Ta z dotykiem

41 8 13
                                    

W ciemnym psychiatryku, trzymana w czterech ścianach,
W pokoju bez okien, to cela zabudowana.
Nosi w sobie wielką moc,
Niczym czarna straszna noc.

Jednak nikt nie widzi,
Że panna w oknie tak strasznie się wstydzi.
Sytuacji, którą swym dotykiem spowodowała,
Chociaż naprawdę tego nie chciała.

Była kiedyś w sklepie, nagle słyszy podniesione głosy,
Ktoś małemu dziecku ot tak wymierza ciosy.
Wściekłość ją dopadła,
Cichcem się podkradła.

Chłopiec płakał, miał może z pięć lat,
A dla niej wyglądał, jak stracony brat.
Chciała pocieszyć, dać w swych ramionach schronienie,
Od złej matki zabrać, wziąć na siebie to zmartwienie.

Już wyciągała rękę, ale coś się stało,
Może i wcale się jej nie bało.
Jednak tu chodziło o coś innego,
O dar, przekleństwo, coś znacznie gorszego.

Jego małe paluszki zetknęły się z jej dłońmi,
Możemy tylko mówić ,,naukę z tego chłońmy''.
Ledwo to zrobił, wszystko się popsuło,
Nagle podskoczyl, jakby go coś ukłuło.

Po chwili poczuł ból tak wielki,
Wtedy zgasnął w nim ogień ducha wszelki.
Stoczył się na dół, upadł na stragan,
A jego zła matka podniosła raban.

Dziewczyna stała, cała skonsternowana,
Czym to została dziś mianowana?
Kobieta-morderca,
Co nie ma serca.
Cóż, że nieprawda? Kto to pamięta?

Teraz siedzi sama na kocu przetartym,
Z sercem rozbitym, na wskroś rozdartym.
Któż jej dziś powie, że jednak coś znaczy? Któż się ucieszy, gdy ją zobaczy?

Julio! Tyś nie sama.
Może i przez to stałaś się znana.
Ja nie zamierzam Ci niczego wyrzucać,
Wiem co to, gdy chcą na Ciebie wszystko zrzucać.

Ich niepowodzenia, większe utrapienia,
Czy to ma chociaż iskierkę znaczenia?

Julio! Tyś ma dama.
A te drzwi, to największa brama.
Musimy tędy szybko zbiec i zniknąć,
Tak przed ich oczyma na sekundę mignąć.

Cokolwiek powiedzą,
mnie od bycia z tobą nie odwiedzą.
Już jesteśmy dawno za tym głównym przejściem,
A więc teraz dopiero stoimy przed obejściem.

Trzymasz mnie za rękę, nie masz rękawiczki,
Mnie to nie boli, nie potrzeba ratowniczki.
Na twój zły dotyk zawsze byłem odporny,
Gdy się zakochałem stałem się niepokorny.

Myślałem, że uda mi się zdobyć cały świat,
Komitetowi Odnowy powiem dziś Szach Mat!
Niestety życie nie jest często kolorowe,
Kolejna ze złych rzeczy spadła mi na głowę.

Co ja zrobiłem by zasłużyć na to?
Dlaczego właśnie Ty musisz cierpieć za to?
Nikt Cię nie rozumiał, kiedy dar dał znać o sobie,
Ludzie się tak śmiali, jakby byli źli sami w sobie.

Przez siedem lat pogadać się bałem,
Jakąś taką barierę ciagle w umyśle miałem.
Nie myśl, że nie widzę, jak cierpisz beze mnie,
Czemu tak ciągle zaprzeczasz nadaremnie?

Nikt w to nie uwierzy, nie umiesz udawać,
Prawie nic nie jadasz, nie masz siły wcześnie wstawać.
Kiedy w końcu wyzdrowiałem,
To się z tobą przywitałem.

Ale teraz mnie odrzucić chciałaś,
Mnie też prawie zabiłaś, przez to się poddałaś.
Lecz pamiętaj, bardziej ból to sprawia mi,
Kiedy udajesz, że nie zależy wcale Ci.

Wstrząsy ja wytrzymam,
Dla Ciebie wszystko przetrzymam.
Tylko powiedz, jak mam niby żyć?
Bo bez ciebie ja już nie posiadam nic!

Wiersz inspirowany książką Dotyk Julii i drugim tomem - Sekret Julii. Gorąco polecam tą serię :D
Dobranoc, kluseczki :-*
~Napoleonka

Emocjonalny Rollercoaster, czyli wiersze o życiuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz