Pewna część stresu mnie opuszcza gdy nie dostrzegam pośród nich Camili. Moja radość nie trwa długo kiedy na wprost mnie staje Lauren. Wściekłość wypełnia palącym płomieniem jej oczy a twarz jest wyjątkowo spokojna.
-Masz mi coś do powiedzenia, Alexandria?- pyta wyjątkowo spokojnie. Nie wiem czemu ale moje imię wypowiadane przez nią brzmi śmiesznie. Kątem oka widzę, że Dinah zakrywa dłonią usta aby się nie zaśmiać. Czarnowłosa spogląda na nią, a ona odruchowo poważnieje.
-Więc?- dopytuje i zakłada ręce na piersi.
-M-musiałam coś załatwić.- spuszczam wzrok na swoje stopy bo po prostu boje się spojrzeć jej w oczy.
-Tylko tyle? Na prawdę? Przez twoje głupie 'musiałam coś załatwić' postawiłam na nogi całą organizacje? Poważnie?- podniosła głos.
-Mogłam powiedzieć...-
-No kurwa mogłaś.- przerwała mi.
-Laur, Ty dla Mili zrobiłabyś wszystko. Ona także dla swojej dziewczyny.- odezwała się Dinah. Kategorycznie pogarszając sytuacje.
Lauren podniosła brwi, a w jej oczach malowało się zdziwienie. Ognista wściekłość przygasła dając miejsce fali zdziwienia, jednak dalej była zauważalna.
-C-co?- spojrzała zakłopotana na mnie, a później na Dinah.
-Znalazłam ją w parku przy Coolper Street kiedy jakaś blondyna wpychała jej język do gardła.- odezwała się Normani. Spiorunowałam ją wzrokiem.
-Czemu dowiaduje się ostatnia?- zapytała Lauren przechylając głowę w bok i lustrując mnie wzrokiem. Jej wzrok zatrzymał się na mojej szyi. Złapałam się za nią ręką.
-Nie miałam odwagi Ci powiedzieć.- wyszeptałam
-Na prawdę Lexa? Powiedziałam Ci coś czego żadna z nich nie wiedziała!-wskazała palcem na dziewczyny.- Ty postanowiłaś zwierzyć się Jane zamiast mi?!- odchyliła głowę w tył.- Czemu mi nie ufasz?-
-Ufam.. Po prostu nie było okazji.-
-Doprawdy? Zejdź mi z oczu. Idź spać jutro czeka Cię coś gorszego niż starcie ze mną-
Popatrzyłam na każdą z siedzących dziewczyn. Dinah i Normani patrzyły na mnie ze współczuciem. Ally wyglądała jakby miała się rozpłakać chociaż sprawa nie dotyczyła jej, a ja nie zamieniłam z nią nawet dwóch porządnych zdań.
-Przepraszam..- wyszeptałam i skierowałam się w stronę schodów aby później dojść do pokoju.
Od razu rzuciłam się na łózko nie kłopocząc zmianą ubrań czy choćby prysznicem.
Czemu jej nie powiedziałam? Ufam jej bardziej niż komukolwiek. Jaka ja jestem głupia. Dla dziewczyny którą ledwo znam mogę stracić Lauren. Chociaż nie tylko to. Jeśli jest tak jak mówi Kordei i Camila faktycznie nienawidzi narkotyków mogę szukać sobie przytulnego kartonu pod mostem. Lauren jest na mnie zła, więc nawet nie oczekuje żeby mnie kryła.
Lauren wspominała mi, że miała problem w przeszłości z używkami jednak nic nie mówiła o przedawkowaniu ani pobycie w szpitalu. Bywałam w szpitalach dość często.
Stop. Właśnie doznałam olśnienia. Wydawało mi się, że znam Clarke. Teraz już wiem skąd.
Była praktykantką jako pielęgniarka! Kiedy po pierwszej walce znalazłam się w szpitalu ponieważ straciłam przytomność w wyniku ciężkiego pobicia przychodziła do mnie sprawdzić jak się czuje. Nie pytała co się stało po prostu była. Siedziała przy łóżku myśląc, że śpię ale ja ją obserwowałam przypuchniętym i przekrwionym okiem. Kiedy wezwano mnie do gabinetu lekarskiego w celu sprawdzenia tożsamości i wezwania opiekunów albo rodziców, zagadała lekarza abym mogła uciec. Będę jej za to wdzięczna do końca życia. Gdyby przeprowadzili ze mną 'wywiad' skończyłabym w jakimś podrzędnym ośrodku wychowawczym albo stwierdzono by, że jestem trudnym przypadkiem i od razu wylabowałabym w poprawczaku. Dzięki temu żyłam sobie na własną rękę i jestem tu. Jestem na siebie zła, że wcześniej jej nie rozpoznałam. W większości pobytów w tym szpitalu pomagała mi, a ja nawet nie zapytałam się jej o imię.
Teraz już się poplątałam całkowicie. Przyszła pielęgniarka która jest kurierką ryzykującą własne życie? Nikt nigdy by tak o niej nie powiedział. Pewnie dlatego w ogóle nie jest o to podejrzewana.
Chciałam zasnąć. Niestety natłok spraw które musiałam przeanalizować nie dawał mi spokoju. Jednak dominujący głos krzyczał abym wróciła na dól i błagała Lauren o przebaczenie. Nie jestem pewna co zrobić. Chcę żeby było w porządku. Znaczy takim porządku naszym. Obrażanie się na wzajem, wyzywanie i docinanie, a od czasu do czasu wypicie butelki wódki przy oglądaniu walki albo jakiegoś meczu w telewizji.
Ja muszę ochłonąć ale także i ona abyśmy niepotrzebnie nie rzucały się sobie do gardeł. To nie byłoby żadne rozwiązanie. Tylko zaowocowało by zaognieniem konfliktu. Nie mam pojęcia jak jej to wytłumaczyć. Nie chcę kłamać. Wręcz ta opcja odpada całkowicie.
Tak długo rozmyślałam nad tym, że nawet nie zauważyłam iż za oknem zaczyna świtać. Nie miałam głowy aby sprawdzić telefon który brzęczał praktycznie cały czas mimo tego, że jest wczesny ranek.
Teraz muszę stawić czoła Lauren.
A później Camili..
###
![](https://img.wattpad.com/cover/109503300-288-k695205.jpg)
CZYTASZ
DEAD POINT
FanfictionZ pierwszego martewgo punktu wyciągnęła mnie krótkotrwała jasność po czym wpędziła w jeszcze strasznejszą ciemność którą rozproszył anioł dzięki któremu ciemność już nie nastała.