Nie wiem ile czasu leżałam ranna na podłodze, może godziny, może sekundy. Lydia wciąż ściskała moją ranę i mówiła, że wszystko będzie dobrze. Ból był ogromny, czułam palenie w podbrzuszu i strasznie chciało mi się spać, ale zmuszałam samą siebie do pozostania przytomną. Nagle zobaczyłam, że na posterunek wchodzą Stiles, Scott i Deaton. Doktor ruszył na pomoc Stilinskiemu. Chłopcy za to weszli w głąb budynku, po czym mnie zobaczyli i stanęli jak wryci, Stiles był tak zszokowany, że nie był wstanie do mnie podejść, stał w miejscu, Scott tak samo. Znikąd pojawił się Theo, wyciągnął pasek ze swoich spodni i chyba użył go, aby zatamować krwotok. Deaton stanął przy wejściu do piwnicy i zawołał Scotta, ale chłopak nadal patrzył na mnie.
- Idź, pomóż Tracy - wyszeptałam - Scott idź - chłopak w końcu się otrząsnął i podszedł do Deatona, spoglądając na mnie. W tym momencie Stiles w końcu się ruszył i uklęknął obok mnie z przerażonym wyrazem twarzy. Theo zaczął zaciskać pasek, a ja oddychałam z trudem z powodu bólu. Spojrzałam na Stilesa i złapałam jego rękę, chłopak ścisnął moją dłoń, aby dodać mi trochę siły.
- Nic jej nie będzie - powiedział Theo, a młody Stilinski wypuścił głośno powietrze z ulgą, mogłam zauważyć łzy w jego oczach. Theo odsunął się trochę od nas, Lydia dzwoniła po karetkę, a Stiles nadal milczał.
- Wszystko jest dobrze, żyje - wyszeptałam tak cicho, że sama siebie ledwo słyszałam.
- Nie mogę cię stracić - on też szeptał i gładził moje włosy.
- Nie stracisz - powiedziałam i ścisnęłam mocniej jego rękę.
***
Byłam na sali operacyjnej, Melissa kazała mi liczyć od dziesięciu w dół i tak zrobiłam. Z każdą liczbą moje powieki stawały się cięższe, aż w końcu je zamknęłam.
***
Obudziłam się następnego dnia rano w szpitalnej sali, wszystko mnie bolało. Zobaczyłam Scotta, śpiącego na siedząco po jednej stronie mojego łóżka i Stilesa po drugiej. Kiedy lekko się poruszyłam chłopcy od razu się obudzili, chciałam coś powiedzieć, ale obaj mnie przytulili.
- Nigdy więcej nas tak nie strasz - wyszeptał Stiles.
- Nigdy więcej - dodał Scott.
- Nie mogę nic obiecać - powiedziałam i znów się położyłam - jeśli ktokolwiek z moich przyjaciół znów będzie potrzebowała ratunku, zrobię to znowu
- Des zawsze wszystkich ratujesz, a kto uratuje ciebie? - zapytał Scott.
- Od czegoś mam was - powiedziałam i na nich spojrzałam - no rozchmurzcie się trochę, przecież nie umarłam
- Na szczęście - powiedzieli jednocześnie.
- Czy wszystko w porządku z Lydią, z szeryfem, a co z Tracy? - zapytałam.
- Typowa ty, zawsze martwisz się bardziej o innych niż o siebie- powiedziała Alfa.
***
Przez pół godziny chłopcy opowiadali mi o tym co się wydarzyło, kiedy skończyli, Scott wyszedł, aby porozmawiać z Melissą, o tym kiedy mogę wrócić do domu. Gdy tylko wilkołak opuścił pokój Stiles mnie pocałował, a ja szybko oddałam gest. Po chwili chłopak oderwał się ode mnie i powiedział
- Tak bardzo cię kocham
- Ja ciebie też - odpowiedziałam, patrząc mu w oczy.
- Kiedy pomyśle o tym, że w każdej chwili mogę cię stracić moje serce się łamie, chciałbym móc coś zrobić, aby cię obronić, ale co ja mogę? Jestem tylko człowiekiem - powiedział sfrustrowany.
CZYTASZ
Destiny//Stiles Stilinski
FanfictionMoja siostra zawsze powtarzała mi, że moja moc to dar, ja uważam ją za przekleństwo bo to przez nią straciłam wszystko. Straciłam rodzinę, dom, bezpieczeństwo. Powiedziano mi, że będę szczęśliwa. Powiedziano mi, że wszystko się ułoży. Powied...