rozdział 53

649 55 49
                                    

Tobias

Kiedy spotykam rano Zeka na stołówce, nie mogę powstrzymać się od uśmiechu. Wygląda jak siedem nieszczęść: blada twarz, podkrążone oczy, włosy sterczące na wszystkie strony. Co chwila ziewa i narzeka.

-Znowu nie pofarbowałam mu włosów- wyznaje ze smutkiem Christina- Wszyscy zasnęliśmy praktycznie w tym samym momencie.

Uśmiecham się lekko. Już wiele razy widziałem Zeka na kacu i nigdy nie lubiłem przebywać wtedy w jego towarzystwie.

Mimo że Christina jest na kacu, to w ogóle tego nie daje po sobie poznać. Ma szeroko otwarte oczy i rozpromienioną twarz, jakby była zupełnie wypoczęta. Czasem zazdroszczę jej tego, że tak łatwo umie wstać.

-Dzisiaj idziesz do sektoru bezfrakcyjnych?- pyta Shauna, skubie palcami suchą bułkę.

-No. Udało mi się przekonać przywódcę, by zabrać też Dereka- odpowiadam.

-Po co bierzesz nowicjusza?

-Bo wszyscy dobrze wiemy, co podejrzewamy. Zabieram nowicjusza, bo jest najbliższą rodziną Stepa i może spróbuje do niego dotrzeć. A jeśli nie, to przynajmniej da nam czas na działanie.

-Ja bym mu tak szybko nie ufała- uprzedza Christina- Skoro to jego rodzina, to pewnie jest po jego stronie.

-Dlaczego wyciągasz takie wnioski.- marszczę brwi.- Znasz przecież stosunek Tris z Calebem, i dalej uważasz, że rodzina w ekstremalnych sytuacjach się nie rozpada?

-Nie wszystkie rodziny są takie. Niektóre trzymają się razem aż do śmierci.

-Oni są jak dwa kompletne przeciwieństwa. Gdyby on sam tego nie powiedział, ja nigdybym nie wpadł, że są ze sobą powiązani.

-Racja- przyznaje dziewczyna.- Są całkowicie różni. Ale to nie oznacza, że odwróci się od swojej rodziny.

-Będziemy mieć przewagę liczebną i element zaskoczenia. Poza tym Derek nie może w żaden sposób poinformować Stepa o tym, że wieczorem idziemy po niego, bo nie może ruszyć się z sektoru bez jakiegoś nieustraszonego.

-Ja nie wtrącam się już- przewraca oczami.- Przecież i tak cię nie przekonam. 

Szczerzę zęby w uśmiechu i zaczynam jeść muffinkę. Shauna zasnęła opierając policzek o dłoń, a Zeke w ciszy je śniadanie. Amar i George rozmawiają ze sobą po cichu i widzę, że trzymają się za rękę pod stołem.

-A ty masz jakieś ciekawe zajęcia na dziś?- pytam Christinę.

-Idę do pracy, a po pracy idę spać. Proste- wzrusza ramionami z uśmiechem.- A tak naprawdę, to po pracy będę czekać na ciebie, żeby dowiedzieć się jako pierwsza, czy Tris się znalazła.

-Mam nadzieję, że nasze podejrzenia są słuszne- wzdycham- Jeśli nie ma jej tam, to pewnie już nie żyje.

-Oby tam była- mruczy Christina i dopija kawę, po czym wstaje- Ja muszę już iść. Widzimy się później.

-Do zobaczenia- żegnam się z dziewczyną. Kiedy wychodzi, ja też wstaję, ale nie wychodzę, tylko idę w stronę stolika nowicjuszy, gdzie siedzi Derek.

Stukam go palcem w ramię, a ten lekko się wzdryga.

-Derek, mogę z tobą o czymś porozmawiać?- pytam chłopaka. Hazel patrzy na mnie z pytaniem, Harry trzyma w ustach ogromny kawałek muffiny, drugą ręką obejmując Lenę, która chwilę na mnie patrzy, ale potem wraca do jedzenia śniadania. Po chwilowym skandalu z podsłuchiwaniem nie zamieniliśmy ani jednego zdania. Tylko podstawowe zdania przed i po symulacji.

Fourtris- Ciąg Dalszy NiezgodnejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz