Jak zwykle, kolacja była dość głośnym wydarzeniem. Ginny siedziała między Neville'em a Pansy i rozmawiała z nimi w trakcie jedzenia. Harry, czując się nieswojo w swoich nowych ubraniach, zajął miejsce obok Draco i Blaise'a. Zastanawiał się, jakim sposobem może uchronić przed swoimi współdomownikami chociaż kilka starych szat, w których mógłby wrócić do Dursleyów. Lepiej, żeby nie zobaczyli mnie w tych nowych ciuchach¸ pomyślał ze smutkiem. Wuj Vernon od razu chciałby ode mnie wyciągnąć pieniądze. Mały, cierpki uśmiech pojawił się na jego ustach, gdy oczyma wyobraźni ujrzał reakcję wuja. Merlinie, tak bym chciał już do nich nie wracać.
Westchnął i dźgnął widelcem kawałek pieczeni na swoim talerzu. Prawdę mówiąc, nie był głodny, ale wiedział, że powinien coś zjeść. Problem tkwił w tym, że od pewnego czasu — od wypicia eliksiru — wszystko przestało mu smakować. To z czasem minie, powtarzał sobie w myślach, całkowicie ignorując malutki, pełen niepokoju głosik, rozlegający się gdzieś w jego głowie, jestem tego pewien. Porządny łyk soku dyniowego pozwolił nieco rozluźnić ściśnięty żołądek, spróbował więc przełknąć trochę puree z ziemniaków. Przyszło mu to o wiele łatwiej niż wmuszenie w siebie kawałka delikatnego mięsa, z którym wiązało się tak wiele niemiłych skojarzeń.
Usłyszawszy głośne skrzypnięcie, które dobiegło od strony stołu nauczycielskiego, podniósł z ciekawością wzrok. Snape maszerował jak burza ku stołowi Ślizgonów, a szaty łopotały w ślad za nim — jak zawsze. On musi używać jakiegoś zaklęcia, by tak się zachowywały, pomyślał Harry, obserwując czarny materiał. To przecież nienaturalne... Musiał zamrugać kilka razy, by ponownie skupić wzrok, kiedy mężczyzna zatrzymał się tuż przed grupką Ślizgonów. Mistrz Eliksirów przekazał Harry'emu wiadomość i nie oglądając się, wyszedł z Wielkiej Sali.
Harry przez chwilę wpatrywał się w drzwi, w których niedawno zniknął mężczyzna, po czym spojrzał na trzymany w ręku zwinięty pergamin. Na wierzchu widoczne było jego imię i nazwisko, wykaligrafowane charakterystycznym pismem dyrektora. Były Gryfon z ciekawością otworzył wiadomość, zupełnie nie zważając na to, że Draco czyta mu przez ramię. Zresztą podobało mu się ciepło bijące od większego chłopca, ale starał się tego nie okazywać. Draco przysunął się jeszcze bliżej i chwycił brzeg stołu po drugiej stronie Harry'ego, niemal go obejmując. Z powodu tej niespodziewanej bliskości ciemnowłosego chłopca przeszył dreszcz, lecz po chwili udało mu się skupić myśli na trzymanej w dłoni wiadomości.
Harry — przeczytał — zgłoś się do mojego gabinetu po kolacji. I tyle. Były Gryfon zmarszczył czoło, zastanawiając się, czego dyrektor może od niego chcieć. Miał nadzieję, że przyjechali Syriusz i Remus, ale tak krótka wiadomość go zaniepokoiła. Może chce, abym jeszcze raz wypił ten eliksir, pomyślał z ukłuciem przerażenia. Draco z zastanowieniem wpatrywał się w notatkę, a potem spojrzał na Harry'ego.
— Domyślasz się, o co może mu chodzić? — zapytał szeptem. Czarnowłosy chłopiec pokręcił głową, zwinął świstek i wsunął do kieszeni. Podniósł wzrok i gdy spostrzegł, że Dumbledore mu się przygląda, skinął raz głową, wiedząc, że profesor zauważy ten gest. Na twarzy starszego czarodzieja pojawił się mały uśmiech, lecz nie rozwiał on niepokoju Harry'ego. Dyrektor umiał dostrzec pozytywną stronę w każdej sytuacji — nawet podczas apokalipsy.
— Nie mam najmniejszego pojęcia — wymruczał w odpowiedzi. — Nie sądzę, by miał dla mnie jakieś wieści, ale to dyrektor. Po nim można się spodziewać wszystkiego. — Wzruszył ramionami i z powrotem wbił spojrzenie w talerz. Widok zastygłej masy na wpół zjedzonego posiłku spowodował, że w jego żołądku zaczęło się jeszcze bardziej przewracać, więc odepchnął go od siebie. Draco westchnął i odsunął się od Harry'ego, nie spuszczając go jednak z oczu. Harry natychmiast odczuł brak ciepła drugiego chłopca.
— Musisz jeść, wiesz o tym, prawda? — zapytał blondyn, zakładając rękę na rękę, na co Harry tylko wywrócił oczami.
— Tak, mamo — wymamrotał i ledwo zdążył się odwrócić, kiedy otrzymał od Draco cios między żebra. Pisnął w najbardziej zawstydzający sposób, zwracając tym samym uwagę swoich współdomowników. Poczuł, jak robi mu się gorąco na twarzy i oddał blondynowi równie mocno, na co Draco zmrużył oczy, lecz nim zdążył dotknąć dłonią wrażliwego na łaskotki boku Harry'ego, Pansy kopnęła przyjaciela w goleń. Mocno.
— Ałaa! Pansy! — syknął Draco i pochylił się, by rozmasować już nieźle zaczerwienioną nogę. To diabelnie bolało! Jednak jego gniew ustąpił, gdy zobaczył, że Harry się uśmiecha i puszcza oczko do ciemnowłosej dziewczyny. Miło go widzieć w dobrym humorze, pomyślał Draco, równocześnie tłumiąc w sobie ukłucie dziwnej zazdrości, które poczuł, gdy były Gryfon mrugnął do Pansy.
— Dzięki — uśmiechnął się radośnie Harry. Draco posłał przyjaciółce gniewne spojrzenie, na co dziewczyna uniosła tylko brew, a na jej twarzy zagościł mały, pełen satysfakcji uśmieszek.
— Nie przy stole podczas kolacji, Draco, doprawdy. Takie zabawy zachowaj sobie na później — stwierdziła i odwróciła się, łapiąc spojrzenie Millicenty. Uśmiech Harry'ego nieco przybladł i zastąpił go wyraz udawanego zranienia.
— Och, już rozumiem. — Pociągnął nosem, na co Ginny wywróciła oczami i zaczęła chichotać, a po chwili dołączyła do niej reszta Ślizgonów. Harry odprężył się i również zaczął się śmiać, nie zauważając spojrzenia, jakie wcześniej wymieniły Ślizgonki. Jak to miło tak po prostu najnormalniej w świecie żartować sobie z ludźmi, przemknęło mu przez myśl. To właśnie tego typu poczucia akceptacji i koleżeństwa ze strony współdomowników brakowało mu najbardziej.
CZYTASZ
Wiara [DRARRY]
FanfictionUpływających wakacji Harry nie mógł zaliczyć do najprzyjemniejszych, pomimo tego, że Dursleyowie przestali go dręczyć psychicznie czy zaganiać do fizycznej harówki. A to wszystko dzięki dyrektorowi, który, działając zapewne w dobrej wierze, wysłał l...