Z pierwszego martewgo punktu wyciągnęła mnie krótkotrwała jasność po czym wpędziła w jeszcze strasznejszą ciemność którą rozproszył anioł dzięki któremu ciemność już nie nastała.
Siedziałam w kuchni na barowym krześle. I jadłam. W końcu.
-Wow, nie tak szybko bo Cabello mnie zabije jak zejdziesz- przerwała cisze czarnowłosa.
-A co jej po mnie? Tylko dodatkowy problem.- prychnęłam. Taa, dla Ciebie też jestem problemem.
-Nikt nie jest tu bez powodu.- odpowiedziała Lauren.
-Moim powodem jest....?- popatrzyłam się na nią, stała na przeciwko mnie.
-Jest jej dobroduszność, chodź to zdarza się naprawdę rzadko, pewnie i tak ma już na Ciebie plan.- przerwała, spojrzała przez okno - w zasadzie są tylko dwa takie przypadki- wlepiła wzrok w moją twarz.
-J-jakie?-przełknęłam ślinę.
-Ty i ja- odpowiedziała.
Coś we mnie zadrżało. Przecież takich jak ja bezdomnych jest tysiące to czemu akurat ja? Czym się wyróżniłam?
Czarnowłosa ruszyła w kierunku schodów.
-Chodź, jak nie chcesz się zgubić- powiedziała.
Dobiegłam do niej, szłam kawałek za nią żeby nie skonfrontować się z jej mrożącym spojrzeniem. Mimo iż kolor jej oczu był przyjemnie zielony to jednak znajdowała się w nim odrobina tego lodu, przez który można czuć się nie komfortowo.
-Ten pokój w którym byłaś na początku , teraz należy do Ciebie- stanęła i odwróciła się do mnie. Założyła ręce na piersi- Tam nikt nie ma wstępu chyba, że zaprosi i wpuści Cię Cabello.-Kiwnęła głową w kierunku szklanych drzwi.
Powiedziałam ciche 'okej' i udałyśmy się dalej zwiedzać wille. Niechętnie snułam się za dziewczyną. Spędziłam z nią może godzinę i powiem, że nie jest taka straszna. Pokazała mi siłownie, basen, i powiedziała, że w każdym z sześciu pokoi jest łazienka. Dowiedziałam się, że tylko my i Cody zamieszkujemy te pokoje. Chłopak nie bywa często w tym domu, ma dziewczynę z którą mieszka. Jest dostępny na telefon w razie potrzeby. Oczywiście zaznaczyła, ze do jej sypialni mam kategoryczny zakaz wstępu. Przecież ja tu nie zostanę za długo. Prędzej czy później wyrzucą mnie stąd. Chociaż przypomniały mi się słowa czarnowłosej: pewnie itak majuż na ciebie plan.
Jaki plan?! O co w tym wszystkim chodzi? Cała ta tajemniczość jest przytłaczająca. I czy Pani Camila jest faktycznie taka zła? Przecież dla mnie jest bardzo miła.
Siedziałam na łóżku w swoim pokoju. Swoim, ta...
-Młoda! Cabello czeka na ciebie w salonie! Zbieraj dupę- wrzasnęła zielono-oka.
Spiorunowałam ją wzrokiem. Przepuściła mnie w drzwiach i wlokła się za mną.
-Nie musisz być moją niańką- syknęłam. Ona dla mnie jest wrogo nastawiona ja też będę.
-Niestety, muszę- odpowiedziała.
Na ciemnobrązowej kanapie siedziała Cabello z książką w ręku. Jej strój składał się z błękitnej koszuli i ciemnych jeansów.
-Już jesteś- podniosła wzrok znad książki i pokazała mi żebym usiadła. Zrobiłam to i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń.
-Chcę się czegoś o Tobie dowiedzieć.- uśmiechnęła się- opowiedz mi skąd pochodzisz, ile masz lat, coś o zainteresowaniach, ogólnie wszystko- powiedziała brunetka. Odłożyła książkę, oparła łokcie na kolanach i wpatrywała się we mnie swoimi ciemnymi oczami. Bardzo subtelne poznanie. Jeśli oczekuję ode mnie rozmowy, może się niestety rozczarować.
-Tak, to.. Pochodzę z Sydney, mam 17 lat, za dwa miesiące 18.- po tym zdaniu zauważyłam uśmiech na jej twarzy-interesuje się sztukami walki, w szkole byłam jedną z lepszych zawodniczek w kickboxingu. Chodziłam do liceum na profil z rozszerzoną geografią i angielskim, czyli na wojskowy.- uniosła pytająco brwi- Tak już nie chodzę, wyrzucili mnie.-
-Laaaaur... Twój szczęśliwy dzień! Partnerka do treningów!- klasnęła w dłonie Camila.
-Na pewno nie. Kurwa.- syknęła czarnowłosa. Zastanawiam się czy tylko taki ma ton.. Przyglądając się zielonookiej widzi się w niej typową bad girl. Chociaż jak u większości to pewnie 'maska'.
-Daj spokój, bo inaczej to załatwimy- wskazała palcem na swoją szyje. Zielonooka zarumieniła się na ten gest i tylko przytaknęła.
-Powiesz mi coś o swojej rodzinie?- zapytała a ja poczułam łzy w oczach na słowo rodzina.
Musiała to zauważyć bo przysiadła się do mnie i chwyciła za rękę w celu stworzenia pozoru wsparcia.
-Więc nosze nazwisko po rodzicach Debnam-Carey, chodź kojarzy mi się ono tylko z bólem i drwiną.- spłynęła pojedyncza łza, chodź próbowałam ją powstrzymać. O nie, nie nie. Nie będę się mazać. Wyprostowałam się- Zawsze byłam sama.- spoglądnęłam na czarnowłosą uśmiechnęła się. Ale nie szyderczo jak miała to w zwyczaju, tylko ciepło.
-Spokojnie mała, teraz my jesteśmy twoją rodziną- przytuliła mnie brunetka.
Tych słów się nie spodziewałam. Ale przez to nabrałam odrobiny zaufania do tych kobiet.
###
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.