Rozdział 28

22.2K 1.1K 58
                                    

Rozalinda

Chwycił mnie za biodra i zjadł kawałek naleśnika, a potem zaczął wylizywać czekoladę. Zrobiło mi się słabo. To było takie przyjemne. Chwyciłam go za włosy i mimowolnie jęknęłam.

- Hej kochanie. Nie mdlej. To tylko zapowiedź tego co cię czeka w pełnię - mruknął.

- Słabo mi - szepnęłam.

- Spokojnie mała. Już biorę cię do łóżka - wziął mnie na ręce. Popatrzyłam w jego zmartwione oczy, a potem odleciałam.

...

Obudziłam się w jego łóżku.

- Znowu zemdlałam?- spytałam patrząc na Fabiena siedzącym na krześle.

- Przy mnie każda mdleje.

- Aleś skromny.

- Tak. Szykuj się. Za chwile jedziemy.

- Czemu nie chcesz powiedzieć mi gdzie?

- Niespodzianka.

- No i?- spytałam jak obrażone dziecko i wstałam z łóżka.

- To i że nie powiem.

- Jesteś zły.

- Ty też. Ubieraj się.

- Jestem ubrana.

-Kupiłem ci sukienkę. Stanik to nie ubranie.

- Nie wierzę. Nie pozwalałeś mi nosić moich bluzek a teraz dajesz mi sukienkę? Może jest z zakonu? Okradłeś świętą siostrę?

- Nie żartuj sobie mała. Tylko ja cię w niej będę widzieć.

- A już myślałam, że się zmieniłeś - posmutniałam. Podszedł do szafy i wyciągnął karton.

- Proszę księżniczko - podarował mi go.

- Dziękuje książę brokule - wzięłam karton. Otworzyłam i wyjęłam ostrożnie sukienkę. Była piękna. Miała rozkloszowany dół do kolan i nie za duży dekolt, bez ramiączek. Była czarna. Mój ulubiony kolor.

- Dziękuję - przytuliłam go.

- Nie rób tego więcej.

- Co?- nie zrozumiałam go.

- Jesteś w staniku. Za niedługo jest pełnia - odsunęłam się i poszłam z sukienką do łazienki.

- Przecież już wszystko widziałem!- krzyknął.

- Wiem - zamknęłam drzwi i założyłam to cudo. Leżała na mnie idealnie. Poczesałam jeszcze moje czerwone włosy, które idealnie kontrastowały się z sukienką i podkreśliłam cieniem oczy.

Wyszłam. Fabien stał przebrany czekając na mnie. W ręce trzymał czarną marynarkę. Miał na sobie czarną koszule i czerwony krawat. Jego czarne włosy były ułożone w nieładzie. Istne ciacho do schrupania.

- Zakochałaś się?- uśmiechną się podejrzanie.

- Nie tak szybko narwańcu - podeszłam do niego i poprawiłam mu krawat.- Powinieneś częściej się tak ubierać. Wyglądasz uroczo.

- Nie jestem uroczy - obraził się.

- Dla mnie jesteś - cmoknęłam go w nos.- To idziemy?

- Najpierw załóż to - podał mi marynarkę.

- Serio?

- Na dole jest pełno wilkołaków. Nie chce żeby ktoś widział to co moje.

- O ludu - pokręciłam oczami i założyłam ją. Zapięłam guziki.

- Mój pomidorek - mrukną.

- Teraz to raczej kartofel.

- Chodźmy - wyszliśmy z pokoju i zeszliśmy na pierwsze piętro. Tam stali Louis i Zayn z głupkawymi minami.

- Czego się tak szczeżycie?- spytałam.

- Bolało? Był ostry?- zaśmiał się Louis.

- O co ci chodzi?

- No wiesz. Igraszki w kuchni.

- Uspokój się. Wara ode mnie zboczeńcu. Uspokój się, bo poleci głębiej - zaczął udawać nasze głosy Zayn.

- To nie tak. My tego nie robiliśmy - zaśmiałam się. - Serio tak to brzmiało?

- Babison. To było słychać jak by cię pieprzył w kuchni.

- O nie - schowałam twarz w rękach.

- Spokojnie. Jest jeszcze dziewicą - usłyszałam głos Nialla. Spojrzałam na drzwi wyjściowe. Stał tak oparty o framugę. Miał cwany uśmieszek.

- Niall!- krzyknęłam i się na niego rzuciłam. Objął mnie mocno.

- Co ty tu robisz?

- Cóż, chciałem sprawdzić, czy się nie pozabijaliście.

- I jak widzisz jeszcze żyjemy - powiedział groźnie Fabien i odciągną mnie od niego. Wziął mnie na ręce.

- Wybacz omego, ale śpieszymy się - powiedział zły i poszedł ze mną za zewnątrz. Wsiedliśmy do jego czarnego auta i pojechaliśmy.

Seksowny idiotaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz