Rozalinda
- Wcale że nie!
- Wcale że tak.
- Jesteś niedobry.
- To ty jesteś niedobra.
- Nie. Ty.
- Zachowujesz się jak przedszkolaczek.
- Ty też.
- To obydwoje skończmy.
- Dobra. Chodźmy.- chwyciłam go za rękę i pociągnęłam za sobą do jego gabinetu. Przed drzwiami stanęłam i zapukałam.
- Po co to robisz? To mój gabinet.- Fabien otworzył drzwi. Szybko zamknęłam oczy, widząc, jak jego rodzice się całują. Idiota odchrząkną.
- Ja rozumiem że nadal działa na was pęłnia, ale nie chcę mieć więcej rodzeństwa. Teraz to raczej powinniście czekać na wnuki. - wtrącił, a ja wbiłam mu łokieć zażenowana. Mogliśmy wyjść niezauważeni i jeszcze raz zapukać, ale ten idiota oczywiście musiał swoje.
Jego rodzice oderwali się od siebie, a mama uśmiechnęła się do mnie.
- Czyli uważasz Fabik że jestem za stara?- spytała się przenosząc wzrok na chłopaka.
- No raczej.
- Kto cię wychował młody człowieku?- wstała z założonymi na piersi rękami.
- A taka jedna babka ze zmarszczkami.- prychną. Zaczęliśmy się wszyscy śmiać.
- Czego chciałeś tato?
- Beta wygnańców się odezwał. Żąda walki z naszym alfą.
- Nie może walczyć, kiedy nie ma alfy.
- Właśnie w tym rzecz. Mają nowego alfę. Musimy się dowiedzieć kogo.
- Będzie na walce?
- Nie. Ta walka to jakiś podstęp.
- Może alfa jest jeszcze za młody?- wtrąciłam się. Pomyślałam o małym Jefferym. Przecież był synem Grappea.
- Może. Kurwa, nie możemy odmówić walki.
- No właśnie. Nasze wilki nie mają za dużo energii po tej pęłni. Rozalinda słabo nas przygotowała.
Po jego słowach poczułam się winna. Spuściłam głowę.
- Nie czepiaj się mojej mate. To nie jej wina. I tak mamy przewagę, więc w niczym nie przeszkadza to, że Rozalinda jest człowiekiem.- powiedział groźnie.
- Nasz syn jest mądry i silny. Poradzi sobie bez tego.- dodała mama Fabiena wtulając się w swojego męża.
- Kiedy i gdzie chce walki?
- Jutro w lesie tam gdzie porwali Roz.
- Okej. Będziemy walczyć. Przygotuj ludzi.
- A ty co będziesz robić?
- Poćwiczę trochę na siłowni.- pociągną mnie za rękę. Wyszliśmy z gabinetu. Od razu po zamknięciu się drzwi przycisną mnie do ściany i mocno wpił się w moje usta. Oddałam pocałunek, kładąc ręce na jego policzkach. Mrukną zadowolony.
- Miałeś mnie nie dotykać.- wychrypiałam.
- Nie potrafię. Jesteś strasznie kusząca. I musisz mi dodać energii przed walką.
- Jak?
- Ta noc była idealna ale zdecydowanie zbyt krótka.
- O nie. Ja jestem wykończona. Poza tym musisz wypocząć przed jutrem.
- Jestem wytrwały.- pocałował mnie krótko i poszliśmy do siłowni.
- Czemu nikogo tu nie ma?- zdziwiłam się.
- Bo to moja prywatna.-ściągną bluzkę, a mi kolana zmiękły.- Możesz usiąść na ławce i mnie podziwiać.
- Dupek.- odwróciłam się.
- Kusicielka.- jego ręka wylądowała na moim pośladku.
- Ał. Zboczuch.- uciekłam na ławkę i położyłam się na niej tak, że miałam idealny widok na mojego chłopaka bijącego w worek treningowy.
Po czterech godzinach staną przede mną cały spocony. Rzuciłam w niego ręcznikiem.
- Umyj się przystojniaku.
- Dobrze. Ale z tobą.- przerzucił mnie sobie na ramieniu.
- Puszczaj!- krzyknęłam.
- Nie. Potrzebuję dopingu.
- Jesteś szalony.- zaśmiałam się
CZYTASZ
Seksowny idiota
Werewolf- Idiota - mruczę pod nosem. Kiedy się odwracam czuję jak jego ręka ląduje na moim pośladku. - Ej! - krzyczę podskakując. - Uważaj na słowa mała - mówi groźnie. Pokazuję mu środkowy palec i odchodzę na bok. Za sobą słyszę jego warknięcie. Ten dupek...