Rozdział 17

1.8K 104 4
                                    

Usłyszałam, że kobieta przeładował pistolet i skierowałam wzrok w jej kierunku. Z całych sił skupiłam się na tym, aby ją powstrzymać. Wyobraziła sobie jak upada, a broń wypada z jej ręki.

- Przykro mi Destiny – powiedziała i wystrzeliła pocisk.

- Nie! –krzyknęłam i wykonałam energiczny ruch ręką. Kobieta został odepchnięta w tył przez jakąś niewidzialną moc, a pocisk zmienił trajektorię i wylądował w ścianie budynku. Otworzyłam szeroko oczy w szoku. 'Moja moc to zrobiła?' – zapytałam samą siebie w myślach. Powinnam uciec, ale byłam zbyt zszokowana, nie umiałam się ruszyć. Mój umysł nie był w stanie zrozumieć co się właśnie stał. Po chwili obok mnie pojawił się Deaton i zaprowadził mnie do środka kliniki, zamykając za nami drzwi.

Doktor po chwili podszedł do okna, a następnie obrócił się w moja stronę.

- Zniknęła – oznajmił, na co tylko przytaknęłam.

Kiedy już trochę ochłonęłam, zadałam mężczyźnie pytanie

- Co się tam wydarzyło? To była moja moc?

- Tak, Destiny stajesz się coraz silniejsza. Twoje zdolności się powiększają – wyjaśnił Deaton.

- Myślałam, że moja moc jest związana tylko ze wspomnieniami – wyjaśniłam.

- Najwyraźniej nie, wychodzi na to, że tak naprawdę nic nie wiemy o twoich zdolnościach. Nie wiemy co jesteś w stanie zrobić – powiedział weterynarz.

- Jak mam się tego dowiedzieć? – zapytałam.

- Jedynym wyjściem jest próbowanie Des. Nie miałaś pojęcia, że jesteś w stanie zrobić to co zrobiłaś przed chwilą, ale udało ci się. Zgaduję, że wystarczyła wyobraźnia

- Prawie, dopiero gdy machnęłam ręką, wydarzyło się to co widziałam w głowie – odpowiedziałam.

Deaton po chwilowym zastanowieniu powiedział

- To co zrobiłaś, wymagało od ciebie dużo siły, a siła musi być jakoś przeniesiona. Dlatego sama wyobraźnia nie wystarczyła, musiałaś jakoś skierować swoją moc, kontrolować ją. Dlatego dopiero gdy machnęłaś ręką, polecenie umysłu zostało wykonane – wyjaśnił doktor.

- To wszystko jest takie trudne – wyjęczałam.

- Wiem, ale takie już twoje przeznaczeni – powiedział nawiązując do mojego imienia*, uśmiechając się lekko.

- Najwyraźniej – odpowiedziałam i odwzajemniłam uśmiech.

***

Wróciłam do domu, po pół godzinnej rozmowie z Deatonem. Motoru Braeden nie było na podjeździe, co oznaczało, że jeszcze nie wróciła. Przypomniałam sobie, że przez to wszystko nawet nie skontaktowałam się z chłopakami, ale oni też nie dzwonili więc chyba nic się nie stało. Sięgnęłam po telefon i spróbowałam go włączyć, ale nic z tego. Zdałam sobie sprawę, że bateria musiał paść. Jak mogłam być tak bezmyślna, żeby telefon mi się rozładował? Możliwe, że ktoś z moich przyjaciół mnie potrzebował, a mi padł telefon.

- Głupia – powiedziałam sama do siebie, gdy podłączałam go do ładowania. Urządzenie w końcu się włączyło, a na ekranie pojawiło się powiadomienie o piętnastu połączeniach nieodebranych od Stilesa i pięciu od Scotta. Byłam zdziwiona, że jeszcze szeryf nie pojawił się w moim domu, aby sprawdzić co ze mną, ponieważ Stiles mógłby go o to poprosić. Po chwili wybrałam numer mojego chłopaka i czekałam, aż odbierze.

- Hej – powiedziałam, kiedy to zrobił.

- Hej? – zapytał i słyszałam, że jest zdenerwowany – dzwoniłem do ciebie kilkanaście razy, a ty nie odbierałaś. Odchodziłem od zmysłów, myślałem że coś ci się stała. Nawet wysłałem ojca do twojego domu – a nie mówiła – ale cię nie zastał, więc nie zaczynaj mi tu od hej

- Przepraszam, strasznie dużo się wydarzyło i po prostu nawet nie zauważyłam, że padła mi bateria – wyjaśniłam. Poczułam się trochę winna, ponieważ wiedziałam, że chłopak martwił się przez moja nieuwagę.

- Okej, najważniejsze, że jesteś cała – powiedział już łagodniej - Co takiego się wydarzyło? – zapytał.

- To nie sprawa na telefon – odpowiedziałam – kiedy wrócisz wszystko ci powiem – obiecałam.

- Dobrze, mamy Kirę i jej matkę. Za jakieś trzy godziny powinniśmy być z powrotem – oznajmił chłopak.

- Świetnie – ucieszyłam się – wracajcie bezpiecznie, czekam

- Widzimy się za niedługo , kocham cię i nigdy więcej mnie tak nie strasz.

- Też cię kocham i spróbuję, ale nic nie obiecuję.

***

Leżałam na kanapie owinięta w koc i powoli już zasypiałam, kiedy usłyszałam, że ktoś wjechał na podjazd. Szybko wstałam z sofy i prawie się przewróciłam przez koc zawinięty w moje nogi. Typowa ja – mogłam walczyć z mordercami, bestiami czy demonami, a zabiłabym się przez nieuwagę we własnym domu. Gdy już udało mi się wyplątać z materiału, ruszyłam w stronę korytarza, założyłam buty po czym wyszłam na zewnątrz. Zobaczyłam Scott i Kirę idących w moim kierunku i od razu do nich podbiegłam. Przytuliłam dziewczynę i powiedziałam

- Cieszę się, że wróciłaś

- Nie mogłam was zostawić – odpowiedziała Azjatka, odsuwając się od mnie i spoglądając na Scotta.

- Sprowadziłeś ją Scotty – powiedziałam dumnie i położyłam chłopakowi rękę na ramieniu – dobra dużej wam nie przeszkadzam, na pewno chcecie spędzić trochę czasu ze sobą – oznajmiłam i ruszyłam w kierunku Jeepa, a oni weszli do domu. Kiedy byłam już prawie obok auta wysiadł z niego Stiles, a ja szybko do niego podbiegłam i pocałowałam. Chłopak przez chwilę był zaskoczony, ale szybko odwzajemnił gest i umieścił swoje dłonie na mojej twarzy. Ja za to moje położyłam na jego torsie, przyciągając go bliżej. Chłopak oparł się plecami o samochód i pogłębił pocałunek. Całowaliśmy się przez dłuższą chwilę, aż w końcu oboje potrzebowaliśmy powietrza. Przerwałam pocałunek, ale nie odsunęłam się od Stilinskiego nawet na milimetr. Oparłam swoje czoło o jego i próbowałam uspokoić oddech.

- To tylko jeden dzień, a tak za tobą tęskniłam – powiedziałam, spoglądając w jego oczy – czasem mnie to przeraża

- Co? – zapytał. On także jeszcze próbował unormować oddech.

- To jak bardzo cię kocham, jak bardzo uzależniona od ciebie jestem – wyjaśniłam.

- Czy to źle? – zadał pytanie, zbliżając swoje usta do moich, były one teraz zaledwie kilka centymetrów od siebie i oddychaliśmy tym samym powietrzem.

- Nie, chyba nie – powiedziałam, a chłopak zamknął tą mała przestrzeń miedzy nami, łącząc nasze usta. Ten pocałunek był wolniejszy, bardziej spokojny i namiętny.

- Boże, tak bardzo cię kocham – powiedział Stiles, odrywając się od mnie. Oparłam czoło o jego ramię i wdychałam jego zapach. On zawsze mnie uspokajał, a gdy pomyślałam o tym, że muszę mu powiedzieć o mojej morderczej ciotce i o tym, że to ukrywałam, prawdę, potrzebowałam tego uspokojenia.

- Coś się dziś wydarzyło – zaczęłam – ale abyś zrozumiał muszę ci najpierw opowiedzieć całą historię – oznajmiłam.

- Co masz na myśli? – zapytał, patrząc na mnie.

- W ostatnim czasie przydarzyły się rzeczy o których nie wiesz – wyjaśniłam.

- Jakie rzeczy i czemu nie powiedziałaś mi wcześniej? – zapytał lekko zdenerwowanym tonem.

- Możemy jechać do ciebie? Mam dużo do powiedzenia, a wolałabym, aby Scott na razie o tym nie wiedział.

- Dobrze, ale powiesz mi wszystko – poprosił.

- Taki mam zamiar. Muszę tylko wrócić po jedną rzecz do domu i możemy jechać – odpowiedziałam i szybko pobiegłam do swojego pokoju.



*Destiny po angielsku znaczy przeznaczenie

A/n

Witam w pierwszym rozdziale w nowym roku! Zapraszam do gwiazdkowania i komentowania w tym roku, a także dziękuję za całą aktywność w poprzednim. Do następnego.


Destiny//Stiles StilinskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz