Rozdział 28

1.5K 88 3
                                    

Po tym jak Corey porwał Masona część z nas pojechała do mojego domu, a reszta ruszyła na poszukiwanie przyjaciela Liama.

Scott był ranny więc Kira z nim została, Stiles sprawdził jak miewa się jego przyjaciel po czym podszedł do mnie i Braeden.  Musiał już po naszych minach widzieć, że coś jest nie tak, bo zapytał

- Co? Co znowu zrobiłem? – spojrzałam na ciemnoskórą dziewczynę obok mnie, a ona tylko lekko przytaknęła.

- Moja ciotka chce mnie zabić, wszyscy to wiemy – Stiles przytaknął potwierdzając moje słowa – martwię się, że może chcieć też skrzywdzić ciebie – oznajmiłam.

- To trochę niepokojące – odezwał się chłopak – powinienem mieć coś do obrony, na przykład pistolet – zauważył, a ja spojrzałam na Braeden unosząc jedną brew.

- Nie dam ci broni – powiedział dziewczyna patrząc na naszą dwójkę.

- Ty masz broń. Ciotka Des, która chce ją zabić i prawdopodobnie mnie, też ją ma. Ja też powinienem mieć – powiedział mój chłopak patrząc na mnie i moją towarzyszkę.

Spojrzałam na Braeden, a ta zrezygnowana odwróciła wzrok i wyjęła pistolet, po czym wyciągnęła niego magazynek i rzuciła zestresowanemu Stilinskiemu. Chłopak przerzucił chaotycznie broń z jednej do drugiej dłoni, a następnie pistolet wylądował na podłodze. przymknęłam oczy głęboko oddychając. Stiles i broń to nie było zbyt dobre połączenie. Mój chłopak spojrzał na mnie i powiedział

- Może jednak nie powinienem mieć broni – na co cicho się zaśmiałam.

- Wygląda na to, że jesteś zdany na moją obronę – oznajmiłam klepiąc go po ramieniu z uśmiechem.

***

Następnego ranka nadal nie mieliśmy żadnych wieści co do Masona.

- Mój tata wystawił nakaz poszukiwania – poinformował Stiles wszystkich, którzy siedzieli teraz w kuchni mojej i McCalla czyli: Kirę, Lydię, Liama i mnie.

- Dla szesnastolatka o wzroście 175 cm? – zapytała Azjatka.

- Trzy metrowego wściekłego wilkołaka – odpowiedział Stiles.

- Może to jednak nie on – powiedział Liam z nadzieja, a wszyscy spojrzeliśmy smutno w jego kierunku. Wiedzieliśmy, że to on.

- Hayden szuka w szkole – oznajmił Liam spuszczając wzrok.

- Ja mogę sprawdzić las – zaproponowałam, kiedy Scott pojawił się w pomieszczeniu.

- Moja mam sprawdzi wszystkie szpitale w okolicy – spojrzeliśmy w jego kierunku, zaskoczeni jego obecnością - Znajdziemy go - powiedział pewnie Alfa, co wywołało uśmiech na mojej twarzy.

- A co wtedy? - zapytał beta.

- Wymyślimy jak go ocalić – odpowiedziałam ściągając na siebie uwagę, a McCall potwierdził moje słowa.

- Okej, gdzie jeszcze możemy szukać? – zapytała Lydia, wyraźnie gotowa na nowe zadanie.

- Zapytajmy Corey – oznajmił Scott i sięgnął ręka w powietrz, a już po chwili trzymał zaciśniętą pięść na koszulce Corey 'a, który pojawił się znikąd.

- Poczekaj to nie moja wina – bronił się szpieg - zabrali go, nie mogłem nic zrobić.

- Kto?

- Doktorzy staruchu

- Po prostu wspaniale – wyszeptałam pod nosem.

***

Byłam ze Stilesem i Lydią na posterunku, kiedy Scott i Liam próbowali uzyskać pomoc Theo, co niezbyt mi się podobał, ale nie mieliśmy już innych opcji.

- Żadnych wieści od Scotta i Liama – oznajmił Stilinski wchodząc do gabinetu swojego ojca, gdzie stałam z moja rudowłosą przyjaciółką.

- To na pewno dobry pomysł? – zapytała banshee.

- Nie, nikt tak nie uważa – odpowiedział szybko Stiles.

- Ale mimo to ufacie Theo? - zapytał szeryf.

- Nie ufamy. Wykorzystujemy go – zapewnił mój chłopak.

- Gorzej jeśli to on wykorzystuje nas, znowu – zauważyłam.

- To na pewno – potwierdził, a po chwili zmienił temat – Staramy się zabezpieczyć każde miejsce, w którym Mason może się pokazać. Braeden jest w domu Scotta

- Melissa jest w szpitalu – przypomniałam.

- Hayden i Corey w szkole - dodała Lydia.

- Ktoś musi go znaleźć – oznajmił ojciec Stilesa

- Miejmy nadzieję, że znajdą Mason, a nie bestię – powiedziała Lydia.

***

Przez kolejne kilka godzin siedzieliśmy na posterunku, kontaktowaliśmy się ze wszystkimi i zbieraliśmy informacje, ale na razie nic nie znaleźliśmy. Usiadłam na kanapie obok Lydia wypuszczając powietrz przez usta z głośnym świstem.

- Nigdy go nie znajdziemy – powiedziałam zrezygnowana, a rudowłosa spojrzał na mnie i oznajmiła

- Uda się, jak zawsze

- Nie jestem tego taka pewne – powiedziałam, chowając twarz w dłoniach.

- Des, jesteś pewna że wszystko czym się martwisz to Mason? – zapytała moja przyjaciółka, kładąc mi dłoń na ramieniu. Podniosłam na nią wzrok i odpowiedziałam

- Wiem, że tylko nim powinnam się przejmować , ale sprawa z moją ciotką nie daje mi spokoju. Czuję jakby w każdej chwili trzymała mnie na muszce, a co gorsza boję się, że skrzywdzi Stilesa – oznajmiłam patrząc Lydii w oczy – nie chcę, aby coś mu się stało przez mnie – dodałam.

- Destiny Stiles od zawsze był jedynym człowiekiem w stadzie i nadal żyje, uwierz m tego chłopaka nie tak łatwo się pozbyć. Nic mu nie będzie – obiecała Lydia, a wtedy Stilinski dobił do framugi, próbując wejść do pokoju. Na co wybuchłam śmiechem, a Lydia zakryła twarz dłońmi, także się śmiejąc – No może prawie nic.

- Bardzo śmieszne – powiedział sarkastycznie Stiles na co pokazałam mu język po czym smutno się uśmiechnęłam

***

Po kolejnych kilkunastu minutach postanowiłam zadzwonić do Braeden, spróbowałam sześć razy, ale dziewczyna nie odebrała. Zmartwiona sprawdziłam swoje uzbrojenie i ruszyłam w kierunku drzwi wyjściowych z posterunku.

- A ty gdzie idziesz? – zapytał mnie Stiles, łapiąc za moją dłoń.

- Do domu, Braeden nie odbiera, sprawdzę co z nią – wyjaśniłam.

- Nie powinnaś iść sam, pójdę z tobą – oznajmił chłopak.

- Stiles jesteś potrzebny tutaj, a ja sobie poradzę – zapewniłam go kładą mu dłonie po obu stronach twarzy, a następie go pocałowałam – Obiecuję – powiedziałam odsuwając się od niego.

- Jestem potrzeby mojej dziewczynie - sprzeciwił się chłopak, patrząc w moje oczy, spuściłam wzrok i powiedziałam

- Teraz priorytetem jest Mason. Stiles musimy go odnaleźć- chłopak spojrzał na Lydię, która rozmawiał zawzięcie z kimś przez telefon, próbując się czegoś dowiedzieć po czym wrócił wzrokiem do mnie i odpowiedział

- Okej, ale zadzwoń jak będziesz na miejscu i miej cały czas włączony telefon – poprosił na co przytaknęłam i już miałam wyjść, ale odwróciłam się jeszcze do chłopaka i powiedziałam

- Kocham cię – na co on odpowiedział tym samym. Nie wiedzieć czemu miałam dziwne przeczucie, że ten dzień nie skończy się dobrze i musiałam mu powiedzieć te dwa magiczne słowa.

Destiny//Stiles StilinskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz