45 Piszczykowski

546 46 9
                                    

Umieram.
Powoli i boleśnie.

Już nie trzymasz mnie za rękę, bo ciebie nie ma.
Umieram.

Moje ciało każdego dnia jest coraz słabsze.
Już dawno przestałem wychodzić z domu.
Nie odzywam się do nikogo.
Odkąd odszedłeś.

Nie pozwoliłeś mi nawet powiedzieć o swojej chorobie.

A może to lepiej?
Może tak jest łatwiej?

Żyjesz sobie szczęśliwe, nie przejmując się swoim umierającym przyjacielem.
Bo nie wiesz, że umieram.

Wyjechałeś, zanim zebrałem się na odwagę by ci o tym powiedzieć.

A teraz nie mam nikogo.

Nikt nie jest w stanie mnie pocieszyć.

Wiem, że niedługo odejdę.
Czuję to codziennie rano, gdy nie mogę podnieść się z materaca.
Czuję to każdej nocy, gdy krzyczę z bólu, a po moich policzkach płynie potok łez.

Nie ma nikogo, kto mógłby je zetrzeć.

Nie mam odwagi teraz do ciebie zadzwonić.

Nie jestem w stanie zniszczyć ci teraz ułożonego życia.

Mimo że przez to cierpię.

I tak bym cierpiał. Gdybyś tu był, to prawnie cierpiałbym jeszcze bardziej.
Nie mógłbym znieść tego, że widzisz mnie w takim stanie.

Moje włosy już dawno wypadły, skóra zrobiła się szara.
Nie jestem w stanie jeść.

Moje życie już dawno zmieniło się w egzystencję.

Coraz bardziej wolałbym nie otwierać oczu każdego dnia.
Zaczęłem pragnąć śmierci.
Ukojenia.

Miałem tylko jedno marzenie.

Po raz ostatni poczuć na ustach twój pocałunek.

Gdy w końcu odchodzę, umieram, czuję go.

Czuję, jak twoje wargi dotykają moich, czuję ich ciepło.

I nie wiem, czy sobie to wymyśliłem, czy naprawdę wróciłeś.

Nie wiem.
I w końcu umieram.

OneShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz