Rozdział dwudziesty
Przyczyny
Bariery Malfoy Manor rozpadły się pod wpływem wściekłości Morrigan. Drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem, który odbił się echem po klatce schodowej.
Lucjusz Malfoy i jego syn zjawili się przed nią.- O co chodzi? – Starszy czarodziej miał ciemne cienie pod oczami; młodszy nie wyglądał lepiej. Zignorowała mężczyznę i zwróciła się do jego syna.
- Gdzie jest Harry? – Przeszła przez próg. – Wcześniej przyszłam tu za jego zapachem, ale teraz nie wyczuwam go w domu. Gdzie on jest?
- Zabrali go. – Chłopak – Draco – miał kredę rozsmarowaną na bladym policzku.
- Kto?
- Blackowie.
- Blackowie… – Przechyliła głowę na jedną stronę. – Pies i wilkołak, tak?
- Tak.
- Pozwoliliście na to?
- Nie mogliśmy ich powstrzymać – odezwał się nowy głos. Bogini odwróciła się i zobaczyła Mistrza Eliksirów stojącego w progu pomieszczenia.
- Ty. – Przyjrzała się wątłej postaci. – Severus Snape. Przyprowadziłam go do ciebie, ufając, że się nim zajmiesz.
- Tak.
- Zawiodłeś mnie.Szczupła twarz wykrzywiła się.
- Wygląda na to, że tak.
- Severus nikogo nie zawiódł. – Draco wystąpił naprzód. – Blackowie zabrali go wbrew naszej woli. Scrimgeour nas zdradził.
- Draco. – Lucjusz uciszył syna ostrym spojrzeniem.
- Ale…Morrigan wpatrywała się dalej w Mistrza Eliksirów.
- Co tu się stało?
- Chłopcy znaleźli nauczycielkę. – Zauważyła, że mężczyzna drży. Jego włosy były związane tuż nad karkiem. Coś się wydarzyło, podczas gdy ona znajdowała się w Ciemności. Zbyt wiele. Sprawy toczyły się za szybko i ani trochę jej się to nie podobało. Snape streścił jej wszystko, co stało się, gdy jej nie było; zdrada rodziny przez Ministerstwo sprawiła, że jej krew zawrzała. Nie było to jednak coś, co mogłaby dłużej rozpamiętywać. Chciała zobaczyć swego Marzyciela i chciała zobaczyć go teraz.
- Ci Blackowie – urwała w połowie zdania. – Chcę poznać ich zapach.
- Nie mamy go.
- Ciemność zabierze cię, śmiertelniku, do tego chłopaka…
- Nie jest z nim dobrze. – Draco zrobił krok w przód. – Musimy go od nich zabrać.
- Czy ja wyglądam na głupią, dziecko? To było jasne, że z chłopakiem nie było dobrze już wtedy, gdy gnił w domu swojej ciotki. Śmiertelnicy. – Wyciągnęła przed siebie rękę. – Daj mi rękę. – Sięgnęła w stronę Dracona.
- Co robisz? – Lucjusz wystąpił naprzód.
- On nie może cię zabrać do Harry'ego. – Severus wszedł do pomieszczenia. Zapach dawnej śmierci i wyschniętej krwi uderzył w jej nozdrza. Nie był to fizyczny zapach; zamknęła oczy i przyjrzała się sylwetce mężczyzny. Jego aura była miejscami poszarpana, zwłaszcza na krawędziach.Otworzyła oczy.
- Co oni ci zrobili?
Zakołysał się na piętach, unosząc wyżej głowę.
- Nic.
- Kłamca.
- Słucham?Podeszła do niego powolnym krokiem.
- Coś się stało z twoją duszą. – Wyciągnęła rękę i dotknęła palcem jego klatki piersiowej. Poczuła drgnienie pod opuszką palca. – Coś rozdzierało twój umysł kłamstwami i rozpaczą. To śmierdzi prawie jak ta kreatura, którą ścigam. – Zassała swą dolną wargę pomiędzy zęby i zmarszczyła brwi. – Jest jednak zbyt młode, by być tym, o czym myślę – dodała. Przyjrzała się rysom jego twarzy. – Martwisz się o chłopaka.
- Oczywiście, że nie. Black jest głupcem, ale nigdy nie skrzywdzi Harry'ego. Pottera – poprawił się.
- Wątpisz we własne słowa.
- Nie wątpię.Zabrała rękę.
- Ja bym wątpiła – odparła.
Pochylił głowę. Dwaj pozostali śmiertelnicy podeszli do niej od tyłu, więżąc ją pomiędzy nimi. To był bezcelowy ruch; moc płonęła w jej żyłach i pulsowała pod skórą w rytm bicia jej serca.
- …Potter jest silny – powiedział szeptem Severus. – Przeżyje.
- Więc ty też. – Dotknęła pochylonej głowy. Zaskoczyło go to tak, że aż się wyprostował. – Śmierć nie przychodzi po istoty o tak dzielnych sercach. –
Zignorowała prychnięcie mężczyzny. – Nie dąsaj się. To ci nie przystoi.
CZYTASZ
Wiara [DRARRY]
FanfictionUpływających wakacji Harry nie mógł zaliczyć do najprzyjemniejszych, pomimo tego, że Dursleyowie przestali go dręczyć psychicznie czy zaganiać do fizycznej harówki. A to wszystko dzięki dyrektorowi, który, działając zapewne w dobrej wierze, wysłał l...