Scott miał zaczekać na policję, a ja i Stiles zabraliśmy Bretta do Deatona. Tam czekał na nas Derek. Położyliśmy chłopaka na stole, z ust zaczęła ciec mu dziwna, żółta piana i miał drgawki. Stiles i Derek nie byli w stanie go przytrzymać.
- Co mu jest? – zapytałam przerażona.
- Został otruty przez rzadki tojad – oznajmił weterynarz – muszę mu zrobić nacięci i potrzebuję, żebyście trzymali go tak mocno jak to możliwe – powiedział do Stilesa i Dereka.
- Hej Derek może trochę super siły wilkołaka – zaproponował Stiles patrząc na niego.
- Nie tylko ja tu mam siłę wilkołaka - odpowiedział Hale patrząc na Bretta.
- Jeśli go nie przytrzymacie nacięcie może go zabić – oznajmił doktor, a chłopak zaczął trząść się mocniej.
- Derek nie utrzymamy go – powiedział Stilinski, a Brett wyrwał się i ruszył w moim kierunku. Moim ratunkiem był nie kto inny jak sam Peter Hale, uderzył chłopaka pięścią w twarz, obezwładniając go i powiedział
- Myślę, że zostało mi jeszcze trochę tej wikołaczej siły
- Może nawet więcej niż trochę – powiedział Derek.
- Hej doktorze myślę, że on nie oddycha - powiedział Stiles, klękając przy otrutym chłopaku. Deaton zrobił to samo następnie rozciął Brettowi klatkę piersiową, a z jej wnętrza wydobył się żółty dym i wilkołak zaczął oddychać. Stiles mówił coś do Deatona, ale ja zwróciłam uwagę na ranę Dereka, która nie był głęboka, a wciąż się nie zagoiła, po chwili już jej nie było i Derek odetchnął z ulgą, co wydało mi się trochę dziwne.
- Słyszycie to? - zapytał Stilinski – myślę, że on coś mówi – Deaton nachylił się nad Brettem.
- Trzy rzeczy które nie mogą zostać ukryte: Słońce, księżyc i prawda – oznajmił doktor i spojrzał na Dereka – to Buddyzm – Derek zaś spojrzał na Petera, a ten powiedział
- Satomi
***
Następnego dnia ja i Stiles udaliśmy się na posterunek, aby porozmawiać z Parrishem. Jak się okazało był on na liście. Weszliśmy do biura szeryfa, a zastępca powiedział
- Twój tata wróci za godzinę, chcecie zaczekać w jego biurze?
- Właściwie to chcieliśmy porozmawiać z tobą – odezwał się Stiles.
- Na osobności – dodałam, po chwili znaleźliśmy się w pustym pomieszczeniu. Wręczyłam Parrishowi listę ofiar.
- To jest lista śmierci?- zapytał policjant.
- Nazywamy to pulą śmierci – powiedział Stilinski na co przewróciłam oczami – rozpoznajesz któreś z nazwisk?
- Tak – odpowiedział zastępca – szeryf kazał mi je wszystkie przepuścić przez system zeszłej nocy, ale nie mogliśmy znaleźć żadnego z nich
- Pokaż mu drugą stronę – zwrócił się do mnie Stiles, a ja wzięłam listę od Parrisha i obróciłam ją. Na drugiej stronie widniało jego nazwisko.
- Okej to trochę przerażające – powiedział –Co to za numer?
- To oznacz ile jesteś wart – wyjaśniłam.
- Jestem warty pięć dolarów?! – zapytał zdziwiony.
- Pięć milionów – oznajmił Stilinski podnosząc rozłożoną dłoń, aby podkreślić swoją wypowiedź.
CZYTASZ
Destiny//Stiles Stilinski
FanfictionMoja siostra zawsze powtarzała mi, że moja moc to dar, ja uważam ją za przekleństwo bo to przez nią straciłam wszystko. Straciłam rodzinę, dom, bezpieczeństwo. Powiedziano mi, że będę szczęśliwa. Powiedziano mi, że wszystko się ułoży. Powied...