Rozdział 29

21.5K 1.1K 56
                                    

Fabien

Mieliśmy już wyjechać z parkingu, kiedy drogę zablokowało mi inne auto.

- Kurwa - przekląłem, rozpoznając w nim moich rodziców. Zapomniałem, że mieli dzisiaj wrócić. Wycofałem auto i zaparkowałem na tym samym miejscu, skąd wyjechałem.

Rozpiąłem pasy i spojrzałem na moją malutką. To miał być nasz wieczór.

- Zmiana planów. Musimy wracać. Moi rodzice wrócili - powiedziałem i wysiadłem. Otworzyłem jej drzwi. Miała przerażoną minę.

- Hej mała. Spokojnie. Oni cię nie zjedzą - zaśmiałem się i wyciągnąłem rękę, by pomóc jej wyjść. Zrobiła to niepewnie, bardziej zakrywając się moją marynarką. Zmarszczyłem brwi.

- Fabik!!!- usłyszałem za swoimi plecami głos matki. Odwróciłem się, a ona mocno mnie przytuliła.- Synku, jak ja za tobą tęskniłam - powiedziała i odsunęła się.- Aleś ty zmężniał przez te pół roku.

- Mery, nie rozpieszczaj go tak - powiedział mój ojciec i przyciągną ją do siebie.

- Jak sprawy stada?- mój ojciec jak zawsze tylko o stadzie. Nigdy nie pokazuje emocji, chyba że swojej żonie.

- Jest okej.

- Okej? Tylko tyle?- powiedział groźnie.

- Wygraliśmy walkę z buntownikami.

- Kto był zdrajcą?- spytał.

- Może porozmawiacie w domu?- spytała mama.

- Dobrze stokrotko - powiedział mój ojciec, całując jej policzek.

Odwróciłem się do mojej mate, której tam nie było. O cholera.
Zwiała. Zacisnąłem mocno pięści.

Rozalinda

Fabien zaczął rozmawiać z swoimi rodzicami, a ja jak najciszej uciekłam do domu.

- Tak szybko wróciłaś baby?- spytał Niall.

- Nie jedziemy.

- Znowu się pokłóciliście?- zaśmiał się.

- Nie. Jego rodzice wrócili.

- I uciekłaś?

- No. Zabierz mnie stąd.

- Dlaczego?

- Pomyśl. Jak zareagują na to, że mate ich syna jest człowiekiem, całym w bliznach, z sierocińca i niewychowana?

- Dramatyzujesz.

- Nie - pobiegłam na ostatnie piętro i schowałam się w pokoju Fabiena. Po kilku minutach trzasnęły drzwi. Przyszedł.

- Dlaczego kurwa uciekłaś?!- był zły.

- Bo tak mi się chciało.

- Jaja sobie robisz?

- Wystarczą mi twoje.

- Naprawdę?- podszedł do mnie i chwycił za biodra przyciągając do siebie.

- Nie - odepchnęłam go.

- Nie rozumiem cię człowieku.

- No właśnie człowieku. Ja się boję, że mnie nie polubią. Wyglądam koszmarnie.

- Jesteś piękna.

- Nie w tych bliznach.

- Przesadzasz.

- Nie chcę się im tak pokazać - ściągnęłam jego marynarkę i pokazałam na siebie.

- Oni nie mają wyboru. Albo cię zaakceptują, albo wyrzucę ich z stada.

- Nie możesz. Przecież to twoi rodzice.

- A ty jesteś moją mate - pochylił się i pocałował mnie w czoło. - Jesteś najważniejsza w stadzie. Nawet ja się mniej liczę.

- Jak tak to też mogę rozkazywać stadu?

- Nie. Nie możesz rozmawiać z żadnym samcem beze mnie.

- Przecież nic mi nie zrobi.

- Niko zrobił.

- Właśnie. Miałeś mi powiedzieć co się wtedy stało. Gdzie jest Jeffy?

- Kto?

- Syn Grappea.

- Nie mów jego imienia. Nie znaleźliśmy żadnych dzieci. Kobiety z nimi uciekły.

- Nie goniliście ich.

- Nie. Nie zabijam kobiet.

- Jak walecznie - prychnęłam.

- Przebierz się i zejdź na drugie piętro - powiedział i sobie poszedł. Przebrałam się w jego czarną koszulkę i białe dżinsy.

Cała spięta zeszłam powoli na dół. Zatrzymałam się, słysząc swoje imię.

- Ta dziewczyna to twoja mate?- spytała uradowana matka Fabiena.

- Tak - usłyszałam pisk.

- Jak ją poznałeś?

- Długa historia.

- A gdzie jechaliście tak wystrojeni?

- Chciałem ją wziąć na randkę i się jej oświadczyć - powiedział dumny.

On chciał co?!

Seksowny idiotaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz