97 Schmitt x Hanawald

354 51 8
                                    

Pamiętasz nasze nocne rozmowy, które trwały do samego rana?
Kiedyś aż do świtu potrafiliśmy wylewać wszystkie swoje troski, opowiadać siebie własne sny, mówić o wszystkich swoich myślach.
Leżeliśmy na jednym łóżku, stykając się ramionami.
Wtedy kochałem każdy twój przypadkowy dotyk.
Pragnąłem wręcz, żebyś mnie dotykał.
Budziłem się później wtulony w twoje ramiona.
Zwykle jednak od razu po przebudzeniu odrywałeś się ode mnie i udawałeś, że nic pomiędzy nami nie miało miejsca.
Albo po prostu budziłem się w pustym łóżku.
Każdego dnia miałem głupią nadzieję, że w końcu powiesz mi, że chcesz być ze mną tak na prawdę.
Że mnie kochasz.
Bo ja byłem w tobie zakochany do szaleństwa, o czym przecież doskonale wiedziałeś.
Nigdy jednak nic nie zrobiłeś. Nic mi nie obiecałeś. Nic nie powiedziałeś.
Pomimo tego wciąż żyłem tą beznadziejną iskierką nadziei.

Za każdym razem mówiłeś mi, że jestem zbyt emocjonalny. Zbyt sentymentalny.

Wbijałeś w moje serce malutkie igiełki, które bolały jeszcze bardziej, gdy w obecności innych po prostu mnie ignorowałeś.
Za każdym razem wracałeś do mnie w nocy.
Nigdy nic nie mówiąc. Po prostu wchodziłeś po moją kołdrę i układałeś się obok.
Czasami splatałeś nasze palce, dając mi złudne poczucie, że mnie potrzebujesz. Że coś jednak do mnie czujesz.
Ale i tak miałem wrażenie, że robisz to wszystko z litości. Że po prostu tak się przyzwyczaiłeś.

I spędzaliśmy kolejną noc na bezsensownych rozmowach.

Pewnej nocy jednak nie wytrzymałem.
Patrzyłeś mi w oczy i mówiłeś o swojej kolejnej dziewczynie, czego nie potrafiłem dłużej słuchać.
Pocałowałem cię.
A ty nie zaprotestowałeś.

Pogłębiłem pocałunek, czując, że twoje ręce oplatają mnie w pasie.

Upajałem się dotykiem twoich cudownych ust, których tak bardzo chciałem spróbować.
Czułem się jakbym śnił. Jakbym był pijany.

Całowałeś moje ciało. Sprawiłeś, że byłem najszczęśliwszym mężczyzną na świcie.

Leżąc później w twoich ramionach, nie sądziłem, że to będzie nasza ostatnia noc.

Myślałem, że to będzie początek. Jak bardzo się pomyliłem, okazało się później.
Obudziłem się sam.
Już nie przyszedłeś do mnie żadnej nocy.
Unikałeś mnie do końca sezonu.
Unikałeś mnie przez następne kilka lat.

Nie rozmawialiśmy ze sobą może od pięciu lat. Przez ten cały czas słyszałem bardzo wiele różnych plotek o tobie. Nigdy jednak nie usłyszałem o żadnym twoim związku.

Po tych pięciu latach los postanowił jednak znów postawić nas przed sobą.
Przypadkowo i pechowo znaleźliśmy się w jednej windzie, gdy wracaliśmy w hotelu do własnych pokoi.
Gdy winda zatrzymała się niespodziewanie, myślałem, że znalazłem się w sytuacji niczym z jakiegoś głupiego filmu.

Po raz pierwszy od tek długiego czasu spojrzałem prosto w twoją twarz.
Zdałem sobie sprawę, jak bardzo za tobą tęskniłem. I że wciąż nie pozbyłem się ciebie z mojego serca.

Kompletnie nie miałem pojęcia, co powinienem zrobić.

— Cudownie — mruknął Sven. Próbował naciskać wszystkie guziki jakie były w windzie.

— Wątpię, żeby to coś dało. — Musiałem opanować drżenie własnego głosu. Sven popatrzył na mnie tymi swoimi pięknymi oczami, które tak kochałem.
Westchnął i usiadł na podłodze.
Zdziwiłem się, gdy poklepał miejsce obok siebie.
Usiadłem obok czując, że moje serce zaraz wyskoczy z piersi.
Przeklinałem się, że byłem takim idiotą.

— Nie sądziłem, że los znów nam to zrobi — powiedział nagle, a ja spojrzałem na niego. — Co?

— Co masz na myśli? — Byłem pewien, że słyszy jak szybko bije moje serce. Popatrzył mi w oczy.

— Miałem nadzieję, że już się nie spotkamy. Razem. Sami. Wiesz, co mam na myśli.

— A czy jest w tym coś aż tak okropnego? — Nie wierzyłem, że zadałem to pytanie.
Sven nie odzywał się. Nie wiem, co mną wtedy kierowało, ale pomyślałem, że nie mam nic do stracenia. — Tęskniłem za tobą — powiedziałem cicho. Byłem pewien, że mnie wyśmieje. Stwierdzi, że jestem sentymentalnym głupkiem.
Ale byłem w szoku.

— Ja.. Ja też — westchnął, a ja myślałem, że moje serce zaraz eksploduje. Miałem wrażenie, że cały świat nagle zaczął wirować.

— Co? — zapytałem głupio. Sven podniósł się z miejsca, a ja zrobiłem to samo.

— Martin, ja... Przez ten cały czas... Boże, nie wierzę, że to się dzieje. Ale wiesz co? Byłem idiotą. Byłem kompletnym kretynem. Myślałem tylko o siebie, a potem... Zakochałem się w tobie i to było takie straszne, nie wiedziałem co mam robić i... Stchórzyłem. Przepraszam. Wiem, że na wszystko jest za późno i ty masz swoje życie i na pewno nie ma w nim dla mnie miejsca, ale... — zamknąłem usta tego idioty pocałunkiemzw który włożyłem wszystko to, co dusiłem w sobie od tyłu lat. Wplotłem palce w jego włosy.
Poczułem, jak przyciąga mnie do siebie i jeszcze mocniej odpowiada na mój pocałunek.
Miałem wrażenie, że właśnie nad nami wybuchają fajerwerki. Czułem się, jakby właśnie spełniło się wszystko, o czym marzyłem przez tyle lat. Nie wierzyłem, że naprawdę stoję pośrodku windy i szaleńczo całuję się ze Svenem Hannawaldem.
Nie mogłem ukryć uśmiechu, gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie. Sven przytulił mnie. Tak po prostu. Staliśmy i słuchaliśmy naszych przyspieszonych oddechów.

— Sven... — zacząłem. Nie wiedziałem tak naprawdę, co to wszytko znaczy. Jednak on od razu rozwiał moje wątpliwości.

— Kocham cię, Martin. Chcę cię z powrotem. — Uśmiechnąłem się.

— Ja ciebie też.

Tak samo uśmiechałem się, gdy w nocy, po pięciu latach, znów leżeliśmy obok siebie. Znów rozmawialiśmy do samego rana.
Tym razem jednak nasza rozmowa przerywana była przez słodkie pocałunki.
I wiedziałem, że tak już będzie.

OneShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz