nie rozerwiesz papieru? Ja zawsze tak robię. Czasem doprowadzam matki do furii wszystkimi tymi skrawkami. Ale też to lubią. – Blaise szturchnął Neville'a ramieniem.
- Ja… – Dłonie Neville'a znieruchomiały na pudełku. – Ja, my…
- Och, na miłość boską, chłopcze, rozerwij to! – Dochodzący z kuchni głos babci sprawił, że obaj podskoczyli.

Neville wziął wdech, chwycił za brzeg zielonego papieru i rozdarł go, krzywiąc się. Pierwszy kawałek był najtrudniejszy do oderwania i najdłuższy. Gładkie, drewniane pudełko zostało odsłonięte po kilku ostrych szarpnięciach.

Nie mógł znaleźć brzegu pokrywki pudełka. Obrócił je dookoła, podnosząc na wysokość oczu.

- Gdzie jest otwarcie?
- Musisz je znaleźć.

Posłał Blaise'owi spojrzenie.

- Nie jestem dobry w łamigłówkach. Wiesz o tym.

Drugi chłopak tylko się uśmiechnął.

- Znajdziesz je. I jesteś dobry w łamigłówkach. Powinieneś mieć więcej wiary w siebie.

Neville zmarszczył brwi, ale powrócił do pudełka. Pogładził palcem wierzch i coś poczuł. Zrobił to ponownie, przyglądając się bacznie drewnu. Ledwie dostrzegał cienką linię łączenia. Pchnął drewno w prawo i wierzch ustąpił, przesuwając się z łatwością i odsłaniając nagrodę.

Wiara [DRARRY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz