Usłyszałam, że kobieta przeładował pistolet i skierowałam wzrok w jej kierunku. Z całych sił skupiłam się na tym, aby ją powstrzymać. Wyobraziła sobie jak upada, a broń wypada z jej ręki.
- Przykro mi Destiny – powiedziała i wystrzeliła pocisk.
- Nie! –krzyknęłam i wykonałam energiczny ruch ręką. Kobieta został odepchnięta w tył przez jakąś niewidzialną moc, a pocisk zmienił trajektorię i wylądował w ścianie budynku. Otworzyłam szeroko oczy w szoku. 'Moja moc to zrobiła?' – zapytałam samą siebie w myślach. Powinnam uciec, ale byłam zbyt zszokowana, nie umiałam się ruszyć. Mój umysł nie był w stanie zrozumieć co się właśnie stał. Po chwili obok mnie pojawił się Deaton i zaprowadził mnie do środka kliniki, zamykając za nami drzwi.
Doktor po chwili podszedł do okna, a następnie obrócił się w moja stronę.
- Zniknęła – oznajmił, na co tylko przytaknęłam.
Kiedy już trochę ochłonęłam, zadałam mężczyźnie pytanie
- Co się tam wydarzyło? To była moja moc?
- Tak, Destiny stajesz się coraz silniejsza. Twoje zdolności się powiększają – wyjaśnił Deaton.
- Myślałam, że moja moc jest związana tylko ze wspomnieniami – wyjaśniłam.
- Najwyraźniej nie, wychodzi na to, że tak naprawdę nic nie wiemy o twoich zdolnościach. Nie wiemy co jesteś w stanie zrobić – powiedział weterynarz.
- Jak mam się tego dowiedzieć? – zapytałam.
- Jedynym wyjściem jest próbowanie Des. Nie miałaś pojęcia, że jesteś w stanie zrobić to co zrobiłaś przed chwilą, ale udało ci się. Zgaduję, że wystarczyła wyobraźnia
- Prawie, dopiero gdy machnęłam ręką, wydarzyło się to co widziałam w głowie – odpowiedziałam.
Deaton po chwilowym zastanowieniu powiedział
- To co zrobiłaś, wymagało od ciebie dużo siły, a siła musi być jakoś przeniesiona. Dlatego sama wyobraźnia nie wystarczyła, musiałaś jakoś skierować swoją moc, kontrolować ją. Dlatego dopiero gdy machnęłaś ręką, polecenie umysłu zostało wykonane – wyjaśnił doktor.
- To wszystko jest takie trudne – wyjęczałam.
- Wiem, ale takie już twoje przeznaczeni – powiedział nawiązując do mojego imienia*, uśmiechając się lekko.
- Najwyraźniej – odpowiedziałam i odwzajemniłam uśmiech.
***
Wróciłam do domu, po pół godzinnej rozmowie z Deatonem. Motoru Braeden nie było na podjeździe, co oznaczało, że jeszcze nie wróciła. Przypomniałam sobie, że przez to wszystko nawet nie skontaktowałam się z chłopakami, ale oni też nie dzwonili więc chyba nic się nie stało. Sięgnęłam po telefon i spróbowałam go włączyć, ale nic z tego. Zdałam sobie sprawę, że bateria musiał paść. Jak mogłam być tak bezmyślna, żeby telefon mi się rozładował? Możliwe, że ktoś z moich przyjaciół mnie potrzebował, a mi padł telefon.
- Głupia – powiedziałam sama do siebie, gdy podłączałam go do ładowania. Urządzenie w końcu się włączyło, a na ekranie pojawiło się powiadomienie o piętnastu połączeniach nieodebranych od Stilesa i pięciu od Scotta. Byłam zdziwiona, że jeszcze szeryf nie pojawił się w moim domu, aby sprawdzić co ze mną, ponieważ Stiles mógłby go o to poprosić. Po chwili wybrałam numer mojego chłopaka i czekałam, aż odbierze.
- Hej – powiedziałam, kiedy to zrobił.
- Hej? – zapytał i słyszałam, że jest zdenerwowany – dzwoniłem do ciebie kilkanaście razy, a ty nie odbierałaś. Odchodziłem od zmysłów, myślałem że coś ci się stała. Nawet wysłałem ojca do twojego domu – a nie mówiła – ale cię nie zastał, więc nie zaczynaj mi tu od hej
- Przepraszam, strasznie dużo się wydarzyło i po prostu nawet nie zauważyłam, że padła mi bateria – wyjaśniłam. Poczułam się trochę winna, ponieważ wiedziałam, że chłopak martwił się przez moja nieuwagę.
- Okej, najważniejsze, że jesteś cała – powiedział już łagodniej - Co takiego się wydarzyło? – zapytał.
- To nie sprawa na telefon – odpowiedziałam – kiedy wrócisz wszystko ci powiem – obiecałam.
- Dobrze, mamy Kirę i jej matkę. Za jakieś trzy godziny powinniśmy być z powrotem – oznajmił chłopak.
- Świetnie – ucieszyłam się – wracajcie bezpiecznie, czekam
- Widzimy się za niedługo , kocham cię i nigdy więcej mnie tak nie strasz.
- Też cię kocham i spróbuję, ale nic nie obiecuję.
***
Leżałam na kanapie owinięta w koc i powoli już zasypiałam, kiedy usłyszałam, że ktoś wjechał na podjazd. Szybko wstałam z sofy i prawie się przewróciłam przez koc zawinięty w moje nogi. Typowa ja – mogłam walczyć z mordercami, bestiami czy demonami, a zabiłabym się przez nieuwagę we własnym domu. Gdy już udało mi się wyplątać z materiału, ruszyłam w stronę korytarza, założyłam buty po czym wyszłam na zewnątrz. Zobaczyłam Scott i Kirę idących w moim kierunku i od razu do nich podbiegłam. Przytuliłam dziewczynę i powiedziałam
- Cieszę się, że wróciłaś
- Nie mogłam was zostawić – odpowiedziała Azjatka, odsuwając się od mnie i spoglądając na Scotta.
- Sprowadziłeś ją Scotty – powiedziałam dumnie i położyłam chłopakowi rękę na ramieniu – dobra dużej wam nie przeszkadzam, na pewno chcecie spędzić trochę czasu ze sobą – oznajmiłam i ruszyłam w kierunku Jeepa, a oni weszli do domu. Kiedy byłam już prawie obok auta wysiadł z niego Stiles, a ja szybko do niego podbiegłam i pocałowałam. Chłopak przez chwilę był zaskoczony, ale szybko odwzajemnił gest i umieścił swoje dłonie na mojej twarzy. Ja za to moje położyłam na jego torsie, przyciągając go bliżej. Chłopak oparł się plecami o samochód i pogłębił pocałunek. Całowaliśmy się przez dłuższą chwilę, aż w końcu oboje potrzebowaliśmy powietrza. Przerwałam pocałunek, ale nie odsunęłam się od Stilinskiego nawet na milimetr. Oparłam swoje czoło o jego i próbowałam uspokoić oddech.
- To tylko jeden dzień, a tak za tobą tęskniłam – powiedziałam, spoglądając w jego oczy – czasem mnie to przeraża
- Co? – zapytał. On także jeszcze próbował unormować oddech.
- To jak bardzo cię kocham, jak bardzo uzależniona od ciebie jestem – wyjaśniłam.
- Czy to źle? – zadał pytanie, zbliżając swoje usta do moich, były one teraz zaledwie kilka centymetrów od siebie i oddychaliśmy tym samym powietrzem.
- Nie, chyba nie – powiedziałam, a chłopak zamknął tą mała przestrzeń miedzy nami, łącząc nasze usta. Ten pocałunek był wolniejszy, bardziej spokojny i namiętny.
- Boże, tak bardzo cię kocham – powiedział Stiles, odrywając się od mnie. Oparłam czoło o jego ramię i wdychałam jego zapach. On zawsze mnie uspokajał, a gdy pomyślałam o tym, że muszę mu powiedzieć o mojej morderczej ciotce i o tym, że to ukrywałam, prawdę, potrzebowałam tego uspokojenia.
- Coś się dziś wydarzyło – zaczęłam – ale abyś zrozumiał muszę ci najpierw opowiedzieć całą historię – oznajmiłam.
- Co masz na myśli? – zapytał, patrząc na mnie.
- W ostatnim czasie przydarzyły się rzeczy o których nie wiesz – wyjaśniłam.
- Jakie rzeczy i czemu nie powiedziałaś mi wcześniej? – zapytał lekko zdenerwowanym tonem.
- Możemy jechać do ciebie? Mam dużo do powiedzenia, a wolałabym, aby Scott na razie o tym nie wiedział.
- Dobrze, ale powiesz mi wszystko – poprosił.
- Taki mam zamiar. Muszę tylko wrócić po jedną rzecz do domu i możemy jechać – odpowiedziałam i szybko pobiegłam do swojego pokoju.
*Destiny po angielsku znaczy przeznaczenie
A/n
Witam w pierwszym rozdziale w nowym roku! Zapraszam do gwiazdkowania i komentowania w tym roku, a także dziękuję za całą aktywność w poprzednim. Do następnego.
CZYTASZ
Destiny//Stiles Stilinski
FanfictionMoja siostra zawsze powtarzała mi, że moja moc to dar, ja uważam ją za przekleństwo bo to przez nią straciłam wszystko. Straciłam rodzinę, dom, bezpieczeństwo. Powiedziano mi, że będę szczęśliwa. Powiedziano mi, że wszystko się ułoży. Powied...