Tris
Stoję wśród tłumu 16-latków w sali ceremonii wyboru. Stresuje się bardziej, niż za moim pierwszym nowicjatem. Jest tyle sytuacji, których się obawiam, że nastąpią, przez co cały plan legnie w gruzach.
Może ktoś zna moją twarz? Ktoś może zauważył, że nie mam 16 lat. Może ktoś zauważyć moje blizny i tatuaże i spytać, skąd je mam. Na szczęście reszta nie wygląda lepiej. A nawet gorzej, więc można wmówić, że stresuje się tak samo jak oni.
Wodze wzrokiem po wszystkich przywódcach frakcji. Zauważam Emila, Johanne, Jacka, nieznanego mi altruiste i... Caleba. Sztywnieję momentalnie. Nie może mnie zauważyć, dlatego spuszczam głowę i chowam się w środku tłumu.
-Witam wszystkich na tegorocznym dniu ceremonii wyboru-zaczyna Caleb- W tym roku przywrócono frakcje, dlatego ceremonia odbędzie się w inny sposób. Dopiero w przyszłym roku będzie już tradycyjne. To dla was wielki dzień. Dzisiaj stajecie się pełnoprawnymi członkami społeczeństwa Chicago. Dokonujecie wyboru, który decyduje o waszym życiu. Postąpcie mądrze- schodzi z podestu i wywołuje ochotników do nowicjatu w erudycji. Kiedy Emil wywołuje ochotników do nowicjatu w nieustraszoności, chowam się w tłumie i podążam w jego stronę. Johanna posyła mi łagodny uśmiech, odpowiadam tym samym.
Kiedy przekraczamy próg sali wszyscy nieustraszeni zaczynają biec w stronę peronu, a ja się rozluźniam i biegnę razem z nimi. Kiedy dochodzimy do torów, pociąg jeszcze stoi w oddali, ale coraz szybciej zmierza w naszym kierunku. Spoglądam na zdezorientowanych transferów.
-Mamy wskoczyć do jadącego pociągu?- pyta jakiś prawy.
-Jak chcesz, możesz wrócić do rodzinnej frakcji- puszczam mu oczko i zaczynam biec w stronę pędzącej maszyny. Bez większych problemów wskakuje do jadącego pociągu, a reszta transferów zaraz po mnie, ale żaden nie ląduje na nogach, tylko na kolanach i brzuchach.
Kiedy wszyscy nieustraszeni znajdują się w pociągu podchodzi do mnie prawy. To wysoki brunet o dużej posturze, pełnych ustach, szeroko rozsadzonych oczach i wysokich kościach policzkowych.
-Jesteś urodzona w nieustraszonych?
-Nie. Nie pochodzę z Chicago.
-Jestem Finn- podaje mi dłoń, odwzajemniam uścisk.
-Sześć- odpowiadam z uśmiechem.
-Jak liczba?
-Coś w ten deseń- podchodzi do niego prawa o zielonych oczach i prawie że białych oczach. Cmoka go w policzek, a on obejmuje ją ramieniem.
-Sześć to moja dziewczyna Ali, Ali to Sześć- ściskam dłoń dziewczyny.
-Jak liczba?- śmieje się.
-Dokładnie- odpowiadam śmiechem.
Podchodzę do progu drzwi, kiedy pociąg wchodzi w zakręt. Trace równowagę i upadam... No może nie do końca, bo w ostatniej chwili ktoś mnie łapie. Momentalnie wstaje, rumienie się, gdy zauważam że złapał mnie wysoki blondyn o błękitnych oczach, średniej postrzurze, i opalonej karnacji jak serdeczny. Tylko, że dodaje mu to seksapilu.
-Wybacz, straciłam równowagę.
-Nie ma sprawy. Jestem Derek- ściskam jego dłoń- mocny uścisk. Jak prawdziwa nieustraszona- komentuje, na co lekko się rumienię.
-Sześć. Tylko nie mówi że to liczba- śmieje się, odpowiada tym samym.
-A wiesz, że twoje imię pasuje tutaj? Jest jeszcze inny nieustraszony o imieniu podobnym do liczby.
-Naprawdę? Kto?
-Nazywa się Cztery i prawdopodobnie będzie twoim instruktorem, skoro nie pochodzisz z tego miasta.
![](https://img.wattpad.com/cover/68985846-288-k719042.jpg)
CZYTASZ
Fourtris- Ciąg Dalszy Niezgodnej
FanfictionCo by się stało, gdyby Tris wcale nie umarła, ale została zamknięta w ośrodku kontroli umysłu? Poddawana hipnozom, torturom i eksperymentom dziewczyna stoi na granicy wytrzymałości psychicznej, ale z pomocą przychodzą pewne dwie osoby. Ale czy po uc...