Pochopne przeniesienie

1.8K 166 153
                                    

Rozdział szesnasty

Pochopne przeniesienie

Gdy Draco, Harry, Severus i Lucjusz przeszli przez Drzwi prowadzące z Innego Świata, pierwszą rzeczą, jaką usłyszeli, był alarm w Malfoy Manor.

- Co się dzieje? – Harry osunął się na ziemię; jego plecy wygięły się w łuk, gdy żołądek za wszelką cenę próbował wydostać się na zewnątrz.

Draco uklęknął obok niego.

- Ojcze? Severusie?
- Spokojnie. – Mistrz Eliksirów próbował pomóc chłopakowi wlać zielony eliksir do gardła Harry'ego. Lucjusz zniknął z pokoju zbyt szybko, by Harry dał radę podążać za nim wzrokiem.
- Co… – wycharczał. – Co się dzieje?
- Atak. – Głos Dracona był chłodny i stanowczy. – Ktoś atakuje bramy. Bariery posiadłości właśnie ustąpiły.
- Ale…

Dom zadrżał. Dłonie Dracona zacisnęły się na ramionach Harry'ego.

- To nie powinno być możliwe! – Próbował podnieść Harry'ego. – Musimy iść!
- Nigdzie nie pójdziecie! – Syriusz Black gwałtownie otworzył drzwi do pokoju. Jego oczy i włosy wyglądały dziko. Magia zagęszczała powietrze wokół niego. – Nigdy nie powinienem był pozwolić, by Harry odszedł z tobą na tak długo! Oddaj mi mojego chrześniaka albo obedrę cię ze skóry!

~~~~~~

Gdy tłum oszalał, Rufusowi zostało niewiele czasu, by cokolwiek zaplanować. Miejsce zamieszkania mugolskich krewnych Pottera było tajemnicą - nie wiedział jednak, na jak długo. Musiał zabrać chłopaka od Malfoyów, najlepiej zanim motłoch uzna, że Harry przebywający w obecności Malfoya to wystarczający dowód na jego status nowego Czarnego Pana.

Potrzebował Pottera w rękach jego kochającego ojca chrzestnego, ukochanego Syriusza Blacka. Potrzebował szczęśliwego obrazka, na którym Gryfoni będą razem – nieważny był fakt, że Potter i nowa dziewczyna Blacków zostali przydzieleni do Slytherinu. Nie – w tym momencie potrzebował wyobrażenia o powszechnym poważaniu, które wygładziłoby potargane pióra czarodziejskiego świata na wystarczająco długi czas, by on odzyskał panowanie nad rozszalałym testralem, zanim ten w panice poniesie ich prosto w środek kolejnej burzy. 

Z tą myślą złapał najbliższego mężczyznę i aportował się. Musiał porozmawiać z Blackiem teraz. Mogli mieć tylko jedną szansę na zabranie chłopaka z Malfoy Manor, a on chciał mieć ze sobą opiekuna chłopaka. To była jedyna możliwość, by powstrzymać coś, co mogło się stać bardzo nieprzyjemną sytuacją.

~~~~~~

- Dokąd idziemy?

Seamus nie zatrzymał się po okrzyku Sashy. Jedną rękę miał zaciśniętą wokół jej nadgarstka, gdy przeciskali się przez tłum. Zamieszki rozprzestrzeniły się na boczne uliczki Pokątnej. Mężczyźni i kobiety ubrani w postrzępione, brudne ubrania czaili się w cieniu, szeroko otwartymi oczami obserwując chaos. Seamus wypchnął to wszystko z głowy, przepychając się obok ludzi, których nie mógł uniknąć. Miał przed sobą tylko jeden cel – wyprowadzić ich stamtąd oboje, żywych.

- Tutaj. – Pociągnął ją w prawo, obok niewielkiej grupki ludzi, którzy machali rękami i krzyczeli, niemal wypluwając płuca, by ich wysłuchano. Nie mówili po angielsku. Seamus pomyślał, że mógł to być francuski, ale nie był pewien. Drzwi pod markizą zamknęły się szybko. Zadudnił w nie pięścią, sprawiając, że rama i szyba zatrzęsły się.
- Seamus, dlaczego jesteśmy…
- To ja! Wpuśćcie mnie! – przekrzyczał pytanie Sashy.

Drzwi otworzyły się gwałtownie, a dłoń zacisnęła się na jego kołnierzu. Oboje zostali wciągnięci do bezpiecznego wnętrza Esów i Floresów.

Wiara [DRARRY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz