Rozdział 5

1K 72 12
                                    


Wpadłam do sali, w której lekcje miała moja rudowłosa przyjaciółka, zwracając na siebie uwagę wszystkich oczu. Przeskanowałam wzrokiem klasę i zlokalizowałam moją przyjaciółkę, która wyglądała jakby była w wielkim szoku i nie wywołała go moja nagła wizyta, a zapewne wizja, której skutki ja też przed chwilą odczułam.

- Destiny? – zapytała wyczekująco nauczycielka, zwracając tym moją uwagę. Powoli obróciłam głowę w jej stronę i się delikatnie uśmiechnęłam.

- Przepraszam za najście, ale mama Lydii, znaczy Pani Martin prosi na chwilę do gabinetu swoją córkę – oznajmiłam spoglądając na Lyds – to jakaś niezwłoczna sprawa – dodałam, aby mieć pewność, że nauczycielka pozwoli Lydii wyjść.

- Oczywiście – odpowiedział – Lydio możesz iść – oznajmiła, po czym wyszłam z klasy i zaczekałam tam kilka sekund na przyjaciółkę.

- Podejrzewam, że moja mama nie ma do mnie żadnej niezwłocznej sprawy – powiedziała Lydia, zakładając torebkę na ramię.

- No dokładnie, ale za to ja mam – oznajmiłam szybko – wczoraj w nocy miałam jakiś dziwny sen lub wizję i od razu pomyślałam o tobie, a teraz będąc w bibliotece poczułam coś podobnego i usłyszałam twój krzyk. Dlatego chciałam się upewnić, że wszystko w porządku, a co najważniejsze dowiedzieć się: o co w tym chodzi?– wyjaśniłam.

- Sama chciałabym wiedzieć, Des. W nocy czułam jakby pociąg przejechał zaraz obok mojego pokoju i już nie usnęłam do rana, a teraz zobaczyłam jakąś kobietę w lekarskim kitlu, siedzącą w ławce obok mnie. Tylko gdy otworzyłam usta znów poczułam jakby pociąg przejeżdżał zaraz obok mnie, a w mojej głowie pojawił się ogromny ból – opowiedziała dziewczyna.

- Co to wszystko znaczy? – zapytałam – Dziwne wizje, pociąg. Nic z tego nie rozumiem .

- Ja też nie, ale coś jest nie tak. Moja moc nie ujawnia się gdy wszystko jest dobrze, tak samo jak twoja.

***

Kilka godzin później szłam sama szkolnym korytarzem. Z Lydią nie doszłyśmy do żadnych wniosków, a z tego co wiem, Mason i Corey też jeszcze niczego nie odkryli. Z jakiegoś powodu nie mogłam przestać myśleć o tych wszystkich dziwnych wydarzeniach. Czułam jakbym o czymś zapominała, a najbardziej frustrujące było to, że kompletnie nie mogłam przypomnieć sobie co to było.

Podeszłam do mojej szafki i schowałam do niej część podręczników, po czym ruszyłam dalej korytarzem w stronę wyjścia. Przechodząc zerknęłam na szafkę, obok której stanęłam rano jak głupia czekając na sama nie wiem kogo. Szafka ta była zabezpieczona wyróżniającą się czerwoną kłódką. Z jakiegoś powodu przesunęłam po niej palcami. Poczułam wtedy ból w dłoni, czułam że moja moc próbuje się przebić do wspomnień związanych z tym przedmiotem, ale były one ukryte. Zacisnęłam dłoń na kłódce i skupiłam na niej całą swoją energię, choć tak naprawdę nie wiedziałam czemu to robię. Zobaczyłam wspomnienie: krótkie, zamazane, ale wspomnienie. Stałam przy szafce, czekając na kogoś. Po chwili obok mnie pojawiła się postać, chyba mężczyzna. Pochylił się i złożył krótki pocałunek na moich ustach, a następnie zaczął otwierać szafkę przy użyciu tej czerwonej kłódki. I to było wszystko. Wspomnienie się urwało, a ja zostałam wręcz odepchnięta od szafki, uderzając plecami o te które znajdowały się po przeciwnej stronie. Jęknęłam z bólu po czym powoli się podniosłam. Byłam oszołomiona, nie pamiętałam tamtego zdarzenia, ani tamtego chłopaka. Zaczęłam panikować, spojrzałam na drzwi wejściowe i poczuła, że ktoś za nimi na mnie czeka. Ruszyłam biegiem w ich stronę. Otworzyłam je szybko, a gdy znalazłam się na dworze wiedziałam, że nie jest to rzeczywistość, a wspomnienie. Usłyszałam męski głos:

- Widzisz ich? – na dłoniach poczułam ciepło dotyku, ale nikogo obok mnie nie było.

- Chodź, chodź! – krzyknął ten sam głos, a ja poczułam że ktoś ciągnie mnie za rękę, chociaż byłam tutaj sama. Chciałam wyrwać dłoń, ale jeśli było to wspomnienie nie mogłam go zmienić, więc podążałam w kierunku, w którym ciągnęła mnie niewidzialna postać. Biegłam szybko, cały czas czując dotyk na dłoni.

- Gdzie są?! – krzyknęłam.

- Wszędzie – odpowiedział mi głos –Zapomnisz mnie

- Nie, nie zapomnę – odpowiedziałam, nie panując nad swoim ciałem, które zaczęło się trząść – nie zapomnę – powtórzyłam, ruszając szybko w stronę głosu. Wtedy poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię i odciąga w przeciwną stronę. Nagle znów było jasno, a ja zdałam sobie sprawę, że jakieś auto prawie mnie potrąciło, spojrzałam na swojego wybawcę i ujrzałam przestraszoną twarz Scotta.

- Co się stało? – zapytał.

- Przeżywałam wspomnienie – odpowiedziałam zerkając mu w oczy.

- Co? – zapytał chłopak.

- Scott, nie masz tego uczucia, że coś jest nie tak, że czegoś brakuje? – zapytałam, a w jego oczach od razu zobaczyłam odpowiedź.

***

Do domu wróciłam sama, McCall odpowiedział twierdząco na moje pytanie i zaraz po naszej rozmowie postanowił pojechać do Deatona, aby zapytać jego co mogło wywołać w nas takie odczucia. Ja postanowiłam wrócić do domu i sama rozszyfrować czy moja moc może w tej sytuacja przynieść jakiś pożytek. Jednak nie było to proste, nawet jeśli chciałam wyciągnąć jakieś wspomnienia z przedmiotów w moim domu, nie wiedziałam z których. Poza tym po wyciagnięciu wspomnienia z kłódki byłam wyczerpana, czymkolwiek było zabezpieczone to wspomnienie, odzyskanie go zabrało mi dużo energii, więc zjadłam na szybko jakąś kolację, po czym nie czekając na powrót Scotta położyłam się spać.

Po kilku godzinach obudził mnie telefon, spojrzałam na wyświetlacz i najpierw zobaczyłam uśmiechniętego Scotta, a potem godzinę: druga czterdzieści trzy. Po co chłopak do mnie dzwoni, skoro jest za ścianą? – zapytałam siebie, po czym odebrałam.

- Tak? – odparłam ziewając.

- Lydia za chwile po ciebie przyjedzie – oznajmił – ogarnij się i zejdź na dół. Myślę, że coś odkryłem – dodał, po czym zakończył połączenie.

Szybko wstałam, przy czym oczywiście zaplątałam się w kołdrę i runęłam z powrotem na łóżko. Poczułam dziwny przypływ energii, a po chwili ujrzałam krótkie wspomnienie. Podobne do sytuacji, która wydarzyła się przed chwilą. Zaplątałam się w koc i prawie wywinęłam orła po czym spojrzałam na śmiejącego się, leżącego obok mnie chłopaka, tym razem też nie miał twarzy. Usłyszałam tylko jego głos

- Tyle niebezpieczeństw w Beacon Hills,a ty zabijesz się przez swoją niezdarność – powiedział śmiejąc się głośno, wtedy wspomnienie się skończyło, a ja miałam coraz większy mętlik w głowi. Kim był ten chłopak i czemu do jasnej cholery go nie pamiętałam? Liczyłam, że Scott znalazł jakieś odpowiedzi, bo inaczej bym zwariowała.

Destiny//Stiles StilinskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz