Rozdział 4

1.1K 68 10
                                    

Coś było stanowczo nie tak, wysiadłam szybko z obcego samochodu. Na dworze było ciemno i zimno. Rozejrzałam się wokół siebie: Co ja tam robiłam? Ostatnie co pamiętałam to siedzenie z Lydią w bibliotece, ruszyłam w stronę szkoły. Dziewczyna była tam gdzie ostatni raz ją widziałam, chyba. Nie pamiętałam o czym z nią wtedy rozmawiałam. Byłam skołowana i czułam, że coś jest nie tak.

- Ja już pojadę do domu – powiedziałam do rudowłosej, która podniosła na mnie wzrok znad książki i uśmiechnęła się lekko

- Okej – odpowiedziała, wracając do lektury.

Wróciłam na parking, nie pamiętała jak dostałam się do szkoły, więc nie miałam pojęcia jak z niej wrócić. Wyciągnęłam komórkę i zadzwoniłam po Scotta.

***

Obudziłam się następnego dnia rano z ogromnym bólem głowy, czułam się jakbym miała kaca, choć wczoraj nie miałam w ustach ani mililitra alkoholu. Gdy spróbowałam sobie przypomnieć wczorajsze wydarzenia w mojej pamięci pojawiło się kilka luk. Nie pamiętałam fragmentów wczorajszego wieczoru, co mnie bardzo martwiło. Jednak im bardziej próbowałam nad tym rozmyślać tym większy ból głowy czułam, więc przerwałam starania. Nie do końca godząc się z zanikiem pamięci, jednak z upływem godzin zaczynałam zapominać, że czegokolwiek brakowało.

Przygotowałam się do szkoły i wyszłam z pokoju, ruszając w stronę kuchni. Zjadłam coś na szybko po czym usiadłam przy stole i czekałam na coś, sama nie wiedząc na co. Co chwilę spoglądałam na telefon, wydawało mi się ze oczekiwałam jakiejś wiadomości. Zmarszczyłam brwi na swoje zachowanie, gdy do kuchni wszedł Scott.

- To co jedziemy? – zapytał.

- Tak, jasne – odpowiedziałam, jeszcze raz spoglądając na telefon.

Gdy byliśmy już pod szkołą zsiadłam z motocykla i spojrzałam na nasz szkolny parking, przez chwilę wpatrywałam się przed siebie. Skupiając wzrok na wejściu do budynku.

- Wszystko okej? – zapytał Alfa, wyrywając mnie z zastoju. Potrząsnęłam głową i spojrzałam na niego.

- Czuję jakbym miała o czymś pamiętać, tylko nie wiem o czym – odpowiedziałam, spoglądając w oczy chłopkowi – nieważne to nie ma sensu – dodałam po chwili i ruszyłam w stronę Lydii, która stała przy drzwiach.

***

Od kilku dni czułam się dziwnie, coś było nie tak. Miałam luki w pamięci, gdy próbował sobie przypomnieć pewne wydarzenia lub nawet jeśli coś pamiętałam wydawało mi się, że nie jest to prawdziwa wersja tego co się stało. Do tego nie wiedzieliśmy zbyt dużo o Jeźdźcach, którzy nawiedzili Beacon Hills, jednak mi wydawało się, że o czyś zapominamy. O czymś co już wiedzieliśmy, a jednak nie mogliśmy sobie przypomnieć co to. Ich ataki ustały, choć mieliśmy nadzieję, że odeszli w głębi czułam że tak nie było, a my przegapiliśmy coś ważnego, coś co miało wielkie znaczenie. Nie tylko ja to czułam choć to ja odczuwałam to najmocniej z nas wszystkich. Wydawało mi się to związane z moją mocą. W końcu dotyczyła ona wspomnień, a ja czułam jakbym straciła część własnych. Na razie utratę ich odczuwałam tylko ja, ale jak miałam się za niedługo przekonać ta przypadłość dotyczyła też innych.

***

Spałam, musiał być środek nocy gdy usłyszałam, szept:

- Widzisz go? – pokój zaczął się trząść, czułam jakby pociąg przejeżdżał przez niego, miałam wręcz wrażenie, że go widzę. Nakryłam uszy dłońmi, bo nie byłam w stanie znieść tego hałasu, ale nadal wszystko słyszałam. Do tego doszedł jeszcze jeden dźwięk i dobrze znałam ten silny krzyk.

- Lydia – wyszeptała. Czułam, że zobaczyła to samo co ja, a to oznaczało, iż to już nie były tylko moje fanaberie. W naszym mieście działo się coś złego i teraz wiedziałam to na pewno.

Następnego dnia weszłam do szkoły trzymając w ręce kilka podręczników, na mojej twarzy pojawił się uśmiech, nie wiedzieć czemu. Ruszyłam w stronę pewnej szafki i stanęłam przy niej rozglądając się, jakbym na kogoś czekała. Po chwili z mojej twarzy zszedł uśmiech, gdy zdała sobie sprawę, że nikt tu nie przyjdzie.

Oparłam się o szafkę rozmyślając o tym co Scott powiedział mi rano: Jeźdźcy wrócili. Miałam nadzieję, że w końcu uzyskamy jakieś odpowiedzi, bo teraz czuła się zagubiona bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. Moje rozmyślania przerwał dźwięk mojego telefonu. Zobaczyłam imię Masona, po czym odebrałam i tak już byłam spóźniona na lekcje, więc jaki był sens na nią iść.

- O co chodzi - zapytałam?

Już po chwili stałam w bibliotece, w której wczoraj Mason i Corey widzieli Jeźdźców. Chłopcy opowiedzieli mi wszystko dokładnie, po czym Corey podzielił się swoim przypuszczeniem.

- Myślę, że oni coś trzymali, ale nie mogę sobie przypomnieć co to – wyjaśnił.

- Liczyliśmy na pomoc twojej mocy w przypomnieniu sobie tych wydarzeń – dodał jego chłopak.

- Mogę spróbować, ale nic nie obiecuję – odpowiedziałam – no to podejdź Mason, niestety twój chłopak sam w sobie jest odporny – dodałam, kładąc mu dłonie po obu stronach głowy, gdy stał już naprzeciwko mnie – oczyść umysł, będzie mi wtedy łatwiej łatwiej

Po tych słowach weszłam we wspomnienia chłopaka, od razu zobaczyłam ich wiele, lecz nie tych które szukałam. Skupiłam się i spróbowałam znaleźć wspomnienie wczorajszej nocy. Po chwili udało mi się. Zobaczyłam Jeźdźców w zielonej poświacie, Corey miał rację, trzymali coś ale kompletnie nie widziałam co. Spróbowałam przelać jeszcze więcej mojej mocy i energii w rozszyfrowanie tego, poczuła wtedy silny ból głowowy. Jednak nie chciałam się poddać użyłam jeszcze więcej swojej magii. Po kilku bolesnych sekundach poczułam jakbym przełamała jakąś barierę, złamała zaklęcie. W końcu udało mi się dojrzeć to co trzymali, a raczej kogo. Był to jakiś chłopak.

Otworzyłam szeroko oczy i zobaczyłam przed sobą ciemnoskórego chłopaka, który krzyczał coś do mnie, ale gdy zobaczył ze wróciłam ucichł.

- Wszystko w porządku? - zapytał, na co ja spojrzałam na swoja jasną bluzę, na której widniały ślady krwi. Jak się po chwili domyśliłam, kapiącej z mojego nosa.

- Tak - odpowiedziałam cicho, wycierając twarz rękawem, wtedy poczułam zawroty głowy i gdyby nie Corey upadłabym – to co oni trzymali, to nie było coś – oznajmiłam, gdy chłopcy posadzili mnie na stołku - to był człowiek. Oni go porwali – wyjaśniłam, zdając sobie z czegoś sprawę – a potem sprawili, że zapomnieliście o jego istnieniu.

- Teraz to pamiętam – oznajmił Mason - jednak wciąż nie widzę jego twarzy

- Nie jestem w stanie zrobić nic więcej – powiedziałam – ich moc jest wielka, nie jestem w stanie jej całkowicie złamać – jeszcze dodałam w myślach.

Gdy już miałam wstać znów poczułam to co wczoraj nocy, przejeżdżający pociąg. Ziemia zatrzęsła się pod moimi nogami i usłyszałam krzyk, tym razem w głowie, mojej rudowłosej przyjaciółki.

- Muszę znaleźć Lydię – powiedziałam, wstając chwiejnym krokiem i ruszając w stronę korytarza.

Destiny//Stiles StilinskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz