Po tym co stało się z Lydią rozstałyśmy się na korytarzu, dziewczyna mówiła, że wszystko jest w porządku jednak widziałam, że nagła wizja ją przeraziła i rozumiałam to. Od kilku miesięcy żyliśmy w spokoju, bez używania naszych nadprzyrodzonych darów, a teraz nagle coś zaczynało się dziać i najgorsze było to, że nie mamy dowodów, a tylko przeczucia.
Mój telefon zaczął wibrować mi w dłoni, w której go niosłam na ekranie zobaczyłam uśmiechniętą twarz Stilinskiego, po czym szybko odebrałam.
- Macie coś?
- Tak, byliśmy w domu Aleksa, cały był opustoszały ale jeden pokój ewidentnie należał do niego, było tam pełno rzeczy. Usłyszałem coś i zajrzałem pod łóżko po drugiej stronie ujrzałem kopyta koni, ale gdy się podniosłem nikogo tak nie było. Wyszedłem z pokoju próbując znaleźć Scotta i jakiś dziwacznie ubrany kowboj do mnie strzelał!
- Co?! – krzyknęłam.
- Nic mi nie jest, ale gdy po chwili weszliśmy do tego samego pomieszczania rzeczy Aleksa już nie było. Des, jego rodzice nie zostali porwani, oni zostali wymazani z rzeczywistości. Jesteśmy w drodze na komisariat, aby sprawdzić co z chłopcem.
- Jak to możliwe? – zapytałam - Jak można kogoś wymazać?
- Nie mamy pojęcia i tego musimy się dowiedzieć, możemy się potem spotkać?
- Tak, jasne i tak do wieczora siedzę w szkole, po prostu tu przyjedź , a jeszcze... – zastanawiam się czy powiedzieć mu o wizji Lydii, ale uznałam że na razie nie wnosiła ona nic do obecnej sytuacji, a nie potrzebowaliśmy kolejnych problemów - nie ważne - powiedziałam po czy pożegnałam się z chłopkiem i rozłączyłam się. Po chwili zastanowienia ruszyłam w stronę biblioteki, istniało minimalne prawdopodobieństwo, że znajdę tam coś o mitycznych kowbojach, którzy wymazują ludzkie istnienie. Boże jak idiotycznie to brzmiało?
***
Po godzinie wezwałam Lydię na pomoc, teraz już od dwóch godzin siedziałyśmy razem , ale nie przyniosło to żadnych skutków. W pewnym momencie dostałam esemesa od Stilesa, że czeka na mnie przed szkołą.
- Lyds, idę pogadać z Stilesem, a ty szukaj dalej za niedługo wrócę i ci pomogę, okay?
- Tak, jasne – powiedziała opierając głowę na dłoni – mam nadzieję, że coś znajdziemy
- Tak, ja też – odpowiedziałam cicho, wychodząc z biblioteki.
Kilka minut później rozmawiałam już z chłopakiem przed budynkiem szkoły.
- Czuję jakbym już gdzieś o tym słyszał - oznajmił chłopak po chwili milczenia, przeglądając bestiariusz – to wydaje się znajome
- Myśl, której nie możesz dosięgnąć – uznałam – jest na to jakieś ładne francuskie słówko, ale zwykle nie słucham na lekcji więc nie powiem ci jakie – dodałam.
- Ta, a mają jakieś słówko na poczucie zbliżającej się zagłady? – zapytał, spoglądając na mnie.
- Pewnie Lydia takie zna, chociaż ja powiedziałbym, że wręcz Lydia nim jest bo jej moc mniej więcej na tym polega. Wiesz Banshee, te sprawy.
- Okej, więc co dała nam jej Banshee intuicja?- zapytał – mówiła coś?
- Czuje to samo co my, miała wizję, ale nic nam ona nie daje – wyjaśniłam.
- Po prostu świetnie – podsumował Stiles, na chwilę zapadła między nami cisza. Samoistnie zaczęłam nucić piosenkę, którą Lydia nuciła po wizji, a także przez ostatnie dwie godziny w bibliotece. Utwór wydawał się znajomy, ale nie mogłam sobie przypomnieć nazwy.
CZYTASZ
Destiny//Stiles Stilinski
FanfictionMoja siostra zawsze powtarzała mi, że moja moc to dar, ja uważam ją za przekleństwo bo to przez nią straciłam wszystko. Straciłam rodzinę, dom, bezpieczeństwo. Powiedziano mi, że będę szczęśliwa. Powiedziano mi, że wszystko się ułoży. Powied...