Rozdział 3

1.2K 75 4
                                    

Po tym co stało się z Lydią rozstałyśmy się na korytarzu, dziewczyna mówiła, że wszystko jest w porządku jednak widziałam, że nagła wizja ją przeraziła i rozumiałam to. Od kilku miesięcy żyliśmy w spokoju, bez używania naszych nadprzyrodzonych darów, a teraz nagle coś zaczynało się dziać i najgorsze było to, że nie mamy dowodów, a tylko przeczucia.

Mój telefon zaczął wibrować mi w dłoni, w której go niosłam na ekranie zobaczyłam uśmiechniętą twarz Stilinskiego, po czym szybko odebrałam.

- Macie coś?

- Tak, byliśmy w domu Aleksa, cały był opustoszały ale jeden pokój ewidentnie należał do niego, było tam pełno rzeczy. Usłyszałem coś i zajrzałem pod łóżko po drugiej stronie ujrzałem kopyta koni, ale gdy się podniosłem nikogo tak nie było. Wyszedłem z pokoju próbując znaleźć Scotta i jakiś dziwacznie ubrany kowboj do mnie strzelał!

- Co?! – krzyknęłam.

- Nic mi nie jest, ale gdy po chwili weszliśmy do tego samego pomieszczania rzeczy Aleksa już nie było. Des, jego rodzice nie zostali porwani, oni zostali wymazani z rzeczywistości. Jesteśmy w drodze na komisariat, aby sprawdzić co z chłopcem.

- Jak to możliwe? – zapytałam - Jak można kogoś wymazać?

- Nie mamy pojęcia i tego musimy się dowiedzieć, możemy się potem spotkać?

- Tak, jasne i tak do wieczora siedzę w szkole, po prostu tu przyjedź , a jeszcze... – zastanawiam się czy powiedzieć mu o wizji Lydii, ale uznałam że na razie nie wnosiła ona nic do obecnej sytuacji, a nie potrzebowaliśmy kolejnych problemów - nie ważne - powiedziałam po czy pożegnałam się z chłopkiem i rozłączyłam się. Po chwili zastanowienia ruszyłam w stronę biblioteki, istniało minimalne prawdopodobieństwo, że znajdę tam coś o mitycznych kowbojach, którzy wymazują ludzkie istnienie. Boże jak idiotycznie to brzmiało?

***

Po godzinie wezwałam Lydię na pomoc, teraz już od dwóch godzin siedziałyśmy razem , ale nie przyniosło to żadnych skutków. W pewnym momencie dostałam esemesa od Stilesa, że czeka na mnie przed szkołą.

- Lyds, idę pogadać z Stilesem, a ty szukaj dalej za niedługo wrócę i ci pomogę, okay?

- Tak, jasne – powiedziała opierając głowę na dłoni – mam nadzieję, że coś znajdziemy

- Tak, ja też – odpowiedziałam cicho, wychodząc z biblioteki.

Kilka minut później rozmawiałam już z chłopakiem przed budynkiem szkoły.

- Czuję jakbym już gdzieś o tym słyszał - oznajmił chłopak po chwili milczenia, przeglądając bestiariusz – to wydaje się znajome

- Myśl, której nie możesz dosięgnąć – uznałam – jest na to jakieś ładne francuskie słówko, ale zwykle nie słucham na lekcji więc nie powiem ci jakie – dodałam.

- Ta, a mają jakieś słówko na poczucie zbliżającej się zagłady? – zapytał, spoglądając na mnie.

- Pewnie Lydia takie zna, chociaż ja powiedziałbym, że wręcz Lydia nim jest bo jej moc mniej więcej na tym polega. Wiesz Banshee, te sprawy.

- Okej, więc co dała nam jej Banshee intuicja?- zapytał – mówiła coś?

- Czuje to samo co my, miała wizję, ale nic nam ona nie daje – wyjaśniłam.

- Po prostu świetnie – podsumował Stiles, na chwilę zapadła między nami cisza. Samoistnie zaczęłam nucić piosenkę, którą Lydia nuciła po wizji, a także przez ostatnie dwie godziny w bibliotece. Utwór wydawał się znajomy, ale nie mogłam sobie przypomnieć nazwy.

Destiny//Stiles StilinskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz