Kiedy dotarłam na miejsce Hayden była bardzo słaba, a Melissa zwróciła się do Masona
- Idź po Liama, jeśli chce z nią być musi tu przyjść teraz – powiedziała spanikowana, a Mason wybiegł z pomieszczeni, mijając mnie w drzwiach.
- Ona nie przeżyje, prawda? – zapytałam, wchodząc do pomieszczenia.
- Nie mogę jej pomóc – wyszeptała Melissa i spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach. Mój wzrok padł na dziewczynę Liama, wyglądała młodo, niewinnie. Ona nie zasłużyła na śmierć, ten świat był okrutny i nikt nie mógł tego zmieniać, nawet nasze stado.
Moje myśli przerwał dźwięk telefonu, ostatni raz spojrzałam na Hayden, po czym wyszłam na korytarz, aby odebrać.
- Des, musisz iść do szkoły, teraz - polecił Stiles bez żadnego przywitania.
- Co się stało? – zapytałam przestraszona, bo chłopak był wyraźnie spanikowany.
- Theo, on wszystko zaplanował, zrobił coś mojemu tacie i chce zabić Scotta –wyjaśnił szybko Stilinski.
- O Boże – wyszeptałam, zdając sobie sprawę z tego, że ja i Stiles mieliśmy rację na temat Theo.
- Bądź ostrożna, ja muszę pomóc tacie ty jedź do szkoły – poprosił mój chłopak
- Okej, zrobię to, ale ty też bądź ostrożny. Kocham cię
- Ja ciebie też, Des– odpowiedział i zakończył połączenie.
Wróciłam do sali i spojrzałam na Mel, stojącą przy Hayden. Szybko zdecydowałam, że nie powiem jej o tym co przekazał mi Stiles, nie chciałam jej martwić.
- Muszę coś załatwić, wrócę jak najszybciej – oznajmiłam i ruszyłam szybko do wyjścia, nie czekając na odpowiedź.
***
Biegłam przez szkolny korytarz w stronę biblioteki, sama nie wiedział czemu tam, po prostu czułam, że to tam jest Scott.Weszłam do pomieszczenia i zobaczyłam Alfę leżącego nieruchomo na ziemi, Mason klęczał obok niego.
- Nie, nie, nie! – wykrzyczałam i uklęknęłam obok McCalla, sprawdzając mu puls. Nie było go.
Spojrzałam na Masona i zaczęłam wykonywać uciśnięcia, których uczyła mnie Mel w szpitalu.
- Raz, dwa, trzy – liczyłam.
- Co robisz? – zapytał Mason.
- Przywracam go do życia – wyjaśniłam, kontynuując czynność.
- Ale jego serce. Nie miał pulsu od jakichś piętnastu minut. Nie możesz nikomu pomóc po tak długim czasie – oznajmił przyjaciel Liama, a ja spojrzałam na niego ze łzami w oczach.
- On nie jest kimś. On jest prawdziwym Alfą – słyszysz mnie Scott jesteś naszym Alfą – powiedziałam kontynuując uciski, a łzy płynęły po moich policzkach, pochyliłam się i wykonała dwa wdechy – nie możesz zostawić stada, nie możesz zostawić mnie.
- Destiny..- zaczął Mason
- Nie przeszkadzaj mi – powiedziałam wściekłe, cały czas wykonując uciski.
- Jesteś zbyt silny, żeby tak umrzeć . Jesteś Alfą, możesz to zrobić No dalej, Scott. Zarycz! – krzyknęłam i uniosłam złączone ręce do góry po czym uderzyłam nim prosto w miejsce gdzie było serce mojego przyrodniego brata, krzycząc – Zarycz!
Scott ocknął się, wciągnął powietrze do płuc ze świstem, a jego oczy zaświeciły na czerwony kolor i zrobił to o co go poprosiłam - zaryczał. Moje usta opuściło westchnienie ulgi, tak samo jak Masona.
CZYTASZ
Destiny//Stiles Stilinski
FanfictionMoja siostra zawsze powtarzała mi, że moja moc to dar, ja uważam ją za przekleństwo bo to przez nią straciłam wszystko. Straciłam rodzinę, dom, bezpieczeństwo. Powiedziano mi, że będę szczęśliwa. Powiedziano mi, że wszystko się ułoży. Powied...