rozdział 30

1K 85 13
                                    

Dziękuję za 300 wyś. na prologu i 4k wyświatleń w całym opowiadaniu. Nawet nie wiecie ile to daje motywacji.😍😍

Tris

Evelyn niepewnie rozmawia z dziewczynami, które są wyraźnie zachwycone rozmową z matką trenera i dawną przywódczynią miasta. Wygląda jak altruistka do szpiku kości, i również bym tak myślała, gdybym jej nie znała. Najchętniej to bym uciekła Lenie i schowała się w sali treningowej. Jednak Hazel macha do nas z dołu.

-Lena, Sześć, chodźcie na dół- krzyczy dziewczyna w naszą stronę, przez co Evelyn się odwraca. Skupia na mnie wzrok, mruży oczy, rozdziawia usta, po czym wszystkie kolory jej z twarzy odpływają, wygląda jakby miała zemdleć. I nie dziwię się. Przecież jestem według niej zmarłą dziewczyną jej syna, przy czym nie pałała do mnie szczególną sympatią. Z wzajemnością zresztą.

Schodzimy po schodach. Jednak nie trace kontaktu wzrokowego z Evelyn. Ręką podtrzymuję się o metalową i w pewnych miejscach chropowatą poręcz. Zimno przeszywa moją dłoń, ale dalej schodzę po schodach wpatrzona na Evelyn. Na moich ustach tkwi triumfalny uśmiech z powodu jej zdziwionego wyrazu twarzy. Ciekawe o czym teraz myśli, a jej zdezorientowana mina przywołuje we mnie złośliwy uśmiech. Podchodzimy do Hazel i jej koleżanek z nowicjatu, które jak wariatki pchają się, by mieć jak najlepszy obraz na matkę Tobiasa.

-Wołasz nas tylko po to, aby pokazać nam sztywniaczkę?- unoszę brew, kiedy w pewnym stopniu mówię o sobie mimo, że one tego nie wiedzą. Kobieta robi lekko urażoną minę, jest wyraźnie zdziwiona i zła.

-To nie zwykła sztywniara Sześć- odparowuje Hazel- to Evelyn Johnson i jest matką Cztery oraz rządziła miastem.

-Wow- przeciągam ironicznie- Przecież altruiści zawsze rządzili miastem.

-Tak, ale ona była bezfrakcyjną- mówi cicho Lena, blisko do mojego ucha. Mimowolnie się wzdrygam, ale mam nadzieję, że tego nie zauważyli.

-Mhm...- mruczę, żeby dać sobie czas, aby coś wymyślić. Jednak jedna z nowicjuszek głośno pyta:

-Ty naprawdę jesteś niedoszłą teściową Tris Prior?- Widzę w jej oczach zakłopotanie. Jednak ja, Lena i Hazel pokładamy się ze śmiechu. Evelyn robi się cała czerwona, a ja zastanawiam się, jak bardzo musi się pilnować jako oficjalna altruistka.

-Możecie dać jej spokój? Widać, że się peszy...- zaczynam, kiedy daję radę odrobinę się uspokoić, ale przerywa mi jej surowy głos.

-Mogę zamienić z tobą kilka zdań?- pyta Evelyn, patrząc na mnie spod byka. Zła. Teraz jest wyraźnie zła i zawstydzona. Jednak chyba zrozumiała, że nie wiedzą kim jestem i nie wymawia mojego imienia.

-A o czym? Przecież nigdy cię na oczy nie widziałam- przechylam głowę, udając, że jej w ogóle nie znam, co ją dodatkowo wpienia.

-To jeszcze się okaże- odparowuje naburmuszona i już nie pasuje do niej strój altruizmu. Nie wygląda na tak samo spokojną, opanowaną, ale po chwili bierze głęboki wdech i uspokaja się- Czy mogłabyć zaprowadzić mnie do Tobiasa?

-Dobrze- odpowiadam i obok niej idę w stronę korytarzy. Już Nir jest mi do śmiechu. Wiem, że kiedy będzie miała okazję, zacznie mnie wypytywać. I co do tego miałam pewność. Kiedy wchodzimy w zakręt, Evelyn mocno szarpie mnie za rękaw i odciąga od tłumu. Pcha na ścianę i przybiera mnie do niej. Ciekawe, co pomyśleliby sobie nieustraszeni, gdyby zobaczyli kobietę w stroju altruisty, trzymającą pod ścianą nieustraszoną, na pewno zdecydowanie silniejszą.

Fourtris- Ciąg Dalszy NiezgodnejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz