rozdział 33

719 61 8
                                    

Bardzo, bardzo wam dziękuję za blisko 5 tyś wyświetleń, ponad 750 gwiazdek i tyle komentarzy. To wszystko bardzo motywuje do pracy, niezwykle cieszy, że ktoś to czyta i mu się podoba.
Dziękuję. Jesteście cudowni😍😍

Tris

Dziewczyna jeszcze nie odzyskała przytomności. Czekam w ciszy, aż zacznie się wybudzać. Teraz muszę wymyślić pretekst, w jaki sposób ona się tu znalazła i jak ja ją znalazłam. Jest prawą, ale Christina pomogła mi i nauczyła mnie sztuczek, żeby Ali nie mogła wyczytać języka mojego ciała i rozpoznać, kiedy kłamię.

Dziewczyna majaczy, zaczyna się lekko wiercić. Klepię ją delikatnie w policzek.

-Ali- mówię łagodnie. Mimo, że wymazałam jej pamięć, nie oznacza, że będę traktować ją jak wroga. Po prostu nie mogę mieć do niej ani krztyny zaufania, i tyle- dziewczyno, obudź się- potrząsam jej ramię. Blondynka powoli otwiera oczy.

-Sześć?- mruży powieki, by odzyskać ostrość widzenia. Rozgląda się spanikowana po lesie- gdzie ja jestem?

-W lesie niedaleko altruizmu- mówię spokojnie. Dziewczyna wytrzeszcza we mnie oczy.

-Jakim cudem się tu znalazłam?- marszczy czoło. Widać, że jest przerażona i zdezorientowana od serum pamięci.

-Nie mam pojęcia- wzruszam ranionami- czasem wymykam się z nieustraszoności i tutaj przychodzę. Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam ciebie leżącą na ziemi.

Ali marszczy brwi, spuszcza wzrok, próbuje to sobie przypomnieć. Czuję, jak moje ręce zaczynają się pocić. Walczę z tym, żeby nie wytrzeć mokrych dłoni o spodnie. Wtedy dziewczyna zauważy, że kłamię, dlatego trzymam ręce na trawie, wbijam je w pojedyncze kamyki.

-Który dzisiaj dzień?- pyta Ali po kilku minutach niezręcznej ciszy.

-Wczoraj był dzień odwiedzin, a co?

-Co?- gwałtownie wstaje, a ja razem z nią- dlaczego ja tego nie pamiętam?!

-Nie wiem- odpowiadam spokojnie, ale czuję, jak kolana mi drżą- mówiłam ci, że spotkałam cię już po fakcie, więc nie wiem, co tu robiłaś i co ktoś mógł ci zrobić.

-Musiał mnie ktoś napaść- dziewczyna ogląda lekko podrapane ramiona. Ja wyszłam z tego bez szfanku, dlatego nie mam na ciele żadnej rany. Czuję niewyobrażalną ulgę, że Ali mi uwierzyła, a przynajmniej takie sprawia wrażenie.

-Lepiej wracajmy do nieustraszoności- mówię, po czym wstaję. Wyciągam dłoń w jej stronę, pomagam Ali wstać, która przez chwilę się chwieje. Biegniemy na pociąg, który właśnie przyjechał. Łapię za uchwyt, ląduję na kolanach na blaszanej podłodze. Siadam pod ścianą i zamykam oczy.

-A w jaki sposób ty się tam znalazłaś?- pyta dziewczyna po kilkunastu minutach ciszy.

-Czasem wymykam się z frakcji i tam przyjeżdżam- wzruszam ramionami- nie wiedziałam, że cię tam zastanę.

-A nie widziałaś kogoś, kto mógł mi to zrobić?-unosi brwi, a w jej spojrzeniu widzę błaganie i nadzieje.

-Nikogo nie widziałam.

Z każdą chwilą, z którą kłamię moje poczucie winy rośnie. Stałam się dwulicowa, kłamliwa. Odwracam wzrok, podchodzę do drzwi i obserwuję zachodzące słońce. Jednak moje samopoczucie się nie zmienia.

W ciszy mija nam cała droga. Nie chcę o niczym rozmawiać. Ona również. W mojej głowie kłębi się tysiąc pytań, a tak naprawdę to ona powinna je zadawać. W końcu wymazałam jej pamięć, a poczucie winy rwie mnie od środka.

Kiedy w oddali zauważam szklaną kopułę Jamy, odczekuję kilka minut, po chwili zauważam dach. Oddalam się lekko, po czym biorę rozbieg i wyskakuję z pociągu, ląduję na równych nogach.

-Zgłosisz dowóctwie, że ktoś cię napadł?- pytam przelotnie, jednak wiem, że ona nie będzie chciała donosić.

-Nie- odpowiada szybko i kręci głową- jeśli zgłoszę napad, to dowiedzą się, że wymknęłam się z frakcji.

Przytakuję. Wchodzimy do nieustraszoności, kiedy wybija równa dwudziesta pierwsza. Korytarze przepełnia krzyk ludzi i zapach alhokolu. Po cichu idziemy prosto do sypialni, przekraczamy próg. Nikogo nie ma w sypialni, pewnie poszli do Jamy. Jednak ja jestem zbyt zmęczona, by do nich dołączać, dlatego idę do łazienki i biorę szybki prysznic. Zmieniam strój na dresy i wychodzę z pomieszczenia. Ani okazała się bardziej zmęczona ode mnie, twarz ma skierowaną do poduszki, na stopach ma buty, których nie chciała, bądź nie miała siły zdjąć. Jej roszczochrane włosy tworzą wokół głowy jasną aureolę, oddech ma płytki, lekko chrapie.

Podchodzę do swojego łóżka, chowam ubrania do szafki. Z kieszeni wypada fiolka z serum prawdy, zalewa mnie fala zimna, a moje serce staje. Spanikowana chowam pod poduszką białą ciecz, obracam głowę w stronę dziewczyny. Śpi. Niczego nie zauważyła. Oddycham z ulgą.

Przykładam głowę do poduszki, która pachnie jabłkiem, ręką szukam pod poduszką fiolkę z serum i przeplatam ją między palcami. Szkło nagrzewa się od moich ciepłych dłoni i braku możliwości uwolnienia tego ciepła, bo serum znajduje się pod poduszką. Nigdy nie pytałam kogokolwiek, jak to jest stracić pamięć. Zapomnieć. Dla niektórych to błoga wolność od zmartwień i wyrzutów sumienia z przeszłości, dla innych to potworna nieświadomość życia, które wiodło się przed jej utratą.

Obracam fiolkę z serum między palcami jeszcze kilkanaście minut, dopóki niewygodna pozycja zaczyna być mocno odczuwalna. Dyskretnie chowam serum pod materacem i odwracam się na drugi bok, zamykam oczy. Jednak jakiej pozy bym nie zrobiła, wszystkie są niewygodne. Wiercę się w łóżku i szukam wygodnej pozycji. Ali nie zmieniła pozycji, przez co wygląda jakby miała zaraz spaść z łóżka, jednak nie spada, nawet się na to nie zapowiada.

Z każdą chwilą powieki zaczynają mi ciążyć, a świadomość gdzieś ulatuje. W sypialni słychać kroki innych nowicjuszy, szelest ubrań, dźwięk wody z łazienki, ciche szepty, aby nas nie obudzić. Materac obok mojego łóżka skrzypi, tak samo jak szafka nocna, szelest kądry dostaje się do moich uszu. Lena pewnie wróciła do sypialni i kładzie się do łóżka. Te pare godzin poza frakcją były cięższe, niż cały dzisiejszy trening.

Fourtris- Ciąg Dalszy NiezgodnejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz