53. My little world

2.3K 194 86
                                    

*Leo*

Kiedy się obudziłem leżałem na szpitalnym łóżku...

Mój oddech znacznie przyspieszył, kiedy przypomniałem sobie w jakich okolicznościach tu trafiłem. Mogłem umrzeć, byłem bliski śmieci.

Poczułem jak powietrze perfekcyjnie wypełnia mnie całego. Przypomniałem sobie, że żyję. Że wciąż oddycham, niezależnie od tego co dzieje się w mojej głowie, ja wciąż oddycham.

Po chwili podeszła do mnie pielęgniarka

- Miałeś dużo szczęścia, kolego. Za dwa dni będziesz mógł wyjść. Założymy ci tylko gips na złamaną rękę i zostaniesz na obserwacje, a potem do domu!- uśmiechnęła się do mnie.
- I szlaban do osiemnastki jak dobrze pójdzie...- zaśmiałem się - moja mama tyle razy mówiła, żebym nie jeździł tak szybko, ale ja jestem mądrzejszy, prawda?- westchnąłem.
- Oj tak... Jechaliście zdecydowanie za szybko...- pokiwała głową
- Jak to "jechaliście"?!
- No ty i ta dziewczyna...
- To ja nie byłem sam?! Angela jechała ze mną?!- moje serce przyspieszyło jeszcze bardziej, kiedy usłyszałem ciche "tak".- Co z nią? Żyje? Prawda? Musze do niej iść! To moja wina!- zacząłem odpinać wszelakie rurki, które aktualnie były do mnie przypięte. Pielęgniarka szybko mnie zatrzymała, kazała się ogarnąć i powiedziała, że zaraz mi powie co z moja dziewczyną.

Na pewno każdy z was miał sytuacje w swoim życiu, kiedy każda sekunda wydawała się trwać wieki. Tak właśnie było wtedy. Słyszałem tykanie zegara, ale każda sekunda trawał minute, a minuta- dziesięć i tak dalej... To były męczarnie. Bardziej bałem się tego co zaraz usłyszę niż czegokolwiek innego. W mojej głowie wirowały rózne myśli, od tych pozytywnych, że Angela teraz siedzi na korytarzu i dostaje opieprz od mamy, do tych najbardziej dramatycznych...

Kiedy w mojej głowie pojawiał się kolejny scenariusz, do sali weszła pielęgniarka. Usiadła na krześle obok mojego łóżka i blado się uśmiechnęła.

- Jak już mówiłam... Miałeś niesamowicie dużo szczęścia... Wypadek był poważny...
- Co z nią?- powstrzymywałem łzy.
- Jest w bardzo ciężkim stanie, aktualnie ma operacje... Ale nawet Jeżeli ją przeżyje, nie wiadomo czy się obudzi... Czy będzie w stanie normalnie funkcjonować... - powiedziała to tak spokojnie... Tak naturalnie, a jednak z przejęciem... Potem wstała i wyszła.

A ja siedziałem, zostałem w tej samej pozycji, w której byłem, kiedy tu weszła. Moje oczy zostały zalanie przez ocean. Moje ręce trzęsły się jak podczas trzęsienia ziemi. Moje policzki były ropalone, paliły się. Moje serce biło szybciej niż kiedykolwiek wcześniej.
Myśli w mojej głowie były różne. Z jednej strony chciałem pobiec do niej, przeprosić za to co zrobiłem, z drugiej miałem ochote zapaść się pod ziemię, bo to była MOJA WINA...

Jak mogłem ją na to narazić?

Cholera! Powinienem teraz być przy niej, a nie użalać się nad sobą!

Podniosłem się, odpiąłem wszystkie maszyny, nałożyłem buty i wyszedłem z sali. Nieważne, że nawet nie wiem, gdzie ona jest....

Moje szczęście sprawiło, że zobaczyłen jak przenoszą ją do drugiej sali. Chciałem podbiec, ale nie miałem siły. Zostałem za szklanymi drzwiami, patrząc jak próbują ratować mój mały świat...

"Anioł" |L.D|   Cz.II // ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz