Zajechałam na najbliższy parking. Oparłam motor na stopce i ściągnęłam kask. Od razu weszłam w plik od Titusa. Modląc się w duchu aby adres zamieszkania dziewczyny znajdował się w dokumencie. Jest! Orientuje się mniej więcej gdzie znajduje się ta ulica ale dla pewności muszę sprawdzić. Tak, jak myślałam, znajduje się ona dwie przecznice od mojego starego domu.
Kiepska okolica jak na nią. W prawdzie musi mieć powód aby pracować jako kurierka, a ja chce poznać ten powód i wiele więcej. Chce poznać ją. Wydaje się osoba o podobnych przeżyciach do moich. Dlatego myślę, że zrozumie powód dla którego nie przyszłam na spotkanie.
Dojechałam na miejsce. Stara, bardzo stara kamienica pokryta niebiesko czerwonym graffiti. Z budynku odpadał tynk przez co prezentował się jeszcze gorzej. Zaparkowałam motor najbliżej wejścia. Kask wzięłam ze sobą bo jestem pewna, że gdybym go zostawiła ktoś by miał za niego libacje przynajmniej przez tydzień. Nie kłopotałam się domofonem bo czegoś takiego tu nie ma. Otwierając drzwi przebiegł mi między nogami wychudzony kot.
Klatka schodowa dosłownie się rozpadała. Poręcz trzymała się na tak zwane 'słowo honoru'. Schody były krzywe, jedne prawie całkowicie odrapane. Weszłam na drugie piętro i zapukałam do mieszkania numer 4. Czekam chwilę, nikt nie odpowiada. Ponawiam ruch, nie dostaje odpowiedzi. Postanowiłam poczekać na blondynkę. Usiadłam na schodach opierając się ramieniem o ścianę. Rozmyślałam jak mam ją przeprosić. Mam przed nią stanąć i co? Żuci mi się na szyje i może jeszcze mi podziękuje. W prawdzie taka opcja byłaby najlepsza, dla mnie.
Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam. Zdziwił mnie fakt jak mogłam zasnąć w tak niewygodnej pozycji.
-Halo? Słyszysz mnie?- usłyszałam jedwabisty głos Clarke. Powoli zaczęłam podnosić głowę. Jej twarz znajdowała się na przeciwko mojej, wiec gdy zdałam sobie sprawę z bliskości dziewczyny odruchowo odchyliłam się w tył.
-Lexa, co Ci się stało?!- zapytała zdziwiona Clarke, wstała na równe nogi i podała mi dłoń aby pomóc mi wstać.
-To nic takiego...- podrapałam kark.- Właściwie to jestem tutaj żeby przeprosić.-
-W takim razie zapraszam, będziesz mnie błagać o wybaczenie w środku.- zaśmiała się na co kącik moich ust poszedł lekko w górę.
Weszłam za blondynką do jej mieszkania. Moim oczom ukazała się mała kawalerka. Łóżko obok niego komoda i szafa, jedne drzwi prowadzące zapewne do łazienki, a na przeciwko łóżka kuchenka i dwie szafki kuchenne. Nie zauważyłam lodówki.
-Rozgość się. Napijesz się czegoś?- krzyknęła z 'kuchni' a ja zajęłam miejsce na łóżku.
-Podziękuje.-
-W porządku. Więc słucham co masz mi do powiedzenia.-
-Ja... Nie byłam w stanie przyjść.- spuściłam głowę w dół
-To widać. Mogę wiedzieć kto Ci to zrobił?-
-Stara znajoma..-
-Kochanie, nie daj się bić. Nawet z siniakami jesteś śliczna.- podeszła do mnie i kucnęła na przeciwko mnie opierając dłoń o moje kolano. W mojej głowie odpijał się jej głos. 'Kochanie'
-Nie mów tak do mnie. Proszę.- spojrzałam jej w oczy. Widać w nich było współczucie. Nie chce współczucia.
-Będzie jak chcesz.-
-Przepraszam...- ponownie spuściłam głowę w dół.
-Hej, hej, nie rozklejaj się. To nic takiego. Doceniam to, że do mnie przyjechałaś. Naprawdę.- podniosła moją twarz tak abym na nią patrzyła.- Masz wybaczone, nie zadręczaj się.- zabrała rękę z mojej twarzy i kolana. Na ich miejsce wkradł się nieprzyjemny chłód.
Podeszła do komody. Wyjęła z niej papierosa. Włożyła do ust i odpaliła. Po chwili wypuściła dym. Ponowiła ten ruch dwa razy. W pomieszczeniu unosił się dziwny zapach, już wiedziałam, że to nie jest zapach papierosów. Trawka. Clarke zauważyła, że się jej przyglądam. Uśmiechnęła się do mnie i podała mi jointa. Niepewnie obróciłam przedmiot w dłoni cały czas patrząc na Clarke.
Przystawiłam go do ust i poczułam jak dym wypełnia moje płuca.
Tego błędu będę długo żałować.
###
A/N: Komentarze nie zaszkodzą. x
CZYTASZ
DEAD POINT
FanfictionZ pierwszego martewgo punktu wyciągnęła mnie krótkotrwała jasność po czym wpędziła w jeszcze strasznejszą ciemność którą rozproszył anioł dzięki któremu ciemność już nie nastała.