Rozdział 1

1.3K 68 3
                                    

Po naszej rozmowie relacje między nami były normalne. Stiles nie żywił do mnie urazy, a przynajmniej tego nie okazywał. Na początku próbowałam się od niego odsunąć, ale szybko zdałam sobie sprawę, że nie wytrzymałabym długo bez jego obecności, choćby jako przyjaciela, więc wróciliśmy do stanu z zanim byliśmy razem, byliśmy przyjaciółmi. Przerażało mnie jak blisko znów byliśmy. Bałam się, że chłopak w końcu będzie chciał abyśmy do siebie wrócili i choć ja też tego chciałam, strach o niego mną zawładnął i nie pozwalał mi myśleć trzeźwo. Łatwo było na mnie wpłynąć, a mojej ciotce udało się to idealnie przez co niszczyłam własne życie i nie umiałam przestać.

***

Rano jak zwykle Stiles przyjechał pod mój dom, aby zawieść mnie do szkoły, szybko wyszłam z domu i wsiadłam do Jeepa.

- Gotowa na kolejny dzień w szkole? – zapytał z uśmiechem.

- Tak, jeszcze tylko cztery miesiące i będziemy wolni -powiedziałam, wyrzucając ręce w górę w geście radości, przy czym uderzyłam nimi o dach auta.

- Auć! – krzyknęłam, a Stiles zaśmiał się cicho, po czym lekko posmutniał i odpowiedział

- Tak, będziemy wolni

***

Obok wejścia do szkoły czekał na nas Lydia z wielkim uśmiechem na ustach. Ubrana w bluzkę w paski idealnie pasującą do jej ciemnej rozkloszowanej spódnicy i wysokich butów, w których nie wiem jak wytrzymywała cały dzień, ale trzeba przyznać że dodawały stylizacji elegancji. Strój dziewczyny pokazywał jej talent do dobierania ubrań, którym ja nie grzeszyłam dlatego cieszyłam się, że mam ją i zawsze przyjdzie mi z pomocą.

- Cześć – przywitałam się z dziewczyną, a ona odpowiedział tym samym, uśmiechając się jeszcze szerzej.

- Co teraz macie? – zapytał Stiles, stając obok rudowłosej.

- Biologię – odpowiedziałam – i do tego od razu sprawdzian na dobry początek dnia – powiedziałam sarkastycznie.

- Nie martw się pójdzie ci świetnie – powiedział Stiles i ścisną pokrzepiająco moje ramię, na co na moich ustach pojawił się mały uśmiech. Nawet tak nic nieznaczący dotyk z jego strony umiał mnie uszczęśliwić, co nie uległo uwadze Lydii, która podniosła brew ze zdziwieniem.

- Ja mam trening, więc powinienem już iść, muszę się jeszcze przebrać – wyjaśnił – do zobaczenia - dodał i odszedł w stronę szatni.

- Mam tego dość Des – powiedziała rudowłosa, kiedy chłopak zniknął za rogiem.

- O czym mówisz? – zapytałam, naprawdę nie mając pojęcia o co jej chodzi.

- Ty dalej coś do niego czujesz, nie rozumiem czemu nie jesteście razem, musisz mi w końcu opowiedzieć o powodzie waszego zerwania. To wszystko nie ma sensu – oznajmiła Lydia poważnym głosem.

- Ma, musi mieć - wyszeptałam sama do siebie – Lydia.. – zaczęłam głośniej żeby dziewczyna usłyszała.

- Nie Lydiuj mi tu, Des jestem twoją przyjaciółką, naprawdę możesz mi zaufać, czego się tak boisz? – zapytała i to było idealne pytanie. Czego się bałam? Sama do końca nie wiedziałam, ale nie musiałam znać powodu strachu aby go odczuwać, niestety - To nie jest takie proste, ja..

- To jest proste: kochasz go – jesteś z nim, nie kochasz - nie jesteś. Des nie widzę żadnych komplikacji, więc albo powiesz mi prawdę albo sama ją z ciebie wyciągnę – poinformowała mnie dziewczyna. Spojrzałam na nią, w jej oczach zobaczyłam troskę i zdałam sobie sprawę, że wypytuj mnie o to wszystko tylko dlatego, że się martwi. Lydia była wspaniałą przyjaciółką, na którą raczej nie zasłużyłam, więc mogłam się jej chociaż odwdzięczyć szczerością. Nie kosztowało mnie to nic, a chęć podzielenia się obawami z przyjaciółką wydawała się niezwykle kusząca. Uśmiechnęłam się lekko do Lydii i przytaknęłam – Wyjaśnię ci to, ale nie teraz ,nie tutaj. Wpadnę do ciebie wieczorem – obiecałam, a Lydia odpowiedział mi uśmiechem.

***

Właśnie stałam pod drzwiami domu Lydii. Po zapukanie otworzył mi banshee. Od razu zabrała mnie do swojego pokoju i posadziła na łóżku.

- Okej, więc o co chodzi Des? – zapytała –Co skłoniło cię do zerwania ze Stilesem?

Spojrzałam na rudowłosą, która wyczekiwała odpowiedzi, nie byłam pewna jak na nie zareaguje. Uzna mnie za idiotkę bo przestraszyłam się słów ciotki, a może zrozumie. Przerzuciłam wzrok na podłogę po czym głośno westchnęłam. Chciałam komuś wszystko powiedzieć i miałam gdzieś czy mój strach okaże się głupi. Podniosłam wzrok na Lydię i zaczęłam mówić

- To było ciężkie, ale podjęłam taką decyzję, aby go chronić – po tych słowach zatrzymałam się na chwilę po czym kontynuowałam

- Kiedy moja ciotka pojawiła się w Beacon Hills powiedziała mi coś co sprawiło, że zdecydowałam o naszym rozstaniu.

- Co takiego? – zapyta rudowłosa.

- Że jeśli będę ze Stilesem to on zginie

***

Powiedziałam Lydii wszystko, każdy szczegół rozmowy z moją ciotką, nawet wizję, którą mi pokazała. Lydia nie przerywała, czuła że muszę się wygadać i byłam jej za to wdzięczna.

- Często myślę, że to był głupia decyzja, podjęta w emocjach tak strasznie za nim tęsknie, ale nie wiem jak to naprawić, nie wiem czy powinnam nawet próbować, ponieważ za każdym razem kiedy myślę o zejściu się z nim przed oczami staje mi ta wizja, nie mogę jej wyrzucić z głowy. – Co jeśli przeze mnie stanie mu się krzywda? – zapytałam, czując łzy w oczach, szybko zamrugałam, aby je odgonić.

- Rozumiem twój strach Des, w stu procentach, ale tak już jest w naszym świecie. Nawet kiedy nie jesteście razem, nie jest bezpieczny, to nie twoja wina. Po prostu tak jest, musimy się z tym pogodzić i korzystać z tego co mamy. Nie możesz tak bardzo się zadręczać, bo nigdy nie będziesz szczęśliwa. Żadne z was nie będzie szczęśliwe bez drugiego. Nie wiesz czy jutro coś się nie stanie co was rozdzieli, więc powinnaś wykorzystać każdą chwilę, aby być z nim, a zagrożeniami będziemy się przejmową kiedy nadejdą. Stawimy im czoła razem jako stado.

Spojrzałam na dziewczynę, która mówiła prawdę i choć wiedziałam, że starach nie zniknie, w mojej głowie pojawił się myśl, że miała rację. Jednak nadal odczuwałam niepokój, który nie pozwalał mi podjąć decyzji. Uśmiechnęłam się i przytuliłam do Lydii. Nie przestając myśleć o tym co powiedziała.

***

Zostałam u dziewczyny jeszcze dwie godziny, kiedy miałam już wychodzić, zadzwonił telefon rudowłosej i na ekranie wyświetlił się numer Stilesa. Chłopak powiedział, że ma sprawę która może być nadprzyrodzona, taką znajdywał prawie co tydzień. Tym razem poczułam jednak, że coś naprawdę było nie tak.

Po pięciu minutach siedziałam już w aucie Lydii w drodze na posterunek policji.

Destiny//Stiles StilinskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz